W ubiegły czwartek Parlament Europejski dokonał kolejnego bardzo ważnego kroku ku wdrożeniu dyrektywy ws. jednolitych ładowarek. Jak stwierdzili europosłowie, do wszystkich telefonów komórkowych sprzedawanych w UE powinna być dostępna uniwersalna ładowarka. To obniży koszty, zmniejszy ilość odpadów oraz zaoszczędzi kłopotów użytkownikom. Czy tak się stanie?
Po 2011 roku wiele firm wprowadziło już ładowarki z wyjściem microUSB. Jedną z tych, która nadal zarabia na niekompatybilnym sprzęcie z innymi urządzeniami ,jest Apple. Gigant z Cupertino od samego początku idzie własną drogą, stosując całkiem odmienne końcówki do wszelkich swoich urządzeń, w szczególności mobilnych: smartfonów i tabletów.
W 2008 roku Apple wypuściło na rynek smartfona iPhone 3G złączem 30-stykowym i ładowarką USB. Bez tego kabla naładowanie produktu Apple były absolutnie niemożliwe, choc wkrótce pojawiły się tańsze zamienniki. Amerykańska firma jednak nie dała za wygraną i kilka lat pózniej nowe wersje tabletów iPad, jak i smartfonów iPhone pojawiły się z nowym złączem, tzw. lightning.
Z czego wynikała ta praktyka? Brak możliwości skorzystania z innych kabli i ładowarek niż oryginalnych Apple, wymuszała na klientach kupowanie o wiele droższego osprzętu do swoich urządzeń. W szczególności, kiedy kable te zużywały się lub ulegały awarii, klient pozostawał bez żadnego wyboru. O ile kabel Apple kosztuje w autoryzowanym salonie ok. 25 dolarów, o tyle zamienniki na Allegro można już nabyć za 10 złotych. Dlaczego Apple starało sie przez te wszystkie lata uprzykrzyć życie swoim klientom i uszczuplić ich portfele? Tego firma z Cupertino nigdy oficjalnie nie komentowała.
Chińscy producenci zamienników też nie mają łatwo z Apple. Ostatnia "duża” aktualizacja oprogramowania iOS 7 zablokowała bowiem możliwość korzystania z zamienników. Oczywiście są próby obejścia tego problemu poprzez tzw. jailbrake, czyli zainstalowanie nieautoryzowanego przez Apple oprogramowania na telefonie czy tablecie lub podłączanie zamienników poprzez urządzenia zbiorcze USB, ktore oszukują system iOS7.
Pytanie tylko, czy to ma sens. Tego typu praktyki mogą skończyć się awarią urządzeń, które jak wiemy nie są najtańsze na rynku. Ponadto ładowarki, jak i kable do nich to nie jedyny segment biznesu, jaki wymyślił sobie Apple. Firma bez skrępowania sprzedaje końcówki do urządzeń peryferyjnych, takich jak aparaty fotograficzne, karty pamięci, drukarki itp. za kilkadziesiąt dolarów za sztukę.
Dlatego nawet, jeśli Apple zgodziło się na sprzedaż na rynku unijnym ujednoliconych ładowarek, to nadal nikt nie zabroni, aby firma żądała od swoich klientów horrendalnych sum za dodatkowy osprzęt.