W zeszłym tygodniu byłem w Krakowie. Gdy już wsiadałem do pociągu powrotnego do Warszawy, jeden z uczestników spotkania, które się właśnie zakończyło, dogonił mnie na peronie i zadał trudne pytanie: dlaczego kierowca autobusu w Berlinie zarabia kilkakrotnie więcej niż kierowca autobusu w Warszawie? I od razu dodał, żebym mu nie próbował wciskać ekonomicznego kitu o różnicy w wydajności pracy, bo wydajność jest zbliżona, obaj przewożą podobną liczbę pasażerów w ciągu dnia. To dlaczego jeden zarabia dużo, a drugi mało?
Istota problemu leży w tym, że choć obaj przewożą podobną liczbę pasażerów, kierowca w Berlinie robi to za większe pieniądze, a bilet jest droższy. Dobrze, powiedział mój rozmówca, to dlaczego nie podnieść pasażerom pensji, tak żeby ich było stać na droższe bilety, dzięki czemu kierowca w Warszawie będzie mógł zarabiać więcej. Jedną z pasażerek jest zapewne kasjerka w supermarkecie, więc jej pensję trzeba by podnieść, ale to będzie możliwe tylko wtedy, gdy klienci, których obsługuje, zostawią w kasie tyle samo pieniędzy ile w podobnym sklepie w Berlinie. Czyli wynagrodzenie trzeba by podnieść wszystkim. Załóżmy jednak, że z dnia na dzień podnosimy wysokość pensji dwukrotnie. Ponieważ towarów i usług nie przybyło, ceny będą dwa razy wyższe. W rezultacie kierowca autobusu w Warszawie jest dwa razy bogatszy wyłącznie na papierze – może kupić tyle samo bochenków chleba ile wcześniej. Ale może stać go na droższą wycieczkę za granicę? Też nie. Jeżeli wyrażone w złotych ceny wzrosły dwukrotnie, a ceny towarów w euro eksportowanych przez polskie firmy się nie zmieniły, to kurs złotego do euro musi spaść, na przykład z 4 zł za euro na 8 zł za euro. Tak, w dużym uproszczeniu, zawsze kończy się próba drukowania bogactwa, czyli podnoszenia wynagrodzeń bez pokrycia w realnym wzroście tworzonych towarów i usług.
Skąd się zatem bierze bogactwo? Dlaczego kierowca autobusu w Berlinie zarabia dużo więcej od kierowcy w Warszawie, mimo że jest tak samo wydajny? Wyjaśnienie jest następujące. Niemcy wymyślili wiele towarów, które sprzedają w olbrzymich ilościach i bardzo drogo na całym świecie, np. samochód BMW. Dzięki temu pracownicy fabryki BMW mogą dobrze zarabiać i płacić więcej za przejazd autobusem. W Polsce też są fabryki samochodów, i to zagraniczne: Volkswagena czy Fiata. Dlaczego ich pracownicy nie zarabiają tak dobrze? Dlatego że gdyby ich stawki były tak wysokie, na każde miejsce w fabryce zgłosiłoby się pięciu kandydatów, z których każdy zgodziłby się pracować za mniejsze pieniądze. Pracodawca oczywiście wybrałby tańszego pracownika. W Niemczech takich rozbieżności w płacach nie ma, bo tam cała gospodarka jest nowoczesna, poza BMW są Mercedes, Volkswagen, Porsche i tysiące innych nowoczesnych firm. Dzięki innowacyjności, wiedzy, dobrej organizacji pracy mnóstwo ludzi zarabia w Niemczech bardzo dobrze. Dlatego mogą płacić więcej za bilet.
Jeżeli kierowca autobusu w Warszawie ma zarabiać tyle samo ile kierowca w Berlinie, cała polska gospodarka musi być tak nowoczesna i efektywna jak niemiecka. Jeżeli nasze firmy będą produkowały tak dużo towarów i usług, równie pożądanych na świecie jak te wytwarzane przez firmy niemieckie, to i kierowca, i kelner, i fryzjer w Polsce będą zarabiać tyle ile w Niemczech. Drogi na skróty nie ma.
No dobrze, ktoś może się chytrze spytać, ale weźmy na przykład Stany Zjednoczone, które eksportują znaczne mniej towarów w relacji do skali gospodarki niż Niemcy, a tam kierowca autobusu też dużo zarabia. To prawda, ale USA tworzą i eksportują coś innego. Innowacje. W zasadzie są światowym centrum innowacji. Google, Facebook, Twitter, Groupon, McDonald’s, Starbucks, filmy z Hollywood, bankowość inwestycyjna, to tylko niektóre z innowacji, jakie USA eksportują na cały świat, zarabiając na tym olbrzymie pieniądze. W XXI w. nie ma innej drogi. Jak pokazaliśmy w raporcie o innowacyjności polskiej gospodarki (dostępny na stronie www.madra-polska.pl), aby się wzbogacić, musimy się stać bardziej innowacyjni. Bo bogactwa wydrukować się nie da.