Zaledwie kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki organizował spotkanie swoje i swoich ministrów z czołowymi polskimi biznesmenami. I miał na nim opowiadać – to relacja z drugiej ręki – o tym, jak powinniśmy się wzorować na „Deutschland AG”: sieci powiązań krajowego biznesu, która pozwala mu nie tylko radzić sobie na rynku wewnętrznym, ale też zaistnieć za granicą.
/>
Krótko po tym „Polskę SA” pokazali w praktyce Zygmunt Solorz-Żak i Adam Góral. Pierwszy wokół Cyfrowego Polsatu stworzył grupę telekomunikacyjno-medialną, która jest de facto największym przedsiębiorstwem z rodzimym prywatnym kapitałem, ale działa też w energetyce, nieruchomościach czy finansach. Drugi, zaczynając od Rzeszowa, zbudował największą w kraju, ale mocną w całej Europie Środkowej i sięgającą już po dalsze rynki, grupę informatyczną, której „czapką” jest Asseco Poland. Teraz pierwszy, za zgodą drugiego, chce mieć ponad jedną piątą akcji Asseco, co ma umocnić współpracę między firmami obu biznesmenów.
W tym przypadku mamy nie tylko współpracę, lecz także związki kapitałowe (Cyfrowy Polsat będzie musiał wyłożyć ponad miliard złotych; sama transakcja nie jest jeszcze na 100 proc. pewna – Cyfrowy ogłosił wezwanie do sprzedaży akcji, wszystko będzie zależało od tego, czy akcjonariusze, głównie fundusze emerytalne, na to wezwanie odpowiedzą). To zaś można traktować jako reakcję już nie tylko na wezwanie premiera, lecz także na inne działania podejmowane przez PiS. Politycy tej partii nie kryją sympatii do pomysłu konsolidacji państwowych firm. Mamy przykłady budowania przez duże firmy jeszcze większych grup – jak PZU, które kontroluje banki Pekao i Alior, czy Orlen, który stara się o przejęcie Lotosu, a od niedawna również Energi. Nie mówiąc o pomniejszych przykładach.
Czy ogłoszony w środę wieczorem ruch Solorza i Górala przyniesie korzyści ich spółkom, pracownikom i akcjonariuszom? Na to trzeba będzie zapewne poczekać kilka lat. Ponieważ tuż przed informacją o mariażu Cyfrowy Polsat informował o wycofaniu się ze współpracy z będącym na cenzurowym chińskim Huaweiem, zapewne mogą pojawiać się pytania o budowanie przez firmę kompetencji w zakresie sieci 5G. A nieco bardziej realistycznie – być może współpraca z firmą z branży IT, mocną w obsłudze sektora bankowego, zdoła tchnąć nieco życia w zostającą najbardziej w tyle nogę biznesową Solorza – finanse. Jest co najmniej dziwne, że u odnoszącego takie sukcesy miliardera akurat biznes bankowy zupełnie sobie nie radzi.
W dalszej perspektywie z punktu widzenia pierwszego z biznesmenów – od razu rzuca się w oczy korzyść w postaci możliwości wyjścia za granicę. Solorz jest właścicielem Cyfrowego Polsatu (i innych krajowych firm) w znacznej mierze poprzez podmioty zagraniczne – upodobał sobie zwłaszcza Cypr – jednak biznes prowadzi w kraju. Z kolei Asseco dużą jego część prowadzi za granicą: poprzez spółkę z siedzibą w Izraelu czy szereg podmiotów w Europie, zwłaszcza w naszej części kontynentu. Zatem to nie tylko ograniczenie ryzyka, że jeśli np. w mediach będzie słabiej, to jest szansa, że zrekompensuje to branża informatyczna, jedna z niewielu, co do rozwoju której nie ma wątpliwości – choć oczywiście trzeba się załapać na ten rozwój w odpowiednim segmencie i z odpowiednimi produktami. To również dywersyfikacja w tym sensie, że jeśli w Polsce koniunktura siądzie, to będzie można to sobie odbić w innych krajach. A także odsunięcie od siebie problemu, że politycy będą chcieli pomajstrować przy prywatnym biznesie (choć akurat w przypadku Solorza o szczególnych problemach w kontaktach ze światem polityki – niezależnie od tego, kto akurat sprawuje rządy – raczej nie ma mowy).
Od lat widzimy, jak w siłę rosną spółki państwowe. Okazuje się, że prywatne też nie są na straconej pozycji. Inna sprawa, że o ile w biznesie państwowym nie brak „czempionów”, którzy mogą stać się ośrodkami konsolidacji, o tyle w prywatnym takich czempionów poza Solorzem specjalnie nie widać. Wygląda na to, że tytuł prezesa „Polski SA” przypadnie właśnie jemu.