Chociaż 8 stycznia strona niemiecka przekazała naszemu MSZ niekorzystną dla polskich firm interpretację przepisów, rząd trzyma tę wiedzę dla siebie
Chociaż 8 stycznia strona niemiecka przekazała naszemu MSZ niekorzystną dla polskich firm interpretację przepisów, rząd trzyma tę wiedzę dla siebie
Przepisy gwarantujące płacę minimalną 8,5 euro za godzinę obowiązują w Niemczech od 1 stycznia 2015 r. Dotyczą każdego wykonującego pracę na terenie RFN niezależnie od tego, w jakim kraju zarejestrowana jest jego firma. Nad Wisłą przyjętą w lipcu 2014 r. ustawą nikt, z wyjątkiem nielicznych prawników, się specjalnie nie przejmował. A za nieprzestrzeganie przepisów niemieckie organy celne mogą nałożyć karę do 500 tys. euro. Ustawa nakłada też liczne obowiązki informacyjne, jak konieczność zgłoszenia pracownika, dostarczenia w języku niemieckim dokumentacji dotyczącej zatrudnienia etc., za których złamanie grozi do 30 tys. euro kary.
O tym, że istnieje ryzyko, że te regulacje mogą dotyczyć także firm transportowych, pisaliśmy na początku grudnia 2014 r.. Wówczas organizacja pracodawców Transport i Logistyka Polska (TLP) wysłała w tej sprawie pisma do resortów: gospodarki, spraw zagranicznych, infrastruktury i rozwoju oraz pracy i polityki społecznej. Prosiła, aby w ramach współpracy dwustronnej z niemieckimi odpowiednikami uzyskały wiążące informacje na temat zakresu obowiązywania przepisów.
Jak działa rząd
Pismo TLP do ministerstw zostało wysłane 4 grudnia, a więc cztery tygodnie przed wejściem w życie przepisów. Ministerstwo Gospodarki zwróciło się do podległej mu jednostki, jaką jest Wydział Promocji Handlu i Inwestycji (WPHI) przy ambasadzie w Berlinie. 18 grudnia WPHI, powołując się na federalne ministerstwo pracy, stwierdził, że transport nie jest wyłączony spod nowych regulacji.
Resort przekazał tę odpowiedź TLP pismem datowanym na 31 grudnia (do adresata doszło wczoraj, niemal dwa tygodnie po wejściu w życie przepisów). Co więcej, WPHI kluczowe dla działalności polskich biznesmenów informacje opublikował na swojej stronie internetowej dopiero 30 grudnia 2014 – dwa dni przed godziną zero. Na stronie MG, ani na stronie żadnego innego resortu wiadomości o nowym – potencjalnie kosztownym – zakresie obowiązków nie ma do dziś. Zamiast tego przedsiębiorcy dowiedzą się o perspektywach współpracy z Indiami (mg.gov.pl).
– Niestety to tylko pokazuje, jak działa administracja – rozkłada ręce Maciej Wroński, prezes TLP.
Jak działa dyplomacja
Ze strony ambasady RP w Berlinie (www.berlin.msz.gov.pl) przedsiębiorca też niczego się nie dowie. W ostatnich dniach pojawiła się za to informacja o odzyskaniu zabytkowych gobelinów.
Dzień po tym, jak wiadomości o zakresie obowiązywania nowej ustawy trafiły do MG, czyli 19 grudnia, MSZ skierowało notę do ambasady RFN w Warszawie. Pytało stronę niemiecką w zasadzie o to samo – czy nowe przepisy dotyczą transportu, a jeśli tak, to w jakim zakresie. Odpowiedzi przed Nowym Rokiem nasze służby dyplomatyczne nie uzyskały. Kiedy wreszcie 8 stycznia ambasada przesłała ministerstwu odpowiedź, to przekazało ją do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju oraz Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Żadne z nich do tej pory jej nie opublikowało. Joanna Wójcik-Tarnowska z biura prasowego MPiPS informuje, że w tej sprawie trzeba się kontaktować z MIiR.
Z kolei Piotr Popa, rzecznik MIiR, przekonuje, że „trwają prace nad upublicznieniem uzyskanych z MSZ informacji”.
– To jest jawność działania administracji publicznej? A przecież duża część polskich przedsiębiorców, nie tylko z branży transportowej, nie zdaje sobie sprawy z nowych wymagań – alarmuje Maciej Wroński.
Dr Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że Rada Ministrów powinna przekazywać wszelkie istotne dla obywateli informacje.
– Nawet te, które dotyczą regulacji prawnych innego państwa, a są ważne z punktu widzenia Polaków. To jest główne zadanie MSZ, a także Ministerstwa Gospodarki, które prowadzi sieć radców handlowych właśnie po to, by monitorować regulacje prawne w innych państwach i o tych istotnych z naszego punktu widzenia informować – tłumaczy dr Zaleśny, który zwraca uwagę, że niemieckie przepisy mają wpływ na dziesiątki tysięcy polskich podmiotów. A konsekwencje ich nieprzestrzegania są bardzo poważne, do upadłości z powodu gigantycznych kar włącznie.
– Co gorsza, ustawę przyjęto w lipcu, a wcześniej była też procedowana przez Bundestag. I to powinien być okres wytężonych zabiegów dyplomatycznych – zwraca uwagę konstytucjonalista.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama