ARP drugi raz wesprze finansowo współwykonawcę bloków energetycznych w Kozienicach i Opolu
Porozumienie między Agencją Rozwoju Przemysłu a Polimeksem zostanie zawarte do końca miesiąca. To konieczne, by kolejną szansę dali spółce również wierzyciele finansowi, m.in. PKO BP, Pekao, BOŚ, BZ WBK, Bank Millennium. Wkrótce podpiszą oni ze spółką nowe porozumienia w sprawie warunków III etapu restrukturyzacji.
W planie ratowania spółki ważna jest nie tylko sięgająca 470 mln zł redukcja długu przez wierzycieli, lecz także ponowne finansowe zaangażowanie ARP, do której od 1,5 roku należy 1/5 akcji. Sprawa jest jednak bardzo delikatna, bo pomoc państwa może zakwestionować Komisja Europejska. Dlatego rządowa agenda chce kupić tylko obligacje spółki za 85 mln zł, które dopiero w przyszłości zamieni na akcje, by utrzymać w niej obecną pozycję.
Po transakcji sprzed 1,5 roku agencja ma w ręku 300 mln akcji firmy na ponad 1,4 mld wszystkich zarejestrowanych i jest największym akcjonariuszem.
Do zrealizowania planu ARP potrzebny jest inwestor prywatny, który pozwoli – w razie wezwania do Brukseli – wytłumaczyć się z pomocy dla prywatnego przedsiębiorstwa. Takie dopłaty są tępione w UE ze względu na zaburzenia konkurencyjności gospodarki. Chodzi o to, by urzędnicy unijni wiedzieli, że – oprócz ARP – inwestorzy ustawiali się w kolejce po akcje. A tych, o ile pod koniec lipca NWZ spółki przegłosuje stosowne uchwały, będzie aż 3,1 mld sztuk – ponad dwa razy tyle, ile jest obecnie. Nazwy nowego inwestora nie udało nam się ustalić, ale wiadomo, że rozmowy trwają co najmniej z dwoma.
Podobny manewr agencja przeprowadziła na przełomie 2012 i 2013 r. Wtedy inwestorem prywatnym był miliarder Roman Karkosik. Skupił on – przed wejściem do Polimeksu rządowej agencji – akcje spółki budowlanej, windując ich kurs nawet do poziomu ponad dwa razy wyższego niż potem cena płacona za nie przez ARP (po 50 groszy).
Po wszystkim Karkosik wycofał się, a w kolejnych miesiącach przez Polimex przeszedł kataklizm roszczeń wierzycieli z uwagi na niespełnianie kolejnych punktów zawartego z nimi w grudniu 2012 r. porozumienia. Wielokrotne aneksy do tej umowy zdusiły kurs na giełdzie do poziomu śmieciowego. Dziś za jeden walor płaci się 8–9 groszy – a dawna perła rynku kapitałowego jest obecnie notowana na tzw. podwójnym fixingu, by drobni inwestorzy nie padli łupem spekulantów giełdowych. W tym przypadku nawet wahnięcie kursem o 1 grosz powoduje bowiem ponad 10-proc. uszczerbek kapitału.
Na kursie akcji straciła już także ARP. Kupione 1,5 roku temu walory za 150 mln zł obecnie są warte niespełna 30 mln zł. W dodatku ich wartość wkrótce może być jeszcze niższa.
Przedstawiciele Agencji Rozwoju Przemysłu oraz Polimeksu nie chcą komentować scenariuszy. Maciej Stańczuk, p.o. prezes spółki, przyznaje tylko, że sprawa może zostać sfinalizowana do końca miesiąca.
– Jesteśmy jednym z podmiotów, z którymi zarząd Polimeksu prowadzi rozmowy na temat możliwości udziału w emisji obligacji. Kwestia ta jest aktualnie przedmiotem analizy, na chwilę obecną nie ma decyzji zarządu w tej sprawie – zastrzega Marta Struk z ARP.
Polimeksowi kibicuje Paweł Mortas, szef Rafako, partner biznesowy Polimeksu przy budowach elektrowni w Kozienicach i Opolu. Zwraca on uwagę na to, że sytuacja firm budowlanych jest bez porównania lepsza niż parę miesięcy temu.
Według niego ten kwartał pokaże tak naprawdę, na co stać takie przedsiębiorstwa, jak Rafako czy Polimex. Będzie to też czas sprawdzianu dla wierzycieli i akcjonariuszy PBG, do którego należy Rafako. Ta firma nie miała tyle szczęścia do gestu ze strony państwa, co Polimex, i przechodzi przez sądową upadłość układową, choć w kłopoty – tak jak Polimex – wpędziły ją rządowe kontrakty.
Część obserwatorów wiele kłopotów Polimeksu wiąże z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Na początku roku spółka wraz z konsorcjantami złożyła do GDDiKA roszczenie o wypłatę kar umownych w wysokości ponad 475 mln zł – po tym, jak 14 stycznia konsorcja wypowiedziały kontrakty podpisane z GDDKiA i zakończyły roboty budowlane na odcinkach autostrad A1 i A4 oraz drogi ekspresowej S69.
Spółka tłumaczyła, że odstąpienie od kontraktów spowodowane było nieprzedstawieniem przez GDDKiA w wymaganym terminie zgodnego z prawem zabezpieczenia zapłaty za roboty budowlane w łącznej kwocie ponad 2 mld zł oraz naruszeniem istotnych postanowień kontraktów. Chodziło o odrzucenie uzasadnionych roszczeń konsorcjów, jak również zaleganie z wypłatą wynagrodzenia za prace.