Pieniądze wyciekają z banków na południu Europy, gdyż klienci wyprowadzają swoje depozyty z Grecji, Hiszpanii i Włoch, przenosząc je do mniej zadłużonych krajów takich, jak Niemcy – twierdzi agencja Bloomberg.

Całkowita wartość depozytów w Grecji spadła o 28 proc. w porównaniu ze szczytem z czerwca 2009 roku do kwoty 169 mld euro pod koniec grudnia – wynika z danych zgromadzonych przez Bloomberga. W Hiszpanii depozyty skurczyły się o 5 proc. w ciągu pięciu miesięcy do listopada zeszłego roku, kiedy wyniosły 934 mld euro, czyli najmniej od kwietnia 2008 roku. We Włoszech wartość depozytów osiągnęła w listopadzie kwotę 974 mld euro, zatem najniższy poziom od 18 miesięcy.

Niemieckie sejfy pęcznieją

Tymczasem w Niemczech depozyty wzrosły prawie o 10 proc. poczynając od maja 2010 roku, kiedy Grecji przyznano pierwszy pakiet ratunkowy. Wartość depozytów zwiększała się zresztą od końca 2009 roku niemal co miesiąc, za wyjątkiem pięciu miesięcy, i na koniec 2011 roku osiągnęła kwotę 2,15 bilionów euro. Gorsze prognozy gospodarcze dla strefy euro mogą obecnie przyspieszyć ten napływ – uważa Dario Perkins, ekonomista Lombard Street Research w Londynie.

„Istnieje wielkie systemowe ryzyko, jeśli ludzie stracą wiarę w utrzymanie się euro w Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech” – mówi Perkins – „Lokowanie pieniędzy w Niemczech dla zapewnienia ich bezpieczeństwa ma swoje uzasadnienia i właśnie na tym polega realne niebezpieczeństwo. Możliwość infekcji nie jest tu wkalkulowana, a posiadając depozyt bankowy możemy to dostrzec”.

Bankowe depozyty tradycyjnie rosną w grudniu, bo ludzie spieniężają swoje aktywa, aby mieć środki na święta zaś firmy przekazują do banków swoje wpływy. We Włoszech, gdzie zgodnie z niektórymi umowami o pracę pracownikom przysługuje trzynasta pensja, depozyty na koniec roku podskoczyły o 3,9 proc. do rekordowej kwoty 1 bln euro. W Hiszpanii klienci zasilili banki dodatkowymi środkami – wzrost o 0,9 proc. – zwiększając łączne depozyty na koniec roku do 942 mld euro.

Gotówka “powraca także do Szwajcarii, tak szybko jak to możliwe” – mówi Andrew Oakley, szef finansów w Actelion, drugiej szwajcarskiej firmie farmaceutycznej, uchylając się jednak od podania szczegółów. Poprzestaje na przestrodze: „Sytuacja w południowej Europie znacznie się pogorszy w drugim półroczu”.