Inspektoraty farmaceutyczne zaczęły sprawdzać, czy rynek nie jest nadmiernie skoncentrowany. I wygląda na to, że kilkaset placówek należących do potentatów może czekać likwidacja
Apteczny biznes / Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł 99 ust. 3 prawa farmaceutycznego (t.j. Dz.U. z 2008 r. nr 45, poz. 271 ze zm.) stanowi, że nie wydaje się zezwolenia na prowadzenie apteki, jeżeli podmiot ubiegający się o nie prowadzi na terenie województwa więcej niż 1 proc. aptek ogólnodostępnych, ewentualnie jeśli czynią to podmioty przez niego kontrolowane. Regulacja ta została uchwalona w 2004 r. Przepisy miały zapewnić na rynku konkurencję, co ma sprzyjać dobru pacjentów.
Co jednak w sytuacji, gdy przedsiębiorca przekracza ten limit, a zezwolenie zostało wydane? Organy kontrolne – jak twierdzi Konfederacja Lewiatan – przymierzają się do żądania zamknięcia placówek przez właścicieli, którzy przekraczają próg. Świadczyć ma o tym to, że od kilku miesięcy wojewódzkie inspektoraty farmaceutyczne wysyłają do sieci aptecznych setki zapytań o liczbę posiadanych aptek. Główny Inspektorat Farmaceutyczny potwierdza, że rzeczywiście zapytania są wysyłane, ale zaprzecza, jakoby planowana była zmiana podejścia. Lewiatan jednak twierdzi, że wnikliwość służb wróży jak najgorzej.
– Państwo musi wspierać małe apteki, bo to od ich funkcjonowania zależy dobro pacjenta. Nikomu się nie przysłuży to, że pozostaną 2–3 wielkie sieci – komentuje poseł Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Brak podstaw do likwidacji
– Nie ma żadnej podstawy prawnej dla żądania zamknięcia aptek ponad limit – stwierdza dr Dobrawa Biadun, radca prawny, ekspertka Konfederacji Lewiatan.
Przepis określa tylko podstawę dla odmowy wydania zezwolenia. Prawniczka uważa, że jeśli zostało ono już wydane i nawet jeśli przedsiębiorca przekroczy limit, to i tak nie powinno mu się zgody cofać.
Podobnego zdania jest Krzysztof Kumala z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Prawnik wskazuje, że prawo farmaceutyczne przewiduje zamknięty katalog sytuacji, w których zezwolenie na prowadzenie apteki jest cofane, a tym samym każda tego typu decyzja musi mieć oparcie w przepisach. W tym przypadku zaś by nie miała.
Eksperci podkreślają, że tak naprawdę zmienia się interpretacja stosowanych od 11 lat przepisów.
– Zgodnie z praktyką przepis stosowano wyłącznie do nowo otwieranych aptek. Nie ingerowano w przejmowanie już istniejących placówek w ramach przekształceń własnościowych czy przejęć kapitałowych – zwraca uwagę dr Biadun.
Jak twierdzi, inna interpretacja prowadzi do absurdu.
– Co w sytuacji, gdy przedsiębiorca ma niemal 1 proc. aptek w województwie i nijak z nim niezwiązane funkcjonujące w tym samym województwie upadną? Tym samym przekroczony zostanie limit. Bez żadnej winy danego przedsiębiorcy zostanie mu odebrane zezwolenie – dziwi się prawniczka.
Przeciwdziałanie koncentracji
Zupełnie inaczej sytuację ocenia Naczelna Izba Aptekarska. Według niej intencja ustawodawcy była jasna: przepis ma przeciwdziałać koncentracji, więc drugorzędną kwestią jest to, w jaki sposób sieć weszła w posiadanie kolejnych aptek.
– Obowiązujące przepisy w sposób jednoznaczny określają wielkość dozwolonej koncentracji na polu obrotu detalicznego produktem leczniczym – mówi stanowczo dr Marek Jędrzejczak, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
– Ustawa, ustalając jako dopuszczalną liczbę aptek skupioną w rękach jednego przedsiębiorcy na poziomie 1 proc., wskazuje, że przekroczenie tej liczby wprawia w ruch mechanizmy szkodzące zarówno innym przedsiębiorcom, jak i pacjentom – przekonuje.
Konfederacja Lewiatan zauważa, że art. 99 prawa farmaceutycznego nie należy postrzegać jako przepisu antykoncentracyjnego.
– Próg 1 proc. w skali województwa to bardzo mało. Nie sposób tego uzasadniać troską o konkurencję na rynku. Wystarczy spojrzeć, jakie się przyjmuje progi dla uznania, że podmiot ma pozycję dominującą: co do zasady jest to 40 proc. – mówi dr Dobrawa Biadun.
Problematyczny gest wobec samorządu
Niektórzy eksperci uważają, że mamy do czynienia z gestem wobec samorządu aptekarskiego. Walczy on przede wszystkim o interesy lokalnych, rodzinnych aptek, nie zaś największych na rynku sieci. Od kilku miesięcy usiłuje wywalczyć nowelizację prawa farmaceutycznego, która zapewniłaby niewielkim hurtowniom – a co za tym idzie, także małym aptekom – dostawy leków. Obecnie bowiem koncerny farmaceutyczne mogą dostarczać swoje produkty do wybranych przez siebie punktów. Samorząd aptekarski chce to zmienić i wprowadzić przepisy stanowiące, że producent musi zapewniać leki wszystkim, którzy ich potrzebują.
Sęk w tym, że ta propozycja budzi stanowczy sprzeciw koncernów. Dlatego od wielu miesięcy starania o jej wprowadzenie są bezskuteczne. Ograniczenie wpływów sieci aptecznych, w tym przede wszystkim zabronienie im kupowania mniejszych placówek, miałoby być zdaniem niektórych formą rekompensaty. Nie jest tajemnicą, że utrzymanie status quo sprzyjać będzie rozwojowi największych graczy na rynku kosztem najmniejszych (pisaliśmy o tym: „Sieci aptek zawłaszczają rynek”, DGP 7/2015).
Jednak jeśli przewidywania przedsiębiorców okażą się słuszne i zaczęto by odbierać zezwolenia, problemów przybędzie.
– Działania organów inspekcji farmaceutycznej skierowane na cofanie zezwoleń na prowadzenie aptek w wyniku naruszenia progu 1 proc. będą budziły poważne wątpliwości co do zgodności z prawem farmaceutycznym, przepisami postępowania administracyjnego, jak i podstawowymi zasadami ustanowionymi w konstytucji – ostrzega radca prawny Tomasz Kaczyński z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
Rzecznik GIF komentuje krótko: – Nie należy mówić o zmianie interpretacji, jesteśmy zaskoczeni stanowiskiem Lewiatana.
Przepis stosowano wyłącznie do nowo otwieranych aptek. Nie ingerowano w przejmowanie placówek