Na koniec września w magazynach browarów znajdowało się ponad 1,5 mln hl piwa. To aż o 41 proc. więcej niż przed rokiem – wynika z danych GUS. Ogromne ilości zalegającego towaru oznaczają potencjalne ogromne straty. Producenci borykają się więc z rosnącymi zapasami, a sprzedaż nie idzie.
Sytuacja w branży piwnej / Dziennik Gazeta Prawna
Na koniec czerwca zapasy były jeszcze większe, wynosiły 1,87 mln hl, czyli o 32,4 proc. więcej niż w tym samym kwartale 2013 r., a na koniec marca 1,7 mln hl – co dawało wzrost o 23,1 proc. Data przydatności do spożycia złocistego trunku wynosi zwykle od 6 do 9 miesięcy. Producenci wkrótce będą więc musieli zacząć się pozbywać zapasów z magazynów. Ale zima nie sprzyja sprzedaży. W grę wchodzą więc różnego typu akcje promocyjne i obniżki cen.
– Zacznie się od akcji typu „kup dwa sześciopaki, trzeci dostaniesz gratis”. Obniżkę cen producenci zostawią sobie jako ostatnią deskę ratunku – wyjaśnia Ziemowit Fałat, ekspert z firmy Browamator. Na przecenę przyjdzie poczekać do końca I kw. przyszłego roku. Ale nadejdzie.
– Lepiej pozbyć się towaru ze stratą, niż go utylizować. Szczególnie że to kosztowny proces. Wylewanie napoju z butelek to ręczna robota – komentuje Krzysztof Panek, prezes Browaru Fortuna.
O ile może stanieć piwo? Takiej deklaracji żaden z browarów nie chce złożyć. Podobnie nie chcą przyznać się, jaki ich firmy mają udział we wzroście zapasów. – Możliwe, że któryś z browarów nie zdołał uplasować na rynku wyprodukowanego piwa – komentuje Joanna Kwiatkowska, kierownik ds. kontaktów z mediami w Kompanii Piwowarskiej. Twierdzi też, że poziom zapasów w jej firmie jest dostosowany do aktualnych potrzeb odbiorców. Podobnie Grupa Żywiec. – Nasze zapasy są na podobnym poziomie co w 2013 r. – zapewnia Katarzyna Borucka, rzecznik Grupy Żywiec.
Według ekspertów jednak to właśnie duże firmy w największym stopniu odpowiadają za rosnące morze piwa w magazynach. I powołują się na ostatni raport KPMG, z którego wynika, iż pozycja największych graczy na rynku słabnie. Od 2008 r. ich udział w wolumenie sprzedaży zmalał z 88 do 82 proc. Nastąpiło to na rzecz małych, lokalnych browarów, które zjednują sobie coraz więcej stałych odbiorców. – W tym roku powstało ich już ok. 30. W następnych kilku latach można oczekiwać nawet 200 nowych – wylicza Ziemowit Fałat.
Eksperci uważają, że producenci zbyt optymistycznie zaplanowali tegoroczną produkcję i właśnie ponoszą tego konsekwencje. Branża liczyła, że po słabym 2013 r., kiedy sprzedaż wyniosła 37 mln hl, czyli była niższa o 2,2 proc. w stosunku do 2012 r., w tym roku nastąpi mocne odbicie.
Nie ograniczyli więc produkcji, która po trzech kwartałach tego roku wyniosła 31,7 mln hl, czyli była wyższa o prawie 1 proc. niż przed rokiem. Co ważne, 2013 r. był rekordowy pod tym względem, bo produkcja wyniosła prawie 40 mln hl. Według producentów ten rok przyniósł niewielki wzrost popytu. Większość szacuje go na ok. 1 proc.
Ale oficjalne dane za cały rok tego raczej nie potwierdzą. – Polski rynek jest nasycony pod względem spożycia piwa na osobę. Zajmujemy pod tym względem czwarte miejsce w Europie. To uniemożliwia stały rozwój rynku – ocenia Ziemowit Fałat, ekspert z Browamatora.