Nie będzie obowiązku publikowania ogłoszeń o zamówieniach między 50 tys. a 130 tys. zł. Rząd proponuje w projekcie nowelizacji wykreślenie tego przepisu z ustawy.
Chodzi o tzw. zamówienia bagatelne, czyli w obecnym stanie prawnym te, których wartość nie przekracza 30 tys. euro. Przy ich udzielaniu nie trzeba organizować przetargów. Nowa ustawa – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 2019), która ma zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2020 r. – wprowadziła szczątkowe procedury dotyczące zamówień powyżej 50 tys. zł a poniżej 130 tys. zł. Cel był prosty – zwiększenie przejrzystości i konkurencyjności. Choć wydawać by się mogło, że chodzi o stosunkowo niskie kwoty, to w skali kraju rocznie składają się one na ponad 35 mld zł. Co więcej, zdecydowana większość zamawiających nie udziela w ciągu roku ani jednego zamówienia, które przekraczałoby wspomniany próg bagatelności. Na ponad 32 tys. instytucji zamawiających tylko mniej niż 13 tys. stosuje procedury ustawowe (patrz: grafika).
ikona lupy />
DGP
Obowiązki dotyczące zamówień bagatelnych nie miały być specjalnie rozbudowane. W praktyce chodziło o publikację ogłoszeń w Biuletynie Zamówień Publicznych, tak aby wykonawcy wiedzieli, że zamawiający będzie coś kupował i mogli zaproponować swe oferty. Ogłoszenia miały zawierać podstawowe informacje, w tym termin składania ofert. Z kolei odnotowywanie tych zamówień w rocznych sprawozdaniach miało pokazywać rzeczywistą ich skalę.
Zdaniem wielu zamawiających nawet te uproszczone procedury oznaczałyby niepotrzebne formalności. Rząd wziął pod uwagę te zastrzeżenia podczas prac nad projektem nowelizacji ustawy p.z.p. (w założeniu przepisy mają zostać znowelizowane przed wejściem w życie nowej ustawy). Jak poinformował w piątek Urząd Zamówień Publicznych, w najnowszej wersji projektu rozpatrzonej już przez Komitet Stały Rady Ministrów zdecydowano o wykreśleniu art. 2 ust. 2 ustawy, czyli właśnie regulacji dotyczącej zamówień bagatelnych.

Zdania podzielone

Zdania na temat wycofania się z pomysłu publikowania ogłoszeń przy tańszych zamówieniach są podzielone. Nie brakuje osób popierających decyzję rządu i rezygnację z dodatkowych obowiązków.
– Nie widzę wystarczającego uzasadnienia do tworzenia w ustawie szczątkowych regulacji dotyczących zamówień niepodlegających p.z.p. System zamówień publicznych jest wystarczająco skomplikowany. Tym bardziej że w zamówieniach sektorowych brak jest w nowej ustawie analogicznego przepisu nakazującego stosowanie pewnych podstawowych obowiązków związanych z przejrzystością do zamówień sektorowych o wartości poniżej właściwego dla nich progu unijnego – ocenia Aldona Kowalczyk, partner w kancelarii Dentons i prezes Stowarzyszenia Prawa Zamówień Publicznych.
Niektórzy eksperci pochwalali samą ideę zwiększania przejrzystości przy tańszych zakupach, ale mieli zastrzeżenia co do sposobu uregulowania tych kwestii.
– Wprowadzenie do nowej ustawy zamówień bagatelnych od początku budziło pewne kontrowersje. Wątpliwości wywoływał sposób regulacji: niejasne pojęcie „jednorazowego zakupu”, dyskusyjny charakter ogłoszenia o zamówieniu bagatelnym w BZP czy sprzeczne interpretacje dotyczące kwestii szacowania wartości owego zamówienia kreowały uzasadnione obawy po stronie zamawiających. Ponadto wielu zamawiających, szczególnie tych o dość rozbudowanej i skomplikowanej strukturze organizacyjnej, słusznie wskazywało na wysokie koszty administracyjne dostosowania się do nowych przepisów w tym zakresie – komentuje dr hab. Paweł Nowicki, wykładowca na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu i radca prawny w kancelarii Prof. Marek Wierzbowski i Partnerzy.
– W mojej ocenie nie ulega wątpliwości, że sposób uregulowania zamówień bagatelnych wymagał doprecyzowania, jednak nie jestem przekonany, czy całkowita rezygnacja z takich przepisów jest prawidłowa. Nie zmienia to faktu, że nowa ustawa będzie wymagała większej profesjonalizacji m.in. po stronie zamawiających i wdrożenia odpowiedniego zarządzania procesem zakupowym – dodaje ekspert.

Na ostatnią chwilę

Regulacje dotyczące zakupów między 50 tys. zł a 130 tys. zł miały w założeniu zwiększyć przejrzystość tych zamówień i jednocześnie zachęcić do ubiegania się o nie przedsiębiorców, zwłaszcza tych mniejszych lub średnich.
– Nie sposób nie odnieść wrażenia, że rezygnacja z obowiązków kontraktowania zamówień bagatelnych w sposób transparenty stoi w sprzeczności z jednym z celów, jakie przed sobą postawił ustawodawca, tworząc nowe regulacje, w tym ściągnięcia wykonawców z powrotem do sektora zamówień publicznych. Nie można zapominać, że m.in. właśnie brak informacji o zakupach poniżej progu stosowania ustawy, jak też niejasne zasady zapraszania poszczególnych tylko wykonawców do złożenia oferty w małych postępowaniach wpływają na złe postrzeganie przetargów publicznych przez przedsiębiorców – zauważa Adam Wiktorowski, prawnik i ekspert ds. zamówień publicznych.
Jedną z największych bolączek polskiego systemu zamówień publicznych od lat jest wyjątkowo niska konkurencyjność. Średnia liczba ofert składanych w przetargach poniżej tzw. progów unijnych w 2019 r. wyniosła 2,42. To wciąż niezbyt wiele, choć trzeba podkreślić, że jest to lepszy wynik niż w poprzednich latach (w 2018 r. było to 2,19 oferty). Gdy odejmie się oferty, które z różnych względów są odrzucane, to okaże się, że trudno mówić o jakiejkolwiek konkurencyjności. Większa transparentność najtańszych zamówień miała przyciągać małych przedsiębiorców, a w konsekwencji zainteresować ich także pełnoprawnymi, droższymi przetargami.
Choć wielu zamawiających ucieszy mniejsza liczba obowiązków, to część z nich może mieć żal do rządu za niepotrzebnie wykonaną pracę.
– Rezygnacja z tej instytucji na chwilę przed wejściem w życie przepisów ustawy oznacza, że znaczna ilość pracy zamawiających poszła na marne. Usunięcie jednej z istotniejszych instytucji nowej ustawy z pewnością ucieszy natomiast podmioty, które nie poczyniły jeszcze żadnych przygotowań w celu przystosowania się do realiów nowej ustawy – zauważa Adam Wiktorowski.