Personalia, kompetencyjne spory. Parytety płci, ale też inwestycje za granicą – to się liczy w państwowych firmach, wynika ze stenogramów z rozmów polityków i menedżerów, jakie opublikował „Wprost”.
Z rozmowy Jacka Krawca, prezesa Orlenu, z ministrem skarbu Włodzimierzem Karpińskim i wiceministrem skarbu Zdzisławem Gawlikiem
O zamieszaniu wokół Polimeksu
WŁODZIMIERZ KARPIŃSKI:„No Jaskóła [Konrad Jaskóła, były prezes Polimeksu] zaczął, a teraz ma wejść moja koleżanka Bieńkowska [...] Elka, jak już się wgryzła w te sprawy, no to dostała w pałę tą draką”.
Omówienie: W połowie stycznia wybuchł spór między Polimeksem-Mostostalą a Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad w sprawie realizowanych przez firmę budów odcinków autostrad A1, A4 i drogi S69. Spółka wypowiedziała kontrakty, a bezpośrednim pretekstem było nieprzedstawienie przez GDDKiA zabezpieczenia zapłaty za roboty budowlane. Chodziło o 2 mld zł. Polimex zażądał przedstawienia takiego zabezpieczenia, bo twierdził, że GDDKiA nie odpowiadała na roszczenia finansowe konsorcjum (któremu przewodniczył), co groziło długotrwałymi procesami w sądach.
W tym samym czasie ważyły się losy innego przedsięwzięcia, w którym zaangażowany był Polimex (przez swoją spółkę zależną) – budowy bloków energetycznych nr 5 i 6 w PGE Elektrowni Opole. Firma starała się o gwarancje bankowe na tę inwestycję. Otrzymała je pod koniec stycznia od PKO BP.
Zainteresowanie losami Polimeksu ze strony ministra skarbu nie dziwi, bo wiodącym akcjonariuszem w firmie od 2012 r. jest państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu (ma ponad 20 proc. akcji spółki). ARP to jednoosobowa spółka Skarbu Państwa, nad którą nadzór sprawuje Ministerstwo Skarbu. Z kolei obszar inwestycji w infrastrukturę i nadzór nad GDDKiA to działka wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej.
Zamieszanie z Polimeksem, o którym mówi minister Karpiński, miało finał kilka tygodni po nagranej rozmowie. Najpierw na początku lutego Polimex zażądał wypłaty odszkodowania od GDDKiA w wysokości 475 mln zł. Generalna Dyrekcja z kolei wezwała spółkę do zapłaty kary umownej w wysokości 221,4 mln zł. Kilka dni później GDDKiA wystąpiła do banku Pekao, który był gwarantem spółki, z żądaniem wypłaty 56 mln zł. Ale 12 lutego Pekao poinformowało, że odmówiło tej wypłaty. 14 lutego premier odwołał z funkcji prezesa GDDKiA Lecha Witeckiego. Spekulowano wówczas, że to właśnie sprawa Polimeksu była jednym z powodów tej decyzji.
O dymisji Krzysztofa Kiliana z funkcji prezesa PGE
JACEK KRAWIEC:„Ale to Krzyśka wina, ja mu to powiedziałem: kto ma akcje, ten ma rację. Możesz się nie zgadzać, ale nie możesz mówić w telewizji, że się nie zgadzasz. Bo to jest debilizm. Jak ci nie pasuje, to bierzesz pakujesz walizki i wyp... A nie, że robisz sobie pół miasta wrogów k... i będziesz teraz sobie chodził i spiskował”.
Omówienie: Kilian zrezygnował 18 listopada 2013 r., ale o takim scenariuszu mówiło się przynajmniej przez kilka tygodni poprzedzających tę datę. Dymisja była finałem sporu, w jaki wszedł zarząd kontrolowanej przez państwo Polskiej Grupy Energetycznej z rządem. Skarb Państwa widział w PGE poważnego inwestora w polskiej branży energetycznej. Firma miała brać udział w takich przedsięwzięciach jak budowa elektrowni atomowej czy nowych bloków energetycznych w Elektrowni Opole. Ale szefowie PGE z Kilianem na czele mieli inne zdanie w tej sprawie. Już w kwietniu ubiegłego roku firma ogłosiła, że wycofuje się z budowy bloków w Opolu, bo to się nie opłaca. To było jak rzucenie rękawicy: ta inwestycja warta 11,5 mld zł jest jednym z priorytetów polityki energetycznej rządu Tuska. Na początku czerwca szef Rady Ministrów zapowiedział, że rząd znajdzie „środki i sposoby”, by nowa opolska elektrownia została wybudowana. Prasa spekuluje o narastającym sporze między szefem rządu i prezesem PGE, kiedyś zaufanym obecnego premiera. Pod koniec października dochodzi do odwołania dwojga członków zarządu spółki, co komentatorzy uznają za zapowiedź wymiany samego prezesa.
O gender w spółkach
WŁODZIMIERZ KARPIŃSKI:„Za chwilę mi się nałoży w latach wyborczych jakaś p... polityka genderowa. Balans, wzorce, Francja, Skandynawia. Już mnie zaczyna podszczypywać pani pełnomocnik”.
JACEK KRAWIEC:„Dokładnie. Mogę cię powiedzieć, bo myśmy ten temat analizowali, jak była Oliwa (Grażyna Piotrowska-Oliwa) w zarządzie u nas... Jak jeżdżę na europejski okrągły stół... są wszystkie największe firmy przemysłowe oprócz instytucji finansowych, i tam jest jedna kobieta na 50 osób. W tej branży, bo masz ratio absolwentów politechniki 10 do 1”.
Omówienie: Polityk i menedżer rozmawiają o postulowanych przez Kongres Kobiet parytetach lub kwotach w spółkach Skarbu Państwa i wynikających z tego kłopotach. Pierwsze rozwiązanie idące w tym kierunku wprowadził poprzednik Karpińskiego Mikołaj Budzanowski w postaci dobrych praktyk, które miały dotyczyć nominacji w 19 kluczowych dla państwa spółkach. Widać, że Karpiński próbuje kontynuować te działania. Ma to być atutem PO i pokazywać, że wychodzi naprzeciw postulatom środowisk feministycznych. Jednak napotyka na problemy kadrowe. W innej części rozmowy minister proponuje, by do zarządu PKN Orlen nominować jedną z pracownic spółki, co spotyka się z oporem prezesa.
O zainteresowaniu PKN Orlen akcjami chorwackiego INA
JACEK KRAWIEC:„Nie stać nas na 100 proc. INA [...]. Byłem u Hernadiego, który się nie może ruszyć z Budapesztu. I on mi mówił, że oni grają na sprzedaż tego Rosjanom. [...] Ja tam jadę, żeby się dowiedzieć, jaka jest cena. Bo to, co wyceniają, to jest za dużo o parę miliardów. To, co musielibyśmy dziś zapłacić, to jest 15 mld i wiesz, nie stać nas na taki lewar [...]”.
Omówienie: Orlen interesował się inwestycją w INA od dawna, ofertę na zakup 25 proc. udziałów złożył już w czerwcu 2002 roku. Już wtedy konkurował z rosyjskim Łukoilem, austriackim OMV i właśnie węgierskim MOL-em. Polska spółka nie załapała się wtedy nawet na tzw. krótką listę, czyli nie została zaproszona do finałowej tury negocjacji. Ostatecznie wygrali Węgrzy, którzy w listopadzie 2003 r. objęli 25-proc. pakiet plus jedną akcję INA. MOL na tym jednak nie poprzestał: pod koniec 2008 r. zwiększył posiadany pakiet do ponad 47 proc. i stał się większym akcjonariuszem niż chorwacki rząd (w kolejnych latach pakiet ten zwiększył się do 49 proc.). MOL w 2009 r. zawarł z władzami w Zagrzebiu porozumienie, zgodnie z którym przejął zarządzanie menedżerskie nad spółką. To właśnie te dwie operacje wzbudziły podejrzenia chorwackich śledczych. Podejrzewają oni Zsolta Hernadiego – prezesa MOL – o wręczenie ówczesnemu premierowi Chorwacji Ivo Sanaderowi 10 mln euro łapówki, by przejąć kontrolę nad INA. We wrześniu 2013 r. sąd w Zagrzebiu wydał nakaz aresztowania Hernadiego. Jesienią ubiegłego roku węgierska firma podjęła też rozmowy z chorwackim rządem w sprawie przyszłości INA. Ale jednocześnie zasugerowała, że może sprzedać akcje chorwackiej spółki. I o tej planowanej sprzedaży prawdopodobnie mówi prezes PKN Orlen.
Z rozmowy wiceprezesa PGNiG Andrzeja Parafianowicza, Sławomira Nowaka i płk. Dariusza Zawadki
O libijskich złożach PGNiG
ANDRZEJ PARAFIANOWICZ:„Złoże jest na tyle duże, że opłaca się już wydobywać, jest naprawdę duże. Mało tego, jest wysoce prawdopodobne, że ten gaz jest tylko czapą nad morzem ropy”.
DARIUSZ ZAWADKA:„A to macie koncesję na to?”.
A.P.:„Mamy, mamy. I teraz uważaj, po wszystkich badaniach [...]. Jeszcze dwa odwierty trzeba zrobić. Później badania, analizy, wynik będzie we wrześniu 2015. To myślę, że rząd dokopał się do morza ropy”.
Omówienie: Na początku października ubiegłego roku DGP informował o odkryciu dużych złóż gazu przez PGNiG w Libii na koncesji Murzuq. National Oil Corporation (NOC), libijski koncern naftowy, który od 2008 r. współpracuje z polską spółką przy wierceniach, podawał wówczas, że na pierwszym odwiercie PGNiG w tym kraju uzyskano przepływ gazu na poziomie ok. 115 tys. m sześc. na dobę. Rocznie wydobycie z takiego pojedynczego otworu sięgnęłoby 41 mln m sześc., a to setna część polskiego wydobycia gazu.
Rozmowa o libijskim złożu jest o tyle ciekawa, że ówczesne informacje PGNiG komentowało raczej wstrzemięźliwie, sugerując nawet wycofanie się z Afryki Północnej. Co więcej, spółka pod koniec stycznia tego roku, czyli na krótko przed nagraną wypowiedzią swojego wiceprezesa, ze względów bezpieczeństwa wycofała z Libii wszystkich swoich pracowników.