Na liście przygotowanej przez Urząd Komunikacji Elektronicznej jest 41 958 miast, miasteczek, wsi i osad, a łącznie wszystkich miejscowości jest w Polsce niecałe 57,5 tysiąca. Wieś Łukowo na Mazowszu całkiem wykluczona, Rzyczkowo w Wielkopolsce trochę ponad 5 proc. mieszkańców podłączonych do szybkiej sieci, Rucianka, osiedle w mazurskim mieście Młynary, też bez jednej linii szerokopasmowej.
Ewidencja przygotowana przez UKE w związku ze zobowiązaniem wynikającym z unijnej Agendy Cyfrowej, że do końca tego roku każdy Polak ma mieć dostęp do internetu, nie napawa optymizmem. – Wyłania się z niej obraz wielkiej plamy z nielicznymi wyspami, czyli dużymi miejscowościami, w których ta infrastruktura już jest zbudowana – ocenia Piotr Marciniak z Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, zrzeszającej małych i średnich dostawców usług telekomunikacyjnych. Te dane stawiają pod znakiem zapytania szanse realizacji Narodowego Planu Szerokopasmowego, który został ogłoszony pod koniec ubiegłego roku.
Zamierzenia Planu są ambitne: do końca tego roku sto procent Polaków z dostępem do internetu, do 2020 r. już wszyscy z dostępem do sieci o prędkości co najmniej 30 Mb/s, z czego co najmniej połowa gospodarstw z siecią powyżej 100 Mb/s. Takie wymagania narzuciła nam europejska Agenda Cyfrowa.
Mamy sporo do nadgonienia. W 2012 r. tylko 67 proc. gospodarstw miało dostęp do internetu szerokopasmowego. Unijna średnia jest o 5 pkt proc. wyższa. Szczególnie daleko nam do Skandynawii – w Danii, Szwecji i Finlandii ponad 85 proc. gospodarstw korzysta z szybkiej sieci. Dużo gorzej wypadamy w statystyce dotyczącej penetracji łączy szerokopasmowych, czyli liczby łączy umożliwiających dostęp do szybkiego internetu na 100 osób. Na początku 2011 r. wskaźnik ten wynosił 16 proc., gorzej jest tylko w Rumunii i Bułgarii. Unijna średnia to 26,5 proc., a w Danii i Holandii wskaźnik sięga 40 proc.
Nowoczesne, szybkie sieci zbudowano do tej pory głównie w miastach. – System zaprojektowany w ten sposób, że sieci szkieletowe zostaną wybudowane przez samorządy, czyli województwa, sieć dla wykluczonych cyfrowo zapewnią gminy, finansując ją z dotacji z działania 8.3, a ostatnią milę wybudują sami przedsiębiorcy, współfinansując ją z działania 8.4, okazał się fikcyjny – dodaje Marciniak. Już w ubiegłym roku NIK alarmowało, że budowa sieci szkieletowej, czyli podstawowych, największych łączy, jest poważnie zagrożona. Do dziś ledwie kilka województw zdołało ogłosić przetargi na jej budowę. – A fundusze na walkę z wykluczeniem cyfrowym i budowę ostatniej mili okazały się problematyczne do wykorzystania. W ubiegłym roku zdecydowano więc, że do działania 8.3 samorządy nie muszą nawet gwarantować własnego wkładu, całość pokryją fundusze – komentuje Andrzej Piotrowski, ekspert ds. rynku telekomunikacyjnego z Centrum im. Adama Smitha. To nie gwarantuje sukcesu, bo nie da się rozwoju i innowacji urzędniczo zaplanować. – Stopująco na te inwestycje działa to, że nie ma woli wspólnego budowania sieci szerokopasmowej razem z inną infrastrukturą: kanalizacyjną, wodociągową, elektryczną. Za każdą z nich odpowiadają inni urzędnicy, którzy nie chcą i nie potrafią się porozumieć – tłumaczy Piotrowski.
– Co będzie się działo z tymi sieciami, gdy już nawet uda się je wybudować – dodaje Marciniak. – Sfinansowane z dotacji unijnych niekoniecznie będą miały zagwarantowane środki na dalsze utrzymanie. Użytkownicy będą musieli zacząć płacić za internet na warunkach rynkowych i niestety może się okazać, że wiele osób pomimo dostępu do sieci i tak nie będzie z niej korzystać – tłumaczy ekspert.