Namiot zamiast nowego terminalu lotniska, oddawane w ostatniej chwili i mocno przepłacone stadiony, niezrealizowane dwie trzecie z zaplanowanych inwestycji... Na dwa tygodnie przed rozpoczęciem mundialu brazylijscy organizatorzy bardziej niż o formę swoich zawodników muszą się martwić o to, czy uda się je przeprowadzić bez fatalnych wpadek. Inaczej wielka impreza może stać się dla kraju wielkim obciążeniem na następne lata.
Doszło już nawet do tego, że rozmaite grupy niezadowolonych zapowiadają masowe protesty podczas mistrzostw. O tym, że są one realne, najlepiej świadczą zamieszki, które towarzyszyły zeszłorocznemu Pucharowi Konfederacji, czyli rozgrywkom mającym być organizacyjnym sprawdzianem dla gospodarzy. Teraz z każdym miesiącem wśród Brazylijczyków – narodu zakochanego w futbolu jak nikt inny – przybywa przeciwników organizacji mundialu w ich kraju. Tę frustrację można w dużym stopniu zrozumieć, bo już teraz widać, że wiele rzeczy nie wyszło tak, jak powinno.