Rosja zagroziła Białorusi ograniczeniem importu produktów spożywczych. Natomiast Mińsk rozważa możliwość wstrzymania tranzytowych dostaw rosyjskiej ropy do Europy Zachodniej.

Konflikt gospodarczy między Rosją a Białorusią narasta od kilku tygodni. Zaczęło się od tego, że na Białorusi aresztowano rosyjskiego przedsiębiorcę - szefa koncernu nawozów potasowych Uralklij, Władisława Baumgertnera. Mińsk oskarżył go o nadużycia finansowe, które naraziły państwo białoruskie na straty sięgające stu milionów dolarów.



W odwecie Moskwa ograniczyła o 20 procent dostawy ropy dla białoruskich rafinerii. Rosjanie twierdzą, że muszą wymienić część rur na jednym z ropociągów "Przyjaźń". Płynie nim surowiec między innymi do Polski i Niemiec.



Takie działania Rosji nie pozostały bez odpowiedzi Białorusi. Politolog Sierhiej Musiejenko, współpracujący z administracją Aleksandra Łukaszenki oświadczył w jednym z wywiadów, że "skoro ropociąg nie nadaje się do użytku, to Białoruś go zamknie".



Ostatnim - na razie? - akcentem rosyjsko-białoruskich potyczek jest zapowiedź rosyjskich służb sanitarnych możliwości wprowadzenia dodatkowej kontroli jakości białoruskich produktów spożywczych, głównie nabiału. Ograniczenie dostaw byłoby dla białoruskiego budżetu poważnym ciosem finansowym.