Prawo i Sprawiedliwość, Ruch Palikota oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej przedstawiły już swoje propozycje gospodarcze; Solidarna Polska zapowiada, że pakiet ustaw gospodarczych zaprezentuje w najbliższym czasie.
24 września w Warszawie nad programem gospodarczym PiS będą debatować ekonomiści; taką dyskusję zaproponował lider partii Jarosław Kaczyński. Szef SLD Leszek Miller na rozmowę o programie Sojuszu zaprosił premiera Donalda Tuska i wicepremiera Waldemara Pawlaka. Także lider RP Janusz Palikot ogłosił, że chce wziąć udział w debacie z Tuskiem o finansach państwa. Szef SP Zbigniew Ziobro wezwał premiera do dyskusji o naprawie państwa polskiego.
Według dr. Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, gospodarka jest obecnie głównym tematem i to naturalne, że opozycja zabiera głos w tej sprawie. Podkreślił, że ciekawe jest, w jaki sposób partie chcą "obskrobać Platformę z wyborców": jedni z tej strony bardziej liberalnej, inni ze strony socjalnej. "To jest gra, która dopiero się zaczyna, a nie kończy" - zaznaczył ekspert. Jak dodał, programy partii ostatecznie ocenią wyborcy.
Socjolog odnosząc się do propozycji debat zauważył, że "każdy chce rozmawiać z tym, kto chce z nim najmniej rozmawiać". Jego zdaniem rozmowa jest potrzebna, ale gdy się rzuca wyzwanie na pojedynek, "to z grubsza musi się odpowiadać tej samej wadze gatunkowej". Tymczasem, jak zauważył ekspert, PiS jako główna partia opozycyjna chce debatować, ale nie z rządem (na debatę nie zaproszono ekonomistów ze strony rządu); SLD chce rozmawiać z rządem, ale nie jest największą siłą opozycyjną, a rządowi nie zależy na tym, "by dowartościowywać SLD".
W programie PiS pt. "Alternatywa" przewidziano m.in. połączenie PIT i CIT w jednej ustawie oraz nową ustawę o VAT; stawki podatkowe miałyby pozostać na obecnym poziomie. Partia Kaczyńskiego postuluje uproszczenie deklaracji podatkowych oraz precyzyjne określenie tych kosztów pracy, które można odliczyć od dochodu.
Kolejnym punktem programu jest podatek bankowy i od hipermarketów. PiS chce przejściowego wprowadzenia podatku obrotowego dla banków i wielkich sieci handlowych, które - według partii - różnymi metodami nie wykazują dochodów i w związku z tym nie płacą podatku dochodowego.
PiS proponuje ponadto 10-letni plan walki z bezrobociem obejmujący m.in. stypendia, zwolnienia podatkowe i dopłaty dla przedsiębiorców. Według założeń partii, dzięki planowi powinno powstać 1,2 mln nowych miejsc pracy. Plan objąłby przede wszystkim miasta poniżej 50 tys. mieszkańców, tereny wiejskie i gminy "zdegradowane ekonomicznie"; lista takich obszarów powinna być corocznie weryfikowana przez rząd.
Formacja ma też pomysł na wspieranie budownictwa mieszkaniowego. PiS postuluje powołanie specjalnych kas mieszkaniowych, gdzie można by odkładać przez dłuższy okres niewielkie sumy, by w końcu zyskać państwową premię. Partia chce też znieść pozwolenia na budowę domów jednorodzinnych.
PiS postuluje też wspieranie rodzin poprzez zwiększanie stawki, którą można odliczyć od podatku o 50 proc. za każde urodzone dziecko. Odliczeń można by dokonywać już od momentu poczęcia.
Program PiS zakłada ponadto przywrócenie możliwości przechodzenia na emeryturę w wieku 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn (ale z pozostawieniem wyboru, czy ktoś chce pracować dłużej). Ugrupowanie chce także m.in. wprowadzenia wyboru między ZUS i OFE, rezygnacji z opodatkowania rent i emerytur do 1 tys. zł, obniżenia składki rentowej dla pracodawców o 2 pkt. procentowe.
Pakiet projektów ustaw gospodarczych przedstawił też Ruch Palikota. Więcej propozycji Ruch ma zaprezentować na kongresie partii w Krakowie 13 października.
RP chce wprowadzenia podatku bankowego od transakcji finansowych; wprowadzenia tzw. "podatku wyjścia", który miałyby płacić firmy (np. hipermarkety), które inwestują w naszym kraju, natomiast zyski transferują za granicę. RP opracował też projekt ustawy o nadzorze nad stosowaniem cen transakcyjnych. Ruch postuluje wzmocnienie Komisji Nadzoru Finansowego poprzez m.in. zwiększenie liczebności jej składu i wprowadzenie 5-letniej kadencji na stanowisku przewodniczącego KNF.
Partia chce też, by obecne na rynku instrumenty finansowe były klasyfikowane według stopnia ryzyka inwestycyjnego z nimi związanego na te o dopuszczalnym, podwyższonym, wysokim, nadmiernym ryzyku lub ryzyku o charakterze hazardowym.
RP postuluje wprowadzenie rozwiązania "firmy na próbę": przez 3 pierwsze miesiące firma mogłaby działać bez potrzeby rejestracji, wymagane byłoby tylko jej zgłoszenie. Na kongresie w październiku Ruch chce też zaproponować m.in. rozszerzenie "metody kasowej VAT": firmy byłyby zobowiązane do zapłaty tego podatku dopiero wtedy, gdy same dostaną zapłatę za wykonane usługi.
Partia opowiada się za likwidacją umów śmieciowych pod warunkiem obniżenia składki na ZUS. RP chce też połączenia ZUS i KRUS oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rynku Rolnego z Agencją Rynku Rolnego oraz likwidacji CBA i IPN.
Z kolei SLD w przedstawionym w niedzielę programie społeczno-gospodarczym zaproponował utworzenie 3 dużych okręgów przemysłowych, powołanie nowego ministerstwa przedsiębiorczości w miejsce obecnych resortów: gospodarki i skarbu oraz Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych.
SLD chce wprowadzenia obowiązku odprowadzenia składek na ubezpieczenie społeczne z tytułu wszystkich "umów śmieciowych", z wyjątkiem umów drobnych. W programie jest też pomysł, aby pracodawcy zatrudniający pierwszego lub drugiego pracownika przez 18 miesięcy nie płacili składki do ZUS.
SLD chce wprowadzenia podatku od transakcji finansowych; usunięcia zatorów płatniczych przez wprowadzenie kasowego poboru VAT dla firm o obrotach do 800 tys. złotych.
Sojusz przypomniał też swój starszy postulat, by to staż pracy (35 lat dla kobiet, 40 lat dla mężczyzn), a nie wiek, decydował o przejściu na emeryturę. SLD proponuje ponadto "utrzymanie obniżonej składki do OFE (2 proc.)" oraz utworzenie publicznego OFE i w związku z tym - możliwość przejścia z prywatnego OFE do OFE publicznego. Opowiada się również za płacą minimalną w wysokości 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia; Sojusz chce też przywrócenia trzeciej, 40 proc. stawki podatkowej dla najlepiej zarabiających.
W najbliższym czasie pakiet ustaw gospodarczych zamierza złożyć Solidarna Polska. Ugrupowanie chce m.in. ograniczyć ilość dokumentów, których urzędy wymagają od przedsiębiorców. SP opowiada się za podatkiem od instytucji finansowych oraz od supermarketów.
Także SP chce wprowadzić ustawowo zasadę, że urząd skarbowy mógłby ubiegać się od firmy zapłaty podatku dopiero, kiedy ta dostanie zapłatę. Partia Zbigniewa Ziobry planuje coroczną obniżkę podstawowej stawki podatku VAT, docelowo do 19 proc.
SP opowiada się za zwolnieniem z podatku pierwszego tysiąca zł każdej emerytury i renty miesięcznie; proponuje wprowadzenie świadczenia rodzinnego na każde dziecko. Ugrupowanie chce również wydłużenia urlopów macierzyńskich i budowy systemu dopłat mieszkaniowych. Formacja chce też obniżenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn.
W ocenie przewodniczącego Towarzystwa Ekonomistów Polskich Ryszarda Petru, to dobrze, że partie w końcu przedstawiają programy gospodarcze, "bo jest jakiś konkret, temat do rozmowy". "To postęp w stosunku do tego, co było do tej pory. Niestety nie bardzo widzę, aby te programy rozwiązywały konkretne problemy w Polsce" - powiedział PAP Petru.
Jak zauważył, partie mają tendencję do wyboru metod, które mogą być popularne społecznie w czasie kryzysu, a więc na przykład dodatkowe obciążenie instytucji finansowych czy hipermarketów. "To są rzeczy popularne, które mogą dać dochody. Jednak zauważmy, że zarówno banki, jak i hipermarkety obciążenia przerzucą na klientów. Za taki podatek zapłaci Kowalski. To są pomysły polityczne, które nie sądzę, aby miały być zrealizowane, gdy te partie dojdą do władzy" - dodał Petru.
Ekspert zgadza się z diagnozą polityków PiS, RP, SLD i SP, że obecnie jednym z najpilniejszych wyzwań jest walka z bezrobociem. "Nie zgadzam się jednak z metodami" - dodał.
"Propozycje Sojuszu, żeby +składkować+ tzw. umowy śmieciowe, to najlepszy sposób na wzrost bezrobocia. Elastyczne umowy, przy swoich wadach, mają zaletę, że w czasie spowolnienia gospodarczego dają ludziom możliwość zatrzymania pracy. Przy ich braku ludzi się po prostu zwalnia. Miejsca pracy, które tworzy państwo poprzez ulgi, granty, tak jak chce PiS, są najdroższymi z możliwych" - ocenił ekonomista.