Ceny ropy naftowej znalazły się na poziomie niższym niż 46 dol. za baryłkę. To oznacza wyjątkowo tanie tankowanie. Zdaniem analityków spadki mogą być jeszcze większe. Gdzie jest ich granica?
Ceny ropy naftowej znalazły się na poziomie niższym niż 46 dol. za baryłkę. To oznacza wyjątkowo tanie tankowanie. Zdaniem analityków spadki mogą być jeszcze większe. Gdzie jest ich granica?
Ropa gatunku brent jest obecnie najtańsza od sześciu lat. To może szokować, szczególnie że jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie spodziewał się aż tak radykalnej obniżki. – Mówiło się, że ceny surowca spadną poniżej poziomu, który oznacza realizację budżetu państwowego Rosji, jednak tę wartość szacowano na 80–90 dol. za baryłkę. Teraz kurs jest już na poziomie o połowę niższym – zauważa Urszula Cieślak, analityk z Biura Maklerskiego Reflex.
– Obecne spadki, choć mogą się wydawać zaskakujące, są po prostu kontynuacją wcześniejszych obniżek cen na rynku ropy – zauważa z kolei Jakub Bogucki, analityk z portalu e-petrol. Powód jest prosty: pojawienie się amerykańskiej konkurencji dla krajów, które tradycyjnie są eksporterami ropy naftowej, czyli głównie państw OPEC, ale również Rosji. – W efekcie mamy teraz kilka znaczących źródeł produkcji ropy i stosunkowo dużą nadpodaż. W efekcie, gdy koniunktura gospodarcza na świecie nie poprawia się, nie bardzo wiadomo, co z tą całą ropą robić – dodaje specjalista. Jak podkreśla, obecnego stanu rzeczy nie są w stanie zmienić nawet tak zdawać by się mogło istotne informacje, jak podane w tym tygodniu dane dotyczące rosnącego importu i zapotrzebowania chińskiej gospodarki na ropę.
Wszyscy zadają sobie pytanie, jak długo jeszcze ropa będzie tanieć. – Dziś szukanie takiej granicy jest zajęciem teoretycznym, bo większość wyznaczonych wcześniej poziomów została już dawno przekroczona – ocenia Bogucki.
Być może tym poziomem będzie opłacalność wydobycia ropy ze złóż łupkowych w USA. Eksperci jednej z firm analitycznych oszacowali ją przed kilkoma dniami na ok. 30 dol. za baryłkę. – Część ekspertów twierdzi, że zatrzymanie spadków jest realne właśnie w takiej okolicy. Wydaje się to rozsądnie uzasadnione – uważa Bogucki.
– Zaledwie kilka tygodni temu koszt wydobycia baryłki ropy ze złóż łupkowych za oceanem szacowano na 55–60 dol. – przypomina z kolei Cieślak. Dlatego obecne analizy mówiące o 30 dol. uważa za mało miarodajne.
Z drugiej strony pojawiają się coraz częściej doniesienia o skupowaniu ropy przez traderów, którzy liczą najwyraźniej na rychłe odbicie kursu surowca i zysk na sprzedaży zapasów. – To może być sygnał dla inwestorów, szczególnie że spadki muszą mieć jakąś granicę. Pytanie, czy to będzie 30 dol., czy 35 dol. za baryłkę, czy może trochę więcej – zastanawia się Bogucki i dodaje, że obniżka poniżej 40 dol. za baryłkę nie zdziwiłaby go.
Szczególnie że fundamentalne czynniki wpływające na kursy surowca nie zmieniają się. Wszystko przemawia za tym, że spadki będą kontynuowane. – Trudno przewidzieć, do jakiego poziomu zmniejszy się jeszcze cena ropy. Nie sądzę jednak, by kurs osiągnął poziom 30 dol. za baryłkę – ocenia z kolei Cieślak. – Jeśli już miałabym wskazywać jakąś cenę, to powiedziałbym, że będzie to około 40 dol. – dodaje.
Dziś ceny są ogromnym problemem dla państw, które budżety opierają na wydobyciu i eksporcie surowców. Na pierwszy plan wysuwa się tu Rosja. Jej prezydent Władimir Putin udał się właśnie do Wenezueli, gdzie ma lobbować za obniżkami poziomu wydobycia ropy, co mogłoby powstrzymać spadki kursu. Nie jest to zresztą pierwsza tego typu próba. Już wcześniej, zaraz po tym, jak ceny ropy spadły poniżej 80 dol. za baryłkę, Rosja próbowała lobbować na Bliskim Wschodzie za obniżkami wydobycia. To się jednak nie udało. Być może znacznie bliższa politycznie Wenezuela jest ostatnią deską ratunku dla Rosji.
– Problem w tym, że choć obecne ceny nie satysfakcjonują żadnego z krajów eksportujących ropę, wiele z nich nie zamierza nic robić, aby zmniejszyć produkcję. Takie jest stanowisko głównie Arabii Saudyjskiej. Dlatego wątpię, aby przed zaplanowanym na czerwiec szczytem OPEC podjęto jakiekolwiek decyzje dotyczące poziomu wydobycia – mówi Cieślak.
Polski rynek detaliczny paliw podąża za światowym rynkiem ropy, choć m.in. z powodów różnic kursowych robi to nieco wolniej. – Na stacjach widać konsekwentne obniżki cen. Wkrótce łączny spadek od zeszłorocznych rekordów w rejonie 5,4 zł wyniesie 1 zł na litrze – zauważa Bogucki. Pod koniec ubiegłego roku można było nawet kupić benzynę w cenie niższej niż 4 zł za litr. Obecnie najniższa zanotowana przez Polską Izbę Paliw Płynnych cena to 4,02 zł.
– Z moich szacunków wynika, że przy obecnej tendencji spadkowej średnia cena na polskich stacjach może w ciągu kilku tygodni wynieść ok. 4,1 zł za litr – mówi analityk z e-petrolu. To oznacza, że na wielu stacjach cena znajdzie się poniżej psychologicznej granicy 4 zł.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama