Członek Rady Polityki Pieniężnej Andrzej Bratkowski nie uczestniczy w jej posiedzeniach. To sprzeciw wobec nieuregulowanej – jego zdaniem – sytuacji we władzach NBP.
Bratkowski swój powrót uzależnia od dwóch rzeczy. Po pierwsze, chce wyjaśnienia wątpliwości wokół pełnienia funkcji przez p.o. prezesa NBP Piotra Wiesiołka. Zdaniem Bratkowskiego przejęcie wszystkich obowiązków po prezesie Sławomirze Skrzypku budzi wątpliwości prawne. Chodzi zwłaszcza o kompetencje do przewodniczenia RPP i rozstrzygający głos w przypadku remisu przy podejmowaniu decyzji w radzie w głosowaniu. Bratkowskiego nie zadowala obecny kształt nowelizacji ustawy o NBP przygotowany przez Bronisława Komrowskiego. Domaga się, by dokładnie zapisać w nim, że p.o. prezes przejmuje wszystkie konstytucyjne role prezesa.
Drugi powód to zgoda zarządu NBP na przedłużenie elastycznej linii kredytowej (FCL). Domaga się tego minister finansów Jacek Rostowski. Uważa on, że wobec zawirowań po greckim kryzysie Polska nadal powinna mieć możliwość korzystania z 20 mld kredytu, który może powiększyć nasze rezerwy. Natomiast zdaniem zarządu nie ma potrzeby przedłużania linii, choć władze banku deklarują, że mogą wesprzeć starania ministra, o ile resort pokaże potrzebę wzięcia kredytu i za niego zapłaci. – Zachowanie zarządu banku jest problemem. Będę się przyglądał, co zamierzają w tej sprawie zrobić – powiedział agencji Bloomberg Bratkowski.
Wcześniej ekonomista zapowiadał, że zrezygnuje z członkostwa w radzie, jeśli rząd zgodzi się na niższy zysk z NBP, niż miałby wynikać z uchwały RPP. Potem rada wycofała się z uchwały, a rząd przyjął sprawozdanie NBP z pierwotnie zaproponowanym zyskiem w wysokości 3,96 mld zł.