Kryzys dotknął w końcu importerów aut dotąd na niego odpornych. Honda redukuje pracowników w związku z wchłonięciem niezależnej do tej pory polskiej spółki i uczynieniem z niej przedstawicielstwa. Reprezentanci firmy potwierdzają informacje, ale nie podają szczegółów. – W wyniku centralizacji Honda w Polsce dostosowuje strukturę organizacyjną. Proces restrukturyzacji jest w toku.
Kryzys dotknął w końcu importerów aut dotąd na niego odpornych. Honda redukuje pracowników w związku z wchłonięciem niezależnej do tej pory polskiej spółki i uczynieniem z niej przedstawicielstwa. Reprezentanci firmy potwierdzają informacje, ale nie podają szczegółów. – W wyniku centralizacji Honda w Polsce dostosowuje strukturę organizacyjną. Proces restrukturyzacji jest w toku.
Za wcześnie na podsumowanie – mówi Iwona Legęć, szef PR w Honda Motor Europe Poland Branch. Nie precyzuje, ilu z ok. 50 pracowników straci pracę.
To niewiele w porównaniu do wielkich zakładów produkcyjnych, jakie koncerny motoryzacyjne mają w Polsce. Na początku roku tyski Fiat zwolnił 1450 osób. Dotąd nie wiadomo, czy sytuacja w tej fabryce wraca do normy. W tym roku szefostwo zakładu planuje wyprodukowanie 290 tys. aut – o 60 tys. mniej niż przed rokiem. O tym, że jest lepiej, świadczyć ma zestawienie z wcześniejszymi czarnymi prognozami. Zgodnie ze scenariuszem z początku roku produkcja w zakładzie miała zmniejszyć się do 255 tys. pojazdów.
Na tym tle lepiej miewa się fabryka Opla w Gliwicach, która w tym roku wyprodukuje 120 tys. samochodów – tylko 5 proc. mniej niż rok temu. Problem w tym, że fabryka wciąż pracuje na pół gwizdka, bo roczne zdolności produkcyjne zakładu wynoszą 207 tys. pojazdów.
Według Andrzeja Korpaka, dyrektora zakładu General Motors Manufacturing Poland w Gliwicach, przyszły rok będzie lepszy. Jednak również bez fajerwerków. Szybki wzrost – według Korpaka – możliwy będzie dopiero w 2015 r., gdy do produkcji wejdzie nowy model – Astra V.
Eksperci mają problem z jednoznaczną oceną sytuacji na rynku motoryzacyjnym. Wojciech Drzewiecki, szef instytutu Samar monitorującego krajowy rynek motoryzacyjny, uważa, że sygnały świadczą tylko o tym, iż wciąż nie możemy tak naprawdę odtrąbić końca kryzysu. – Mamy do czynienia z dużą niepewnością i brakiem stabilizacji. Jest to związane nie tyle ze sprzedażą na polskim rynku, ile w ogóle w Europie – uważa Drzewiecki.
Przypomina, że szczególnie kondycja fabryk samochodów i poddostawców uzależniona jest od popytu na zachodnioeuropejskich rynkach. Sytuacja spółek importerskich oraz dilerów już w mniejszym stopniu. Jednak Drzewiecki zastrzega, że wbrew statystykom wykazującym wzrost rejestracji nowych aut w Polsce także w tym segmencie mamy do czynienia ze spadkiem popytu wewnętrznego. Według niego statystyki sprzedaży importerów i dilerów sztucznie nakręca reeksport, który jest wynikiem wyłącznie różnic kursowych. Gdy złoty będzie mocniejszy, także sprzedawcy samochodów będą mieli problemy.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama