MOL obiecuje atrakcyjną ofertę dla klientów i franczyzobiorców stacji benzynowych działających dotąd pod logo Lotosu. Sprzedaż w Polsce pod swoją marką rozpoczną w styczniu 2023 r.

Pierwsza stacja w barwach MOL powinna się pojawić w Polsce w styczniu przyszłego roku - mówi nam Péter Ratatics, wiceprezes wykonawczy ds. usług konsumenckich w MOL. - Będzie to jedna ze stacji, których budowę rozpoczął Lotos. Zostanie ukończona już według naszych standardów - tłumaczy. Plan koncernu zakłada, że do końca 2024 r. nastąpi rebranding 80 proc. przejętych stacji. Według szacunków koszt rebrandingu pojedynczej stacji to, w zależności od stanu technicznego danego obiektu, 60-100 tys. dol.
Wejście marki MOL do Polski to efekt fuzji Orlenu i Lotosu. Zgodnie z wyznaczonymi przez Komisję Europejską środkami zaradczymi Węgrzy przejęli ponad 410 stacji po Lotosie. W sumie na naszym rynku dysponują jednak siecią prawie 500 obiektów. Od lat grupa prowadzi bowiem u nas 83 stacje Slovnaft Partner. Taki udział w rynku daje MOL-owi trzecią pozycję. Po Orlenie i BP.

Będą przejmować i otwierać

- Nie interesuje nas trzecia czy czwarta pozycja na rynku. Chcemy być mocnym nr 2, co oznacza, że musimy wyprzedzić BP. Szacujemy, że do osiągnięcia tego celu będziemy potrzebować jeszcze co najmniej 100 dodatkowych stacji - deklaruje Péter Ratatics.
Jak MOL może poszerzać swoje portfolio w naszym kraju? Grzegorz Maziak, ekspert ds. rynku paliw i redaktor naczelny portalu e-petrol, twierdzi, że nie ma u nas szans na duże przejęcia. - Raczej będzie to rozwój organiczny, czyli walka o franczyzobiorców, zdobywanie pojedynczych lokalizacji. Będą przetargi na miejsca obsługi podróżnych. MOL, jak każdy zainteresowany takimi lokalizacjami, będzie w nich pewnie startował. To będzie potencjał do pozyskania kolejnych kilkudziesięciu stacji - tłumaczy.
Inny nasz rozmówca, były menedżer w grupie Lotos, zauważa, że poszerzanie stanu posiadania poprzez przejęcie innej sieci stacji wcale nie jest proste ze względu na nadzór Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Komisji Europejskiej pilnujących, by nie dochodziło do powstawania mikromonopoli.
MOL szacuje, że niewielka część - maksymalnie 5 proc. - dotychczasowych franczyzobiorców Lotosu nie zdecyduje się na kontynuację współpracy. - Jednocześnie mamy ambicję pozyskać nowych. Każda umowa to kwestia indywidualna, jednak będziemy chcieli zaoferować atrakcyjne warunki - mówi Ratatics.
Pracownicy Lotosu Paliwa otrzymali od Węgrów trzyletnie gwarancje zatrudnienia. MOL Polska ma siedzibę w Gdańsku. Szefem oddziału został Słowak Richard Austen, dotychczas prezes MOL Czechy.

Konsumenci mają skorzystać

Na pytanie, czy MOL zaoferuje w Polsce konkurencyjne ceny, wiceprezes węgierskiej spółki odpowiada, że ceny na wszystkich jego stacjach są konkurencyjne i tak samo będzie w naszym kraju. Zastrzega jednak, że MOL nie jest siecią dyskontową. Chce przekonać Polaków atrakcyjną ofertą paliwową oraz pozapaliwową, w tym gastronomiczną w ramach Fresh Corner - konceptu MOL funkcjonującego w innych krajach.
Grzegorz Maziak mówi, że pojawia się kolejny gracz, który będzie oferował wysoki standard usług. - Badania pokazują, że dla konsumentów kluczowe są dwa główne czynniki - lokalizacja i cena. Wydaje się, że każdy element konkurencji na rynku będzie motywował innych do tego, żeby ich usługi były jeszcze lepsze i możliwie jak najtańsze. Jednak rewolucji raczej nie należy się spodziewać, szczególnie w pierwszych miesiącach - mówi.
- Teraz zamiast dwóch podmiotów mających jednego właściciela pojawia się nowy gracz. To sprawia, że rynek będzie bardziej konkurencyjny i transparentny. Daje to szansę na wyeliminowanie mikromonopoli na tzw. mikrorynkach - twierdzi jeden z byłych menedżerów w grupie Lotos. - Jest to zasługa warunków transakcji wymuszonych przez Komisję Europejską - dodaje.
Jakie będą skutki fuzji w skali makro? Zdaniem naszego rozmówcy, który pełnił funkcje kierownicze w Lotosie, w transakcji połączenia tej spółki z Orlenem kwestia stacji przejmowanych przez MOL ma najmniejsze znaczenie. Według niego większy wpływ w przyszłości na cały rynek będą miały Saudi Aramco, które przejmuje udziały w rafinerii, oraz Unimotem, który obejmuje część logistyczną.
- Mam wątpliwość, czy fuzja i jej konsekwencje są korzystne dla właściciela - zarządzającego infrastrukturą krytyczną i pilnującego wartości majątku Skarbu Państwa. Liczenie na synergie przychodowe przy tego typu fuzjach jest trudne. Podmiot, który powstał, jest mniejszy niż wcześniej wszystkie składające się na niego firmy - mówi menedżer.
Grzegorz Maziak zwraca natomiast uwagę, że Orlen nabywa 143 stacje na Węgrzech i 39 na Słowacji. - Ta wymiana może być atrakcyjna dla obu podmiotów, które mają ambicje, żeby być regionalnymi liderami w Europie Środkowo-Wschodniej - ocenia.

Długi cień Moskwy

W naszym kraju MOL ma sprzedawać paliwa pochodzące z naszych rafinerii. Pytanie jednak, czy napięcia między Węgrami a Polską na tle rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie spowodują wizerunkowych kłopotów grupy w Polsce.
- W Polsce chcemy zajmować się biznesem w segmencie stacji paliw, a nie polityką. Jesteśmy niezależną spółką, w której udział rosyjskich podmiotów w akcjonariacie jest bliski zeru. W przeszłości obroniliśmy się przed wrogim przejęciem przez podmioty rosyjskie. Przypomnę też, że wśród naszych zagranicznych akcjonariuszy prawie 20 proc. stanowią podmioty z Polski. Jestem przekonany, że do korzystania z naszej oferty Polaków przekonamy jej jakością - odpowiada wiceprezes Ratatics.
Także Grzegorz Maziak nie spodziewa się, by kwestie polityczne wywarły istotny wpływ na polski biznes węgierskiej spółki.
- Frekwencja w marketach, np. budowlanych, których właściciele nie wycofali się z Rosji, świadczy o tym, że ludzie mają krótką pamięć - mówi inny ekspert. Dodaje, że dla polskiego rynku ciągle kluczowym kryterium pozostaje cena. Nabiera to dodatkowego znaczenia dziś, w czasach galopującej inflacji. - Jeżeli więc MOL przedstawi konkurencyjną ofertę, nie spodziewam się, by miał problemy - wskazuje.
MOL przymierza się do uniezależnienia się od dostaw rosyjskiej ropy. Do zamknięcia tego wydania nie dostaliśmy jednak odpowiedzi na pytanie, w jakiej perspektywie czasowej jest to możliwe. Zsolt Huff, starszy wiceprezes ds. produkcji, tłumaczy, że z technologicznego punktu widzenia, całkowita rezygnacja grupy MOL z rosyjskiej ropy będzie wymagała inwestycji na poziomie 500-700 mln dol. Obejmą one 12 projektów na terenie rafinerii na Węgrzech, drugie tyle w rafinerii na Słowacji, a do tego kolejne dwa projekty w obszarze logistyki. ©℗
Stacje paliw w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe