O jedną piątą spadła liczba inwestorów, którzy zarobili w ub.r. na akcjach i postanowili zamknąć inwestycje. Równocześnie aż o jedną trzecią przybyło tych, którzy zdecydowali się zrealizować stratę.
To wnioski na podstawie danych z izb administracji skarbowej o rozliczeniach dochodów z papierów wartościowych i kapitałów pieniężnych, jakie podatnicy składają w deklaracjach PIT-38. Dane przekazało nam 13 z 16 izb, trudno więc operować liczbami bezwzględnymi dla całego kraju. Na podstawie dostępnych informacji można szacować, że inwestorów z zyskiem było około 140 tys.
Porównując dostępne informacje z ubiegłorocznymi danymi z tych samych izb, łatwiej określić trend. Biorąc pod uwagę to, co działo się w ubiegłym roku na giełdzie – nie jest on zaskakujący. Podatników, którzy uzyskali zysk i postanowili go zrealizować, sprzedając akcje (lub umarzając jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych), było o ponad 19 proc. mniej niż w 2017 r. O 15 proc. mniejszy był sam dochód deklarowany w zeznaniach podatkowych. Według deklaracji podatników, którymi dysponowały izby, wyniósł on łącznie prawie 4,6 mld zł.
Ciekawsze są dane o tych, którzy byli na minusie. Osób, które postanowiły wyjść z giełdy, mimo że wartość ich inwestycji zmalała, w 2018 r. było o 32 proc. więcej niż w 2017. Ale wielkość łącznych strat była porównywalna. Może to świadczyć o tym, że giełdowi gracze obstawiali scenariusz „będzie już tylko gorzej” i próbowali zminimalizować straty, wycofując się bez czekania na odbicie.
Tezę, że inwestorom w ubiegłym roku nie wiodło się najlepiej, łatwo potwierdzić, patrząc na zmiany głównych wskaźników giełdowych. WIG20, indeks największych spółek, spadł o 7,5 proc., WIG o 9,5 proc. Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, mówi, że dane podatkowe oddają stan rynku, jaki mieliśmy w ubiegłym roku, i nie należy się im dziwić.
– Na rynek spadło wiele nieszczęść, z aferą GetBacku na czele. To rzutowało na różne segmenty, w tym na fundusze inwestycyjne, a do tego bardzo zniechęcało inwestorów i silnie wpływało na ich decyzje. Zniechęcenie, bezzasadna przecena wielu firm, brak zaufania do giełdy czy do funduszy inwestycyjnych, a także słabość naszej giełdy na tle rynków zagranicznych są pokłosiem m.in. tamtych wydarzeń – mówi Cieślak. Teza, że inwestorzy indywidualni nie mają czego szukać na giełdzie, jest jednak według niego zbyt radykalna.
– Wierzę, że wrócą na rynek i będą aktywniejsi, jak tylko ukształtuje się na nim jakiś zauważalny trend. Mówienie o końcu inwestora indywidualnego na parkiecie jest zdecydowanie przedwczesne – uważa wiceprezes SII.
Przełamaniem, według Piotra Cieślaka, może być uruchomienie pracowniczych planów kapitałowych. W PPK wierzy zresztą cały rynek, upatrując w nich szansy na stały napływ kapitału, dzięki któremu kursy akcji zaczęłyby rosnąć. Na razie giełda wpadła w błędny koło słaby popyt ze strony inwestorów przekłada się na niskie wyceny spółek, co dodatkowo odstrasza potencjalnych nowych emitentów. W tym roku zadebiutowały akcje zaledwie czterech spółek. Trzy z nich przeniosły się na główny giełdowy rynek z NewConnect. W 2018 r. takich debiutów było siedem. Emitenci wolą czekać, niż sprzedawać papiery zbyt tanio, szczególnie że finansowanie kredytem bankowym jest dziś rekordowo tanie ze względu na niskie stopy procentowe.
– Przydałyby się także zachęty dla inwestorów indywidualnych choćby w postaci korzystniejszych rozwiązań podatkowych premiujących m.in. oszczędzanie długoterminowe. Trwają m.in. prace nad rządową Strategią Rozwoju Rynku Kapitałowego i SII w trakcie procesu konsultacyjnego zgłaszało wiele propozycji, które byłyby pozytywnym bodźcem dla zastawiających się nad rozpoczęciem inwestowania na giełdzie. Niestety MF, które jest autorem strategii, jest zdecydowanie przeciwne jakimkolwiek formom zachęt podatkowych dla inwestorów – mówi Piotr Cieślak.