Znów mieliśmy nadwyżkę w budżecie, drugi miesiąc z rzędu. Dzięki taniej obsłudze obligacji
Deficyt budżetowy (narastająco) / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Finansów opublikowało wczoraj dane o dochodach i wydatkach państwowej kasy po dziewięciu miesiącach. Wynika z nich, że dziura w budżecie wynosiła niecałe 22,4 mld zł. To nie tylko znacznie mniej, niż przewidywał oficjalny harmonogram (37,2 mld zł na koniec września), ale też mniej niż w sierpniu (24,6 mld zł). To oznacza, że Ministerstwo Finansów w samym wrześniu miało około 2,3 mld zł nadwyżki. Co więcej, resortowi ta sztuka udała się drugi miesiąc z rzędu, bo w sierpniu dochody były większe od wydatków o niecałe 2 mld zł.
MF uzyskuje dobre wyniki w budżecie z dwóch powodów. To przede wszystkim zasługa wysokich wpływów z VAT w pierwszych miesiącach roku. Po I kw. fiskus ściągnął około 31 mld zł z tego podatku, o 14 proc. więcej niż rok wcześniej. Teraz – przez pogorszenie gospodarczej koniunktury – to tempo wyraźnie osłabło, ale wysoka baza uzyskana na początku roku robi swoje. Po trzech kwartałach MF ściągnął z podatków pośrednich 139,7 mld zł. To 78 proc. planu na cały rok.
Rafał Benecki, główny ekonomista Banku ING, podkreśla, że więcej VAT to też zasługa zmian w strukturze popytu krajowego. Choć nastroje w gospodarce się pogorszyły, to prywatna konsumpcja – główny dostawca wpływów z tego podatku – jest stabilna.
Druga przyczyna budżetowej nadwyżki to niskie wydatki. W sumie z kasy państwa poszło do tej pory 231,6 mld zł, czyli 71,2 proc. planu na cały rok. W oczy rzucają się zwłaszcza małe koszty obsługi długu, zwłaszcza obligacji emitowanych na rynku krajowym. Po dziewięciu miesiącach Ministerstwo Finansów wydało na ten cel 14,2 mld zł, co stanowi 58,2 proc. rocznego planu.
– To oczywiście zasługa spadku rentowności, który tak naprawdę trwa już kilka lat. Pozytywny wpływ tego zjawiska będzie coraz bardziej widoczny w kolejnych budżetach, bo rentowności będą spadać dzięki polityce Europejskiego Banku Centralnego czy – ostatnio – działań Rady Polityki Pieniężnej. To pozwoli na niższe wydatki w ujęciu nominalnym, ale też na spadek nakładów liczonych jako procent PKB. Budżet będzie zyskiwał na spadku stóp procentowych, które przynajmniej do końca przyszłego roku pozostaną rekordowo niskie – uważa Piotr Bujak, ekonomista PKO BP.
Według eksperta dwie miesięczne nadwyżki z rzędu i łączny deficyt wyraźnie mniejszy od założonego w harmonogramie oznaczają, że na koniec roku MF będzie mogło ogłosić kolejny sukces: dziura w budżecie będzie o kilkanaście miliardów mniejsza od tej zapisanej w ustawie budżetowej. O ile? Według Bujaka o 13,5–17 mld zł. Rafał Benecki uważa, że deficyt spadnie o 10–13 mld zł.
Obaj są zgodni, że tak dobre wykonanie budżetu w tym roku może oznaczać, że przyszłoroczny też jest napisany z zakładką (założono w nim, że wydatki będą większe od dochodów o 46,08 mld zł). Możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy: MF liczy na efekt pozytywnej niespodzianki w roku wyborczym, czyli znów rzeczywisty deficyt będzie mniejszy od zakładanego. Drugi: resort zrobił sobie miejsce na stymulację fiskalną gospodarki, czyli zwiększenie wydatków w wybranych dziedzinach, na przykład na inwestycje współfinansowane ze środków unijnych.