Polska będzie gotowa do euro najwcześniej w 2016 r. Berlin, Paryż, Londyn potrzebują nas bez względu na to, jaką mamy walutę – mówi DGP Ludwik Kotecki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów.
Polska z różnych względów: politycznych, ekonomicznych i historycznych, musi być jak najściślej związana z Europą, więc to nie kwestia czy, ale kiedy. Jasne, że nie w każdej chwili i nie w każdych warunkach. My musimy być przygotowani, ale także strefa euro musi się naprawić, czyli wprowadzić rozwiązania, które uchronią ją przez takim kryzysem, do jakiego doszło. Musimy również mieć gotowy mechanizm zarządzania kryzysem.
Reklama
Nie ma sytuacji zero-jedynkowej: jak nie wejdziemy teraz, to wszystko się przed nami zamknie. Musimy wiedzieć, dokąd ten pociąg jedzie i czy jest sprawny, więc choć mamy bilet w ręku i chcemy z niego skorzystać, to na razie do pociągu nie powinniśmy wsiadać. Zresztą sami nie jesteśmy spakowani, bo nie spełniamy kryteriów. Nie jesteśmy gotowi do tej podróży. I nie mam na myśli jedynie braku pełnej konwergencji prawnej, czyli kwestii zmiany konstytucji.
Ten kalendarz, choć dotyka konstytucji, wynika z prostej ekonomicznej kalkulacji. Nie możemy wejść do ERM II bez zmienionej konstytucji lub pewności, że gdy będziemy w ERM II, uda się ją zmienić. Inaczej będzie to obarczone ogromnym ryzykiem. Jeśli okazałoby się, że są kłopoty ze zmianą ustawy zasadniczej, to kurs złotego w korytarzu walutowym byłby narażony na silne wahania. Po drugie, co się stanie, jeśli po dwóch latach pobytu w ERM II nie udałoby się zmienić konstytucji i do euro byśmy nie weszli. To mogłoby okazać się pułapką, do tego bardzo kosztowną, w której się zatrzaśniemy. Zostaniemy w sytuacji zawieszenia, jeszcze nie mamy euro, ale złoty już nie jest elastyczny, bo działa w rygorach korytarza walutowego. Dlatego naszym założeniem zawsze było być w nim maksimum dwa lata, czyli minimum tego, czego wymaga Bruksela.
Ale jakich? Nasz główny problem to zmiana konstytucji, Unia odpuści nam kryterium konstytucji?
Ekonomicznych dziś nie spełniamy. Zresztą z powodu kryzysu panuje zamieszanie w ich wyznaczaniu. Na przykład kryterium inflacji nie spełniamy, bo jego wyznacznikiem są Szwecja, Irlandia i Grecja, czyli jeden kraj spoza strefy euro i dwa kraje objęte programem ratunkowym. Tak samo byłoby w przypadku stóp procentowych, ale wyłączono Irlandię i Grecję, bo są w programie, i zostaje nam Szwecja z bardzo niskimi stopami oraz Polska z najwyższymi w Europie. To pokazuje nieprzystawalność kryteriów do sytuacji.
Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że inflacyjne spełnimy w drugiej połowie roku. Uważam, że ten termin dotyczy także spełnienia kryterium stóp procentowych, choć tu dużo do zrobienia ma nasza RPP.
To byłoby nowe, wewnętrzne kryterium. Nie bardzo rozumiem, jak można podejść do określenia jego odpowiedniego poziomu.
Technicznie jest to możliwe najwcześniej w 2016 lub 2017 r., ale może się stać później z powodów ekonomicznych i politycznych i u nas, i w strefie euro. Na razie klimatu nie ma.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(1)
Pokaż:
Czyli UE to była od samego początku zwykła ściema dla "Polaczków". Chodziło głównie o poszerzenie UE i uzależnienie zaboru tych państw od jej wewnęrznych praw. Jest to nic innego jak powolne pozbawianie państwowości i cech narodowościowych danego państwa. Zadłużano te kraje niemiłosiernie (tylko za rządów Tuska grubo ponad 300 miliardów).
Teraz UE powiedziała tym krajom radźcie sobie sami, my stara Unia jesteśmy bogaci, a wy bądźcie naszymi "pariasami". Perfidia tego planu polega na tym, że tak zadłużone celowo kraje jak nasz, muszą podejmować wszelkie kroki anty narodowe w tym pozbywając się własnej pąństwowości poprzez ograniczanie Konstytucji (żeby przyjąć Euro musi być ona zmieniona). Wcześniej już zdeptano Konstytucję wprowadzając (za namową UE) wiek emerytalny 67 lat, czy kwotową waloryzację emerytur- łamiąc konstytucyjne prawa nabyte i prawo równości - tak twierdzi wielu niezależnych prawników.
TK (w dużej jego części członków) postąpił tak jak chciał zaborca , a nie jak sprawiedliwy Trybunał i to jest właśnie przykład antypaństwowości.
Dlatego to nie pociąg nam odjeżdza, ale "nasze" władze" podległe nie narodowi jak mówi Konstytucja RP, ale podległe władzom UE, nie są jeszcze w stanie na dziś obalić Konstytucji bo do tego potrzeba 2/3 głosów. Debata dopiero określi kierunek zmian. Pan Kotecki nie myli się co do jednego, pociąg nie odjeżdza ( tylko tyle) ale przy następnym rozkładzie jazdy nie zabierze już Polskę ale odpaństwowiony, poddańczy kraj, mogący funkcjonować na zasadach okupacyjnych.
Oczywiście nie musi to być takie straszne, gdyż kiedyś nawet podczas 3-krotnych zaborów wielu "polskim POwstańcom" żyło się całkiem nieźle.
Na koniec tylko jedno pytanie: czy jest inne wyjście? Na to sobie każdy musi odpowiedzieć sam, we własnym sumieniu.