Globalna podaż obniżyła się do poziomów z pierwszych lockdownów. Tym razem może to jednak nie wywołać gwałtownego skoku cen.

Według Światowego Stowarzyszenia Stali (WSA) wrześniowa produkcja stali surowej zmniejszyła się o 8,9 proc. rok do roku i osiągnęła poziom 144,4 mln ton. To największy spadek od kwietnia 2020 r., czyli początków pandemii.
To przede wszystkim wynik sytuacji w Chinach – w ubiegłym miesiącu powstało tam zaledwie 73,8 mln ton surowca, o ponad 21 proc. mniej w porównaniu z wrześniem 2021 r. W przypadku Państwa Środka to nawet mniejsza produkcja niż w czasie pandemicznych lockdownów i najgorszy wynik od 2018 r.
Spadek jest efektem kilku nakładających się na siebie czynników – pierwszy, zgodny z oficjalną narracją Pekinu, to ograniczanie produkcji ze względu na zakładaną realizację celów klimatycznych. Chińska administracja przeprowadziła kontrole w hutach o największej emisji CO2 i nakładała na nie limity.
Tendencja ta zbiegła się jednak z kryzysem energetycznym wywołanym bardzo drogim gazem, a także niedoborami węgla, które przełożyły się na braki w dostawach energii elektrycznej i przestoje w tamtejszych kombinatach. Tym razem sytuacja na chińskim rynku nie spowodowała jednak gwałtownego wzrostu cen – w październiku na giełdzie w Szanghaju kontrakty na stal staniały o ok. 18 proc. To wynik m.in. problemów tamtejszej branży deweloperskiej na czele ze spółką Evergrande – jednym z największych podmiotów sektora. To zaś stawia pod znakiem zapytania dalszy popyt na wyroby stalowe w Państwie Środka.
Duży spadek podaży surowca w Chinach kontrastuje ze wzmożoną aktywnością hut w Unii Europejskiej. Osiągnięte we wrześniu 12,7 mln ton produkcji to wzrost o 15,6 proc. r/r.
Dobre wyniki wcale nie muszą jednak zostać utrzymane w kolejnych miesiącach. Z powodu rosnących cen energii część hutnictwa na Starym Kontynencie rozważa bowiem ograniczenie swoich mocy produkcyjnych. „Financial Times” opisywał, że jeden z największych producentów stali w UE – ArcelorMittal (AM) – wprowadził w części swoich zakładów przerwy w funkcjonowaniu pieców elektrycznych w czasie najdroższego poboru energii. Jak zapewnia AM, nie powinno mieć to wpływu na ogólną skalę produkcji, która obecnie wynosi ok. 40 mln ton rocznie, ale sama tendencja może niepokoić. Zwłaszcza że część koncernów stalowych zmierza w podobnym kierunku. Hiszpański Sidenor poinformował, że był zmuszony ograniczyć swoją produkcję o 30 proc. Przestój zagraża również hutom na Wyspach Brytyjskich. Pod koniec zeszłego tygodnia zdecydowały się wystosować kolejny apel do władz w Londynie z prośbą o pilne wsparcie.
– Ceny stali w Polsce osiągnęły swój szczyt mniej więcej w połowie 2021 r. i zaczęły systematycznie spadać. I chociaż odbywa się to w tempie umiarkowanym, to ceny i tak są dwa razy wyższe niż rok temu. Wydaje się, że rynek budowlany mógł stopniowo nasycić się stalą z magazynów dystrybutorów, ponieważ inwestycje infrastrukturalne jeszcze nie przyspieszyły, a całe budownictwo wchodzi zaraz w okres zimowy – mówi Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Jak dodaje, ten czas może jednak nie potrwać długo, a problemy produkcyjne dotrą do finalnych odbiorców z opóźnieniem. Nie ominie to również Polski. – Moim zdaniem wyroby stalowe mogą jeszcze tanieć do wiosny 2022 r. Później spodziewam się jednak dynamicznego wzrostu zapotrzebowania na stal ze strony budownictwa infrastrukturalnego, a popyt na wyroby stalowe w budownictwie kubaturowym powinien się utrzymywać na niezmienionym poziomie. Polskie huty będą musiały więc stanąć na wysokości zadania, aby zaspokoić krajowy popyt na stal przy wciąż wysokich cenach surowców, czyli węgla koksowego, rudy żelaza i złomu – mówi Kaźmierczak.
– Deficytu stali na polskim rynku nie może łatwo uzupełnić importem spoza UE z powodu ograniczeń wprowadzonych przez Komisję Europejską, chyba że zostanie podjęta, oczekiwana przez wiele branż, decyzja o ich czasowym zawieszeniu, jak jest to rozważane w przypadku aluminium. Ogromne znacznie dla cen stali w dalszym terminie mają też wysokie koszty energii, które przy rozkręcających się inwestycjach będą mogły być z łatwością przerzucane przez huty na finalnych odbiorców – dodaje. ©℗