Jedni uważają, że nie ma się co spieszyć, inni - że będąc poza strefą euro nic nie znaczymy w Unii Europejskiej. Od naszego wejścia do Wspólnoty minęło już osiem lat, a tematu przyjęcia wspólnej waluty unikamy jak ognia. Choć pojawiają się głosy, że politycznie na takim niezdecydowaniu wiele tracimy.

Były minister do spraw europejskich, a obecnie wicegubernator Banku Rozwoju Rady Europy Mikołaj Dowgielewicz uważa, że strefa euro się stabilizuje i radzi sobie z problemami. "Trzeba wziąć zatem byka za rogi i powiedzieć, w którą stronę idziemy" - mówił w rozmowie z IAR były minister.

Zdaniem Dowgielewicza, warto być gotowym w 2015 roku, po wyborach parlamentarnych wprowadzić zmiany w konstytucji i wejść do strefy euro w 2017 roku. W przeciwnym razie nie będziemy uczestniczyć w ważnych decyzjach dotyczących przyszłości Europy. "Polski nie stać, by być satelitą poza orbitą Unii Europejskiej, która będzie się opierała na strefie euro", powiedział Dowgielewicz.

Prezes Centrum Strategii Europejskiej demosEUROPA Paweł Świeboda powiedział, że eurostrefa się zmienia i jest oparta na coraz lepszych fundamentach. Podkreślił, że członkostwo w strefie euro może nam wyjść na zdrowie, bo to co tam zastaniemy to silniejsza dyscyplina fiskalna i większa gwarancja stabilności na przyszłość.

Cornelius Ochamnn z niemieckiej Fundacji Bertelsmanna radzi nam, byśmy się nie ociągali z decyzją w sprawie wejścia do strefy euro. Według eksperta, im szybciej, tym lepiej. Tu, jak tłumaczył, nie chodzi bowiem o chwilowe korzyści w byciu poza borykającą się z problemami strefą euro, tylko polityczne konsekwencje.

Gospodarczo korzystamy na tym, że nie jesteśmy w strefie euro, politycznie tracimy, uważa z kolei doktor Agnieszka Łada z Instytutu Spraw Publicznych. Jak mówi, to nas pozbawia wpływu na ważne decyzje. Jej zdaniem, pierwszym możliwym terminem jest rok 2017.

Według doktora Piotra Wawrzyka z Uniwersytetu Warszawskiego, na tym, że teraz w strefie euro nie jesteśmy, korzystamy. Ekspert radzi, byśmy podejmując decyzję - spojrzeli na Grecję. "Gdyby nie była w strefie euro, najlepszym sposobem na opanowanie kryzysu byłaby dewaluacja własnej waluty, a tak nie może sobie na to pozwolić" - powiedział ekspert.

W podobnym tonie wypowiada się analityk ING TFI Paweł Cymcyk. Jego zdaniem, gdyby Polska była obecnie w strefie euro, zdecydowanie trudniej byłoby nam prowadzić politykę monetarną i działania, które mogą pobudzać naszą gospodarkę.

Na grudniowym szczycie Unii Europejskiej Donald Tusk wyraził przekonanie, że strona polska powinna jak najszybciej wypowiedzieć się w sprawie przyjęcia wspólnej waluty. Argumentował, że integracja Wspólnoty dokonuje się wokół unii gospodarczo-walutowej, więc w naszym interesie jest, byśmy byli w sercu Europy, a nie na jej peryferiach. Potrzeby zorganizowania referendum w tej sprawie szef rządu jednak nie widzi, bo - jak mówił - referendum akcesyjne było równocześnie akceptacją dla unii gospodarczo-walutowej.