"Sądzę, że obniżenie ratingu USA ma znaczenie raczej symboliczne, niż praktyczne. Wiąże się z tym, że na rynkach finansowych jest nadmiar oszczędności, które szukają lokaty. W świetle pogarszających się prognoz rozwoju gospodarki realnej i dynamiki PKB, zarówno w krajach Unii Europejskiej jak i Stanach Zjednoczonych, przewidywania rentowności spółek nie są dobre.
Wobec tego inwestorzy, którzy lokują kapitały na rynkach finansowych, szukają alternatywnych miejsc lokowania aktywów, które przyniosłyby im korzystną stopę zwrotu. Jeśli nie akcje - to obligacje.
Obligacje krajów Unii Europejskiej, szczególnie po tym, co dzieje się z euro nie są szczególnie atrakcyjne. Jest trochę rynków wschodzących, ale widzimy np. co dzieje się w Chinach i ile jest tam znaków zapytania. Z tego punktu widzenia pozostają nadal obligacje USA i dolar jako waluta rezerwowa, ponieważ w związku z obecnym kryzysem obszaru euro rola europejskiej waluty jako waluty rezerwowej znacznie się zmniejsza.
Wśród miejsc, w których można bezpiecznie inwestować pozostaje rynek amerykański, dolar i jakieś niszowe, ze względu na możliwości finansowania kraje, jak np. Skandynawia, czy obligacje niemieckie. Pozostają też inwestycje we franka szwajcarskiego - stąd gwałtowny wzrost kursów.
Wzrosty kursu franka to dobry argument, by wprowadzić podatek od krótkoterminowych operacji spekulacyjnych".