W piątek dyskont rusza ze sklepem internetowym. Na początku nie będzie w nim artykułów spożywczych.
W e-sklepie Lidla dostępnych będzie w sumie 650 towarów w ośmiu kategoriach, m.in. ubrania, sprzęt AGD, rzeczy do ogrodu. – To też nasz sposób na pozyskanie nowych odbiorców. Mamy świadomość, że naszych dyskontów nie ma we wszystkich miastach w Polsce – mówi Maksymilian Braniecki, prezes zarządu spółki Lidl Polska. – Z czasem oferta będzie uzupełniana. Chcemy ją na pewno wzbogacić o markowe towary polskich producentów. Nie wykluczamy sprzedaży żywności – twierdzi. Dodaje, że firma wybrała taki model, bo sprzedaż produktów przemysłowych jest prostsza. – W przy padku artykułów spożywczych musimy uporać się z problemem ostatniej mili. Mamy kilka pomysłów na to, wkrótce zaczniemy je testować – mówi Braniecki.
Plany sieci to znalezienie się w ciągu roku w gronie pięciu największych e-sklepów branży towarów przemysłowych w Polsce. Zdaniem ekspertów może być to trudne, gdyż darmowa dostawa będzie przysługiwać przy zamówieniu powyżej 149 zł. Poniżej tej kwoty kupujący musi zapłacić 9,90 zł.
Ruch Lidla nie jest zaskoczeniem. Sieć już od jakiegoś czasu miała zarejestrowaną polską domenę (lidl-sklep.pl). Firma współpracuje też z InPostem, który przy jej dyskontach stawia paczkomaty – częściowo mają być do dyspozycji Lidla.
Co z wejściem w ten segment Biedronki? Właściciel twierdzi, że skupia się na innych działaniach, co oznacza, że na razie nie planuje uruchomienia e-commerce.
– Jeronimo Martins testuje w Portugalii sprzedaż internetową dla sieci Pingo Doce. Od powodzenia tego projektu zależy, kiedy Biedronka doczeka się własnego e-sklepu – uważa Bartosz Bolecki, starszy analityk handlu detalicznego w firmie PMR. Jego zdaniem lista sieci, które mogą wprowadzić sprzedaż internetową żywności, jest długa.
– Takie deklaracje lub plotki pojawiały się w odniesieniu do sieci Spar, Dino, Polomarket, Delikatesów Centrum czy Stokrotki – wymienia Bolecki. Uważa, że przyspieszenie tego typu działań jest zrozumiałe po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele. Jak wynika z raportu portalu marketingowego Interaktywnie.com „E-commerce’2019”, nasz kraj znajduje się na 13. miejscu w zestawieniu najszybciej rosnących rynków e-commerce na świecie. Jego wartość jest szacowana na ponad 40 mld zł. Do 2022 r. ma wzrosnąć o 22 mld zł. Dynamicznie rośnie popyt na żywność sprzedawaną przez sieć. – W 2018 r. była warta ok. 1,2 mld zł. To mniej niż 1 proc. wartości całego rynku spożywczego, co pokazuje, że kanał internetowy ma bardzo duże pole do dalszych wzrostów. Prognozowane dynamiki na kolejne lata to 20 proc. rok do roku – wylicza Bolecki.
Największym graczem na rynku jest Tesco, z dużą przewagą nad e-sklepem sieci Piotr i Paweł. Ta ostatnia przeżywa problemy, więc należy spodziewać się, że w wkrótce zostanie zastąpiona na drugiej pozycji przez Frisco.pl. W czołówce są też Carrefour, Auchan i E.Leclerc. E-commerce na rynku spożywczym jest domeną wielkich miast, a zwłaszcza Warszawy, ale to ma się zmieniać. Carrefour od lutego jest dostępny także w Katowicach. W najbliższych miesiącach zamierza pojawić się w kolejnym mieście. Frisco.pl stawia na aplikację na urządzenia mobilne, która ma pojawić się w tym kwartale.
– Rozwijamy również naszą stronę internetową, pod kątem dostosowania ofert indywidualnych dla naszych klientów. W marcu wprowadziliśmy możliwość zintegrowania planu dietetycznego z zakupami na Frisco.pl. Podobną innowację wdrożyliśmy na stronie Przepisy.pl, gdzie internauci jednym kliknięciem mogą skompletować wszystkie składniki z listy wybranego przepisu kulinarnego – wymienia Grzegorz Bielecki, prezes Frisco.pl.