PGNiG nie chce na razie sprzedawać swoich koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego. Liczy na to, że po badaniach złóż dostanie lepsze oferty.
Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wstrzymało poszukiwania kupców na udziały w swoich koncesjach poszukiwawczych. Wcześniej koncern deklarował, że zależy mu na pozyskaniu doświadczonych partnerów. Chodziło o to, by rozłożyć wysokie ryzyko – koszty związane z wierceniami na więcej niż jednego inwestora. Transakcja miała polegać na wymianie udziałów w koncesjach – PGNiG za dopuszczenie podmiotu do swoich licencji łupkowych (spółka ma ich 15, najwięcej w Polsce) oczekiwał dostępu do produkujących już złóż gazu za granicą.
Z naszych informacji wynika, że PGNiG liczył przede wszystkim na wejście na pola gazowe w Kanadzie lub USA. – Zgłosiło się do nas wiele firm. Rozmowy z zainteresowanymi nie przyniosły jednak zadowalających efektów – mówi nam Marek Karabuła, wiceprezes PGNiG.
Koncern kilka razy w tym roku zbierał oferty od spółek poszukiwawczych. Kontrahenci jednak za udziały w licencjach proponowali mało atrakcyjne złoża. Dlatego PGNiG zmieniło taktykę: choć dalej zaprasza firmy do współpracy, nie ukrywa, że do wymiany koncesji raczej nie dojdzie szybko. PGNiG liczy, że lepsze oferty pojawią się dopiero, gdy poznamy zasoby polskich złóż.
Dziś niewiele wiadomo o gazie łupkowym w Polsce. Wszelkie dane o naszych zasobach opierają się bowiem na szacunkach amerykańskich firm konsultingowych. Według wiceprezesa PGNiG spółka na razie skupi się na poszukiwaniach i wzbogaceniu wiedzy o niekonwencjonalnych złożach. – Dopiero wówczas pokażemy partnerom nasze udokumentowane zasoby – mówi Marek Karabuła. Najwcześniej więc do wymiany licencji może dojść w drugiej połowie przyszłego roku.
Tyle nie zamierza czekać inny polski koncern zaangażowany w poszukiwania gazu łupkowego – PKN Orlen. Spółka uzgodniła już warunki wymiany koncesji z jednym z zagranicznych partnerów. Transakcja ma zostać sfinalizowana jeszcze do końca 2011 r. Orlen nie ujawnia, o jaką firmę chodzi ani w jakim kraju pozyska dostęp do złóż. Nieoficjalnie mówi się o notowanej na giełdzie w Toronto kanadyjskiej spółce EnCana. Orlen mógłby dostać udziały w amerykańskich licencjach firmy. Poza tym Kanadyjczycy pokryliby część kosztów związanych z wierceniami.
EnCana to jeden z największych koncernów naftowo-gazowych w tym kraju. Jego kapitalizacja to 23,8 mld dol. Zasoby gazu na koncesjach należących do tej firmy szacuje się na 390 mld m sześc.
Dotąd Ministerstwo Środowiska wydało 101 pozwoleń na poszukiwanie gazu łupkowego, które trafiły w ręce ponad 20 firm. PKN Orlen ma siedem z nich. Na wiercenia na nich spółka musi wydać co najmniej ponad 300 mln dol.
Licencje na poszukiwanie gazu łupkowego ma również Grupa Lotos (GL). Wszystkie siedem koncesji należących do spółki znajduje się na Bałtyku. Lotos twierdzi, że póki nie pozyska partnera, nie będzie go stać na rozpoczęcie kosztownych poszukiwań. Jak ustaliliśmy, spółka rozmawia na ten temat m.in. z włoskim koncernem Eni. Partnerem GL mógłby być także inwestor zainteresowany przejęciem 51 proc. akcji Lotosu.