Surowe kary, nawet 100 mln zł, mają grozić za próbę obejścia ustawy o kontroli niektórych inwestycji. Rząd przygotuje listę objętych nadzorem

PO jeszcze przed wyborami chce uchwalenia ustawy umożliwiającej blokowanie wrogich inwestycji w strategicznych branżach gospodarki

Projekt w tej sprawie jest już gotowy. Rząd będzie mógł torpedować transakcje uznane za potencjalnie szkodliwe w kluczowych dla bezpieczeństwa państwa sektorach: przesyłu energii i gazu, energetycznym i paliwowym, chemicznym i zbrojeniowym. Chodzi przede wszystkim o możliwość prawnego ograniczenia inwestycji zagranicznych. To pozwoli uniknąć sytuacji, gdy potencjalny udziałowiec będzie działał na szkodę Polski. Dlatego jeśli ustawa wejdzie w życie, Rada Ministrów będzie mogła rozporządzeniem wskazywać listę firm uznanych za formalnie chronione państwową gardą. Inwestor chcący wejść kapitałowo do takiej firmy będzie musiał zawiadomić o tym ministra skarbu, który otrzyma prawo sprzeciwu. Wykorzysta je, jeśli uzna, że przejęcie lub zwiększenie kontroli obcego podmiotu nad daną firmą może wiązać się z zagrożeniem bezpieczeństwa państwa, zmniejszeniem praw obywatelskich, możliwością naruszenia międzynarodowych zobowiązań Polski w stosunku do NATO lub UE.

Ustawa to wyciągnięcie wniosków z sytuacji takich jak kwestia kontroli gazociągu jamalskiego czy prób nabycia chemicznej grupy Azoty przez rosyjski koncern Akron. Nad projektem pracował do tej pory resort skarbu, ale kontynuowanie procedury na drodze rządowej nie daje szans na uchwalenie ustawy przed końcem kadencji parlamentu. Dlatego projekt zgłosi klub PO.

– Takie prawo powinno już dawno być przyjęte przez Sejm, a inicjatywa poselska gwarantuje najkrótszą ścieżkę – zapewnia odpowiedzialna za projekt w klubie PO posłanka Renata Zaremba.

Jak wynika z naszych informacji, do następnego posiedzenia Sejmu (rusza 3 marca) PO ma zebrać pod projektem podpisy i złożyć do laski marszałkowskiej. To daje szanse na przyjęcie ustawy przed wyborami, które odbędą się w październiku.

Rząd chce uniknąć sytuacji, gdy udziałowiec działa na szkodę Polski

Projekt ustawy o kontroli niektórych inwestycji szykowany przez PO chroniłby polskie firmy przed wrogim przejęciem lub zmianą właściciela uderzającą w polskie bezpieczeństwo lub gospodarkę. Ustawa ma wprowadzić mechanizm kontroli inwestycji dokonywanej przez nabycie akcji czy udziałów w istniejących firmach także w sposób pośredni. Co ważne nie chodzi np. o blokowanie działalności polegającej na wybudowaniu zakładu. W takim przypadku mogą bowiem działać inne instrumenty jak koncesje. Z tego, że posłowie zajmą się projektem, cieszy się minister skarbu Włodzimierz Karpiński.
– Przykład Azotów, które obroniliśmy przed wrogim przejęciem dzięki skutecznie przeprowadzonej konsolidacji, pokazuje, że potrzebujemy skutecznych narzędzi dla ochrony interesów naszego rynku i naszej gospodarki. Polska była i jest otwarta na zagraniczne inwestycje kapitałowe, ale zdarza się, że intencje inwestorów nie zawsze są zbieżne z interesami polskiej gospodarki – mówi DGP.
Istotne uczestnictwo
Jak ma wyglądać działanie tego prawa w praktyce? Rząd przygotuje listę firm objętych ochroną. I jeśli inwestor będzie chciał kupić lub powiększyć kontrolę nad którąś z nich, będzie musiał zawiadomić o tym ministra skarbu. Projekt wprowadza pojęcie „istotnego uczestnictwa”: obejmuje ono transakcje, które nie tylko prowadzą do uzyskania dominującej pozycji w firmie, ale dają również powyżej 20 proc. głosów na walnym zgromadzeniu. Po uzyskaniu zawiadomienia minister skarbu będzie miał 90 dni, by się w tej sprawie wypowiedzieć. Jeśli nie zgłosi sprzeciwu, inwestor będzie mógł zrealizować swój zamysł. Jeśli sprzeciw będzie, transakcja nie dojdzie do skutku.
By uniknąć zarzutów o dowolne stosowanie prawa przez ministra, ustawa wprowadza dwa mechanizmy. Po pierwsze sprzeciw musi wynikać z istnienia rzeczywistego i dostatecznie poważnego zagrożenia dla interesów państwa. Na przykład musi dotyczyć kwestii niepodległości i nienaruszalności granic, ochrony prawa i wolności obywatelskich, zagrożenia dla wykonywania naszego członkostwa w NATO, polityki zagranicznej czy zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego.
Zabezpieczeniem ma być także Komitet Konsultacyjny, który będzie rekomendował decyzję ministrowi skarbu. W jego skład wejdą przedstawiciele dziewięciu resortów odpowiedzialnych za gospodarkę, bezpieczeństwo i sprawy zagraniczne oraz szefowie służb specjalnych, Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i Urzędu Regulacji Energetyki.
Za próbę obejścia ustawy lub jej złamanie mają grozić bardzo surowe konsekwencje. Za próbę kupna podmiotu z rządowej listy firm chronionych bez zawiadomienia ministra może być nałożona kara do 100 mln zł i do 5 lat więzienia. Mogą jej podlegać zarówno kupujący, jak i sprzedający. Zdaniem byłego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Steinhoffa rząd powinien mieć tego typu rozwiązanie chroniące istotne interesy państwa.
– Chodzi o to, aby mógł blokować wrogie przejęcia – podkreśla Steinhoff, choć oczywiście wprowadzenie takich rozwiązań oznacza ograniczenie wolności gospodarczej.
Decyzje uznaniowe
Konstytucjonalista prof. Marek Chmaj nie sprzeciwia się takiemu rozwiązaniu, ale zastrzega, że to, czy nie wzbudzi wątpliwości Trybunału Konstytucyjnego, będzie zależało od ostatecznej konstrukcji przepisów. – Konstytucja gwarantuje wolność gospodarczą, ale ona nie jest bezgraniczna. Na dalszym etapie prac trzeba będzie zwracać uwagę na kwestie konstytucyjne – ocenia prof. Chmaj.
Jak podkreśla, mamy tu przykład reglamentacji administracyjno-prawnej, co łączy projekt Platformy z systemem koncesyjnym. Bo na wymienione w ustawie obszary działalności potrzebne są także koncesje. Podobnie jak w ich przypadku decyzja ministra jest tu uznaniowa, dlatego przepisy definiujące ją powinny być przygotowane szczególnie starannie – właśnie w tym punkcie mogą być największe wątpliwości. Dodatkowo vacatio legis powinno być odpowiednio długie. Projekt ustawy przewiduje, że wyniesie ono pół roku, właśnie by uniknąć wątpliwości.
Kolejnym testem dla ustawy będzie to, czy nie wniesie wobec niej wątpliwości Bruksela z powodu ograniczenia zasady swobodnego przepływu kapitału. Bo choć tytuł ustawy mówi o kontroli inwestycji i nigdzie nie pojawia się słowo „zagranicznych” , to nie ma wątpliwości, że projekt jest skierowany głównie przeciwko podmiotom spoza naszego kraju. Zdaniem ministra skarbu nie ma takiej obawy. – Chodzi o to, by chronić nasze strategiczne aktywa, ale oczywiście w zgodzie ze światowymi standardami. Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE umożliwiają wprowadzenie przez państwo członkowskie środków uzasadnionych powodami związanymi z porządkiem lub bezpieczeństwem publicznym – mówi DGP Karpiński. Minister podkreśla, że takie rozwiązania obowiązują już m.in. w Niemczech, Austrii i Francji oraz krajach anglosaskich.