Cieszy, że nasze huty, kopalnie, fabryki samochodów bronią nas przed skutkami ekonomicznych nawałnic, ale czy na długo? Czy europejski przemysł będzie nadal konkurencyjny wobec firm z USA czy Dalekiego Wschodu? Modne są teraz takie hasła, jak innowacyjność czy robotyzacja. Racja.
Bez modernizacji zakładów nie ma co myśleć o potędze europejskich koncernów, zwłaszcza że taki handicap jak tania siła robocza z krajów wschodniej części kontynentu już prawie nie istnieje. O jednym tylko Bruksela zapomina: firmy przemysłowe, by sprostać globalnym rywalom, muszą mieć dostęp do tanich paliw i energii.
A unijni urzędnicy nie robią zbyt wiele, by promować poszukiwania surowców, choćby z łupków. Za to nękają firmy pozwoleniami na emisje albo promują bardzo drogą energię odnawialną. Tymczasem np. w Stanach rewolucja łupkowa już owocuje niskimi cenami energii, dzięki którym firmy przemysłowe wracają do Ameryki. Pora na europejską odpowiedź.