W Wojsku Polskim służy dziś ok. 150 tys. żołnierzy zawodowych i niezawodowych. Mamy cztery dywizje (tzn. ta czwarta wciąż powstaje), a w tym roku, sumując budżet resortu obrony i pozabudżetowy Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych, dojdziemy do ponad 70 mld zł. To ok. 20 mld zł więcej niż jeszcze dwa lata temu.

W kolejnych latach armia ma się powiększyć do 300 tys. żołnierzy, a już w przyszłym roku na obronność mamy wydać dwa razy więcej. Jak na łamach DGP zapowiadał główny ekonomista Ministerstwa Finansów, będzie to prawie 150 mld zł. To astronomiczna kwota. Będziemy wydawać na wojsko ponad 4 proc. PKB, co w demokratycznych krajach od zakończenia zimnej wojny zdarza się nad wyraz rzadko.
W tym miejscu przypomnę kwestię podstawową: państwo ma pieniądze od swoich obywateli podatników, którzy, chcą czy nie, na nie łożą. Dlatego, pamiętając o elementarnych dla demokracji zasadach przejrzystości życia publicznego i wydatkowania publicznych pieniędzy, ucieszyłem się, gdy w połowie czerwca minister obrony Mariusz Błaszczak zapowiedział utworzenie dwóch nowych dywizji. I dodał: „Rozwój sił zbrojnych będzie oparty na przygotowywanym w MON dokumencie «Model 2035», który już wkrótce zostanie zaprezentowany”.
Minął najpierw miesiąc, potem skończyły się wakacje, studenci na początku października wrócili na uczelnie. Czas więc zadać pytanie, czy dokument jest ukończony i czy ja – podatnik, który na te 150 mld zł też będzie się zrzucał – mogę go obejrzeć? Od MON usłyszałem, że „prace nad dokumentem MON «Model 2035» zostały zakończone” i że został on zaprezentowany „podczas odprawy kierownictwa MON i Sił Zbrojnych i dotyczy to m.in. zarówno sformowania dwóch nowych ogólnowojskowych dywizji wzdłuż Wisły, jak i zakupu nowoczesnego sprzętu”. Ponadto założenia dokumentu Model 2035 ujęte zostały w Pakiecie wzmocnienia SZ RP na lata 2023–2025, który był przedstawiony do opinii sejmowej komisji obrony.
Nie jest to dokument jawny. Tak więc teraz już wiemy, że mówiąc w czerwcu o prezentacji tego, jak ma funkcjonować Wojsko Polskie za kilka, kilkanaście lat, wicepremier Błaszczak miał na myśli prezentację dla wybranego grona wojskowych, urzędników i polityków. To o tyle zdumiewające, że w niedalekiej przyszłości i tak wiele zostanie ujawnione – nie da się przed obywatelami ukryć jednostek wojskowych liczących po kilka tysięcy żołnierzy, trudno będzie też utajnić ich podstawową strukturę. Oczywiście nie mówię tu o poziomie superszczegółowym.
Widzę co najmniej dwa powody, dla których dokument Model 2035 czy nawet jego ogólny skrót, nie został opublikowany. Po pierwsze, jeśli plan nie jest jawny, to nikt publicznie nie będzie z nim polemizował. Nikt przytomny oczywiście nie kwestionuje tego, że w obliczu wojny na wschodzie powinniśmy wzmacniać Wojsko Polskie i zwiększać nasz budżet na obronność. Ale już na to, ile armia powinna liczyć żołnierzy, czy gdzie i jaki kupujemy sprzęt – można, wcale nie będąc rosyjskim agentem, mieć inny pogląd niż resort obrony. Decyzje dotyczące tak dużego wzmocnienia WP, wydawania setek miliardów złotych w perspektywie kilku lat są epokowe. A my jako podatnicy o nich nie rozmawiamy. Jesteśmy w sytuacji, gdy przychodzi polityk i mówi, że tak będzie, a my tylko możemy grzecznie pokiwać głowami i powiedzieć „aha”. A nawet jeśli byłby to najbardziej genialny polityk świata, to nie tak powinna działać demokracja.
Po drugie, jeśli nie znamy planu, to też nie mamy możliwości rozliczenia z jego realizacji. Nie będziemy wiedzieli, czy coś się udało, czy nie, czy to było roztropne zarządzanie naszymi pieniędzmi. Być może będzie on zrealizowany doskonale i ominie nas okazja, by wstać i klaskać z podziwu dla doskonałej i rzetelnej pracy polityków zawiadujących Ministerstwem Obrony. Być może będzie on zwyczajnie spartaczony i w tym wypadku ominie nas okazja, by tym politykom podziękować przy urnie wyborczej. Po prostu tego nie wiemy.
Pamiętam, jak w 2015 r. przed zbliżającymi się wyborami MON, na czele którego stali wówczas politycy PO, przestał informować, na co dokładnie wydawane są nasze pieniądze i jak idzie realizacja kluczowych programów modernizacji technicznej. Dziś w utajnianiu jesteśmy kilka kroków dalej – nie wiemy nawet, jak dokładnie mają programy wyglądać, bo coraz więcej dokumentów planistycznych jest utajnionych. Nie łudzę się, że do wyborów coś się zmieni. Ale już teraz jako podatnicy powinniśmy się w tej materii domagać większej jawności i transparentności, bo kwoty wydatkowane na obronność są zbyt duże, by je tak po prostu zostawić politykom. Jeśli będziemy to robić wystarczająco głośno, to być może nowe kierownictwo MON, nieważne jakiej afiliacji partyjnej, będzie traktować nas, podatników, nieco poważniej i informować, co planuje zrobić z naszymi pieniędzmi. ©℗