Sektor bankowy przechodzi kolejną falę konsolidacji. Czemu służą te połączenia? Banków ubywa, ale przejmującym wcale nie jest łatwiej rosnąć. Przykłady pokazują, że mieć więcej nie oznacza być większym.
Sektor bankowy przechodzi kolejną falę konsolidacji. Czemu służą te połączenia? Banków ubywa, ale przejmującym wcale nie jest łatwiej rosnąć. Przykłady pokazują, że mieć więcej nie oznacza być większym.
Rozpoczęta wczoraj sprzedaż ponad 20-proc. pakietu akcji Banku Zachodniego WBK przez belgijską grupę KBC i hiszpańskiego Santandera to, paradoksalnie, zwieńczenie jednej z największych w ostatnich latach fuzji w naszym sektorze bankowym. Po przyłączeniu do BZ WBK Kredyt Banku powstała instytucja o aktywach przekraczających 100 mld zł, a jej udział w aktywach sektora to ok. 7,5 proc. Zdecydowanie przebije 8 proc., gdy dojdzie jeszcze do (wymuszonego przez nadzór) przyłączenia Santander Consumer Banku.
Jakie są perspektywy konsolidacji sektora bankowego w tym roku? Na rynku cały czas mówi się o kilku potencjalnych celach przejęć. W nieoficjalnych rozmowach najczęściej wymieniany jest Bank Millennium należący do portugalskiej grupy BCP. Jak pisaliśmy niedawno w DGP, szwedzki właściciel wystawił na sprzedaż również Nordea Bank Polska.
Wspólną cechą obu banków są duże portfele kredytów hipotecznych denominowanych w walutach obcych. Dlatego nie dziwią deklaracje takie, jak złożona kilka dni temu przez Luigiego Lovaglia, prezesa Banku Pekao: – Mamy mocną pozycję płynnościową i kapitałową, możemy odegrać ważną rolę w konsolidacji polskiego systemu bankowego. Naszym obowiązkiem jest analiza każdej możliwości, która tworzyłaby wartość dla banku. Jednak wycena banku z dużym portfelem kredytów we frankach jest trudna.
Fajerwerków, jeśli chodzi o konsolidację sektora bankowego, nie spodziewa się Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP: – Ten rok nie będzie przełomowy z punktu widzenia przejęć w bankowości. Z perspektywy czasu przełomem mogą okazać się lata 2010–2015. Proces konsolidacji cały czas trwa. Znikają takie marki, jak Polbank, Allianz Bank, Kredyt Bank czy Fortis Bank. Zapewne wówczas na pewien czas konsolidacja na polskim rynku się zatrzyma.
A więc będzie podobnie jak w przeszłości. Do tej pory mieliśmy już kilka dużych fal konsolidacyjnych. W ciągu ostatnich dwudziestu lat można naliczyć około 70 przypadków banków, które znikły z naszego rynku, bo zostały przyłączone do innych.
Na początku były to głównie małe prywatne spółki, których właściciele nie poradzili sobie z zarządzaniem, nie mieli wystarczających środków na dokapitalizowanie albo wyprowadzili (niewielkie) pieniądze klientów, udzielając kredytów, które nigdy nie miały być spłacone. Później były połączenia związane z prywatyzacją i konsolidacją banków europejskich. W pierwszym wypadku nowi właściciele łączyli najczęściej swoje nabytki z działającymi już u nas filiami (dodatkowo – z trudnymi bankami, których wspomożenie było w latach 90. warunkiem zgody na wpuszczenie do Polski zagranicznych graczy), w drugim – sklejano polskie spółki córki dwóch banków łączących się np. w Niemczech. Koronny przykład to fuzja Banku Przemysłowo-Handlowego (kontrolowanego przez HypoVereinsbank) z Powszechnym Bankiem Kredytowym (należącym do Banku Austria Creditanstalt). Ostatnia fala fuzji jest związana z kryzysem finansowym, który nie wszystkim pozwala pozostać na naszym rynku (najlepszy przykład: grupa KBC).
W historii konsolidacji polskiego sektora bankowego szczególne są losy dwóch banków.
Pierwszy to Pekao. W drugiej połowie lat 90. decyzją urzędników wziął on pod swoje (państwowe jeszcze) skrzydła trzy inne instytucje kontrolowane przez Skarb Państwa. Kilka lat później, gdy pozyskany w ramach prywatyzacji inwestor – włoski UniCredit – kupił niemiecką grupę HVB (dawniej: HypoVereinsbank), łupem Pekao miał paść Bank BPH. Tym razem (już zupełnie inni) urzędnicy byli przeciwni fuzji – ostatecznie BPH został podzielony, ale i tak było to największe z dotychczasowych przejęć na naszym rynku, biorąc pod uwagę udziały rynkowe inkorporowanych instytucji.
Drugi szczególny przypadek to Bank Zachodni WBK. Po przyłączeniu Kredyt Banku stał się on absolutnym rekordzistą pod względem przyłączonych banków w swojej nieco ponaddwudziestoletniej historii. Najpierw niewielkich konkurentów przyłączały poznański Wielkopolski Bank Kredytowy i wrocławski Bank Zachodni (bardziej aktywny był nawet ten drugi). Gdy BZ i WBK zostały połączone przez wspólnego właściciela – irlandzką grupę AIB – zainteresowanie konsolidacją na dziesięć lat przygasło. W latach 90. jeszcze bardziej znany z przejęć był Kredyt Bank. Efekt: kilka tygodni temu wniósł wiano w postaci ośmiu podbojów z czasów wczesnego rozwoju naszego sektora.
Przykłady BZ WBK i Pekao mogą posłużyć również do tego, by ocenić, na ile fuzje są skuteczne w budowie pozycji rynkowej. I tu lekkie zaskoczenie: BZ WBK, który – jak pamiętamy – ma 7,5-proc. udział w aktywach sektora bankowego, w ciągu dwudziestu lat przejął banki, których łączne udziały wynosiły blisko 6 proc. (sam Bank Zachodni w 1993 r. kontrolował 2 proc. aktywów sektora bankowego).
Wniosek? Tak zwany wzrost organiczny był wolniejszy niż średnia rynkowa. W przypadku Pekao sprawa jest jeszcze bardziej ewidentna: zsumowane udziały bezpośrednio przyłączonych banków to 14,8 proc. Rynkowy udział Pekao na koniec minionego roku: 11 proc.
Pod koniec lat 90. połączenie banków z tzw. Grupy Pekao reklamowano hasłem „1+1+1=1”. Copywriterzy mieli rację.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama