– Jaja staniały – taki miał być pierwszy sygnał, że plan Balcerowicza, którego mamy właśnie 30. rocznicę, zadziałał. Usztywnienie kursu złotego i ograniczenie mechanizmów indeksacyjnych przyniosło pierwsze efekty dopiero po kilku miesiącach. Jeszcze w pierwszej połowie 1990 r. ceny rosły w tempie przekraczającym 1000 proc., czyli były 10 razy wyższe niż rok wcześniej.
DGP
Stabilizacja gospodarki nie obyła się bez kosztów. Doszło do „recesji transformacyjnej” i skoku bezrobocia. Ale ponieważ później polska gospodarka stale rosła, pod względem PKB na mieszkańca wyprzedziliśmy niemal wszystkie kraje regionu. I kilkanaście innych, w tym Grecję i Portugalię.
DGP
PKB Polski na mieszkańca w 2019 r. był niemal pięciokrotnie większy niż 30 lat temu – wynika z wyliczeń Międzynarodowego Funduszu Walutowego. To dane z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej. Taki wzrost stawia nas w światowej czołówce. Spośród 80 krajów z najwyższym dochodem narodowym na głowę większy wzrost zanotowały jedynie kraje Dalekiego Wschodu oraz Irlandia i Panama. Tego wyniku nie byłoby bez realizacji planu Balcerowicza, czyli jednoczesnego mocnego zaciągnięcia hamulca na inflację (poprzez ustalenie stałego kursu złotego do dolara, ale też rozwiązania ograniczające indeksację cen i płac, jak „popiwek”, czyli podatek od zbyt szybkiego wzrostu wynagrodzeń) i pchnięcie gospodarki w stronę wolnego rynku (choć to zapoczątkowane było jeszcze przez „komunistów”).
DGP
Stabilizowanie i nowe tory pociągnęły za sobą koszty, z których największym była początkowa recesja oraz ujawnienie się, a w kolejnych latach szybki wzrost bezrobocia. Recesja szybko się skończyła, ale bezrobocie przekraczające 10 proc. mieliśmy jeszcze w połowie bieżącej dekady (poniżej tego poziomu spadało na krótko w 1998 i w 2008 r.).
DGP
Najwyższe bezrobocie mieliśmy nie tuż po wprowadzeniu planu stabilizacji gospodarki, lecz kilkanaście lat później, gdy spowolnienie, do jakiego doszło po wybuchu kryzysu finansowego w Rosji, zostało wzmocnione przez restrykcyjną politykę pieniężną, której celem było ograniczenie inflacji do poziomu porównywalnego z krajami Europy Zachodniej. Z hiperinflacji udało się wyjść stosunkowo szybko. Najwyższy średnioroczny wzrost cen mieliśmy w 1990 r. Po gwałtownym przyśpieszeniu w 1989 r. w pierwszych miesiącach działania planu Balcerowicza roczny wskaźnik inflacji przekraczał 1000 proc. Bez tego planu mógłby być wyższy. W wielu krajach dawnego bloku wschodniego – głównie w Rosji i innych republikach poradzieckich – rekordy inflacji były wyższe niż u nas. A przy tym przyszły kilka lat później, gdy u nas sytuacja w gospodarce już się poprawiła.
Szybkie wprowadzenie reform pozwoliło nam już w pierwszej połowie lat 90. wyprzedzić niemal wszystkie byłe „demoludy” pod względem PKB na mieszkańca. Ale wyprzedzaliśmy też inne kraje. W 1996 r. dochód narodowy per capita mieliśmy już wyższy niż Brazylia, w 2001 r. minęliśmy Argentynę, dwa lata później Meksyk, w 2011 r. Libię, w 2015 r. – Grecję, a w 2019 r. – Portugalię. To zawdzięczamy faktowi, że po „recesji transformacyjnej” polska gospodarka szybciej lub wolniej, ale nieustannie się rozwija. Wyprzedzamy tych, którzy – zwykle przez nieodpowiedzialną politykę gospodarczą – wpadają w kłopoty.