Z raportów banku nadesłanych do regulatora oraz szacunków analityków wynika, że do pakietu wynagrodzenia Pandita za 2011 rok w kwocie 15 mln dolarów trzeba doliczyć środki wieloletniego pakietu gratyfikacyjnego, ogłoszonego w maju zeszłego roku. Wówczas kwota wzrośnie do 53 mln dolarów. Szef banku otrzymał także w zeszłym roku od nowojorskiego kredytodawcy okrągłą sumę 80 mln dolarów za wykupienie w 2007 roku jego funduszu hedżingowego Old Lane Partners.
55-letni Pandit został wynagrodzony za to, że akceptując roczne wynagrodzenie w wysokości symbolicznego jednego dolara w latach 2009-2010 pomógł wyprowadzić bank z krawędzi bankructwa i zwiększył zapewnił 4-proc. wzrost zysków netto w zeszłym roku do kwoty 11,1 mld dolarów. Mimo to akcje straciły w zeszłym roku aż 44 proc., a przychody banku spadły prawie o 10 proc. wskutek zawirowań na rynkach w reakcji na kryzys zadłużeniowy w Europie.
“Nagroda jest bardzo hojna. To prawda, że Pandit pracował bardzo ciężko, ale to nie ma wiele wspólnego ze zwrotem kapitalu dla akcjonariuszy” – mówi Frank Glassner, szef Veritas Executive Compensation Consultants w San Francisco.
Pandit otrzymał w sumie więcej od Stuarta Gullivera, szefa brytyjskiego banku HSBC Holdings, który podobnie jak Citigroup, większość swoich zysków generuje za granicą. Gulliver dostał 7,95 mln funtów (12,5 mln dolarów) tytułem pensji, premii oraz opcji w akcjach za 2011 rok. Zysk netto banku wzrósł o 28 proc. do 16,8 mld dolarów, przychody nie uległy większej zmianie. Akcje HSBC także potaniały, o 23 proc.
Większość amerykańskich banków jeszcze nie podało zarobków swego kierownictwa za 2011 rok. Z raportu Citigroup wynika, że na wynagrodzenie Pandita składają akcje firmy, 1,67 mln dolarów rocznej pensji i 5,35 mln dolarów premii w gotówce, przyznanej mu po raz pierwszy od czterech lat.