Rząd chowa faktyczne wydatki, by pokazać mniejszy deficyt – oceniają ekonomiści. Rząd będzie mógł pożyczyć w przyszłym roku Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych nawet 6 mld zł, czyli dwa razy więcej niż w tym roku. Pożyczki są wyjątkowo atrakcyjne: nieoprocentowane i choć teoretycznie udzielane na dwa lata, fundusz praktycznie nie musi ich spłacać.
Rząd chowa faktyczne wydatki, by pokazać mniejszy deficyt – oceniają ekonomiści. Rząd będzie mógł pożyczyć w przyszłym roku Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych nawet 6 mld zł, czyli dwa razy więcej niż w tym roku. Pożyczki są wyjątkowo atrakcyjne: nieoprocentowane i choć teoretycznie udzielane na dwa lata, fundusz praktycznie nie musi ich spłacać.
/>
Tradycyjną drogą zasilania FUS z budżetu są dotacje. Ten sposób finansowania to sztuczka. Wypłacając pożyczkę, MF nie zwiększa wydatków budżetu, więc nie wpływa na deficyt budżetowy. Nie wpływa też na deficyt sektora finansów publicznych. Dzieje się tak, bo pożyczka jest traktowana jako transfer wewnątrz tego sektora. Limit 6 mld zł pożyczki dla FUS to blisko 0,4 proc. PKB i jeśli takie wydatki zostały dopisane do dotacji, o tyle zwiększyłby się deficyt. A w planie na przyszły rok rząd postąpił bardzo śmiało: zwiększając limit pożyczek, zmniejszył wielkość dotacji do FUS do 37,1 mld zł, z prawie 40 mld zł w tym roku.
Ministerstwo wykorzystuje tę metodę chowania wydatków już czwarty rok. W 2010 r. limit wynosił 5,5 mld zł, w 2011 r. 6 mld zł. Tylko w tym roku rząd był wyjątkowo wstrzemięźliwy, ustalając limit na 3 mld zł i pożyczając FUS około 300 mln zł. W efekcie zadłużenie funduszu w budżecie na koniec przyszłego roku ma sięgnąć 21 mld zł, czyli około 1,3 proc. PKB. A choć taka forma zasilania FUS nie zwiększa deficytu, to widać ją we wzroście długu publicznego, bo żeby sfinansować pożyczki, budżet musi sprzedać papiery dłużne.
– Z pewnością pożyczki dla FUS to jedna z form ukrywania deficytu. Faktyczny obraz może się przez to zacierać – mówi Piotr Bujak, ekonomista banku Nordea. A to niejedyny sposób na księgowe zmniejszanie wydatków. Kolejny to pożyczanie pieniędzy z budżetu dla Krajowego Funduszu Drogowego, odpowiedzialnego za finansowanie publicznych inwestycji drogowych. Choć w tym przypadku limit w przyszłym roku wyraźnie się zmniejszy – do 3 mld zł z 8 mld zł w tym roku.
Eksperci są w stanie zrozumieć rząd. Piotr Kalisz, ekonomista banku Citi Handlowy, przypomina: mamy kryzys zadłużenia w Europie. Każda negatywna informacja – jak zwiększenie deficytu – może skończyć się przeceną polskich obligacji i osłabieniem złotego. Zdaniem analityka rząd kupuje czas i próbuje pokazać projekt budżetu w jak najlepszym świetle. – Wolelibyśmy, żeby było inaczej. Ale nie wyobrażam sobie, by teraz, gdy gospodarka zwalnia, rząd mocniej zaciskał pasa, by utrzymać deficyt na niskim poziomie – mówi ekonomista Citi Handlowego. Zauważa przy tym, że analitycy zwracają szczególną uwagę na potrzeby pożyczkowe budżetu, a w nich pożyczki dla FUS widać.
Piotr Bujak z Nordei przestrzega przed nadmiernym wykorzystywaniem zabiegów księgowych. Inny sztandarowy przykład to wypchnięcie KFD poza sektor finansów publicznych. W ten sposób wielomiliardowe zadłużenie KFD nie powiększa długu publicznego liczonego metodologią krajową, co oddala widmo przekroczenia ustawowego progu zadłużenia 55 proc. długu w relacji do PKB. I to w zasadzie jedyna korzyść, bo zobowiązania KFD widać w zadłużeniu według metodologii unijnej ESA 95, a to nią operują głównie analitycy i ekonomiści.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama