Do 5 września prowadzący taką działalność muszą dostarczyć zaświadczenia o niekaralności wspólników – i to wszystkich. W wielu przypadkach obowiązek będzie nie tylko uciążliwy, lecz także kosztowny. A niekiedy nawet niemożliwy do wykonania.
Dziesiątki płonących wysypisk śmieci, o których w minionym roku donosiły media, zmusiły ustawodawcę do szybkiego działania. Błyskawicznie powstały nowe przepisy nakładające m.in. obowiązek prowadzenia monitoringu wizyjnego składowisk odpadów oraz spełnienia dodatkowych wymogów przeciwpożarowych. Wśród zmian wprowadzonych w ramach ustawy z 20 lipca 2018 r. o zmianie do ustawy o odpadach oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1592) znalazł się też wymóg przedstawiania zaświadczeń o niekaralności. Chodzi tu o przestępstwa przeciwko środowisku lub przestępstwa, o których mowa w art. 163, 164 lub 168 w związku z art. 163 par. 1 ustawy z 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny (sprowadzenie katastrofy lub niebezpieczeństwa katastrofy).
I tak zgodnie z art. 42 ust. 3a nowelizowanej ustawy wniosek o niekaralności powinni załączyć ubiegający się o zezwolenie lub pozwolenie na gospodarowanie odpadów:
- posiadacze odpadów będący osobami fizycznymi prowadzącymi działalność gospodarczą,
- wspólnicy, prokurenci, członkowie zarządu lub członkowie rad nadzorczych posiadacza odpadów będącego osobą prawną albo jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej.
Ponadto w myśl art. 14 ustawy nowelizującej takie zaświadczenia muszą w ciągu 12 miesięcy dostarczyć wszystkie firmy zarządzające odpadami, które przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy uzyskały zezwolenia na zbieranie odpadów, na ich przetwarzanie, zbieranie lub przetwarzanie albo pozwolenie na wytwarzanie odpadów uwzględniające ich zbieranie lub przetwarzanie. Muszą je dostarczyć razem z wnioskiem o aktualizację wydanych zezwoleń. A termin na ich złożenie minie 5 września 2019 r. W praktyce takich przedsiębiorców mogą być więc nawet dziesiątki tysięcy, bo chodzi nie tylko o firmy posiadające wysypiska śmieci, lecz także o te magazynujące odpady lub przetwarzające je, np. poprzez spalanie lub recykling.
Rozdrobnione udziały
W uzasadnieniu do nowelizacji czytamy, że wymóg dostarczenia zaświadczeń od wszystkich wspólników wprowadzono przede wszystkim z uwagi na konieczność zminimalizowania ryzyka związanego z porzuceniem odpadów, zwłaszcza tych niebezpiecznych mogących stanowić realne ryzyko zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi. Ale jak mówią eksperci, ustawodawca nie do końca przewidział konsekwencje wprowadzonych przepisów. A dla wielu firm oznacza to konieczność podjęcia olbrzymiego wysiłku. – W polskich realiach udział kapitałowy w spółkach z o.o. jest często bardzo rozdrobniony. Wymaganie od każdego ze wspólników zaświadczenia wydaje się zbędne, gdy posiada on np. zaledwie 5 proc. udziałów – uważa dr Bartosz Draniewicz, radca prawny zajmujący się ochroną środowiska.
Doktor Bartosz Draniewicz dodaje, że jakkolwiek walka z patologią w obszarze gospodarowania odpadami faktycznie wymaga zaostrzenia reżimu prawnego, to w tym wypadku ustawodawca zdaje się wylewać dziecko z kąpielą. Podobną krytykę wyraża radca prawny Dominik Gajewski, ekspert ds. prawa administracyjnego i ochrony środowiska Konfederacji Lewiatan. Zauważa on, że ustawa nie kategoryzuje w żaden sposób pojęcia „wspólnik”. – Oznacza to, że konieczne jest przedłożenie zaświadczeń i oświadczeń o niekaralności wszystkich wspólników, a nie np. tylko tych, którzy ujawnieni są w Krajowym Rejestrze Sądowym. Tymczasem w wielu spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością jest kilku a nawet kilkudziesięciu czy kilkuset wspólników, a koszt jednego zaświadczenia to 30 zł – wskazuje mec. Dominik Gajewski.
Jak zwraca uwagę Konfederacja Lewiatan, problem może pojawić się wtedy, gdy dany wspólnik jest skonfliktowany ze spółką. I nie będzie chciał dostarczyć zaświadczenia.
Okazuje się jednak, że są podstawy prawne do tego, aby w przypadku, gdy wspólnik nie reaguje na wezwania do dostarczenia zaświadczenia, sama spółka wystąpiła o zaświadczenie o niekaralności wspólników. W takiej sytuacji pomocne może być uprawnienie z art. 6 ust. 1 pkt 10a ustawy z 24 maja 2000 r. o Krajowym Rejestrze Karnym (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1218 ze zm.; dalej: k.r.k.), które wprowadzono jeszcze w 2018 r. Zgodnie z nim prawo do uzyskania informacji o osobach, których dane osobowe zgromadzone zostały w rejestrze, przysługuje osobom prawnym oraz jednostkom organizacyjnym niebędącym osobami prawnymi, którym ustawa przyznaje zdolność prawną – w przypadkach, w których z przepisów ustawy wynika wymóg niekaralności członków ich organów, wspólników lub prokurentów. W takiej sytuacji spółka może powołać się na wymóg płynący z art. 43 ust. 3a ustawy z 14 grudnia 2012 r. o odpadach (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 992 ze zm.).
Problem z obcokrajowcami i… karanymi
Dodatkowe utrudnienie powstanie, gdy wspólnicy są obywatelami innych państw. Artykuł 7 ust. 1a k.r.k. stanowi, że prawo do złożenia wniosku o wystąpienie z zapytaniem o informację dotyczącą osoby, zawarte w rejestrze karnym innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej, przysługuje każdemu obywatelowi Rzeczypospolitej Polskiej lub innego państwa członkowskiego UE oraz każdej osobie, która mieszka lub mieszkała w jednym z tych państw.
– To może rodzić poważny problem techniczny. Niektóre spółki mają bowiem wspólników z różnych krajów europejskich. Wystąpienie do każdego kraju osobno może wymagać sporo czasu, a przecież termin dostosowania się do nowych przepisów jest bardzo krótki. Co prawda termin dotyczy samego złożenia wniosku, a nie uzyskania zezwolenia, ale jeżeli wniosek będzie miał uchybienia formalne, to pozostanie bez rozpatrzenia i wówczas spółka właściwie nie powinna wykonywać swojej działalności w zakresie gospodarowania odpadami – zauważa mec. Dominik Gajewski.
Ekspert wskazuje, że kłopot będzie jeszcze większy, gdy wspólnik okaże się nie być obywatelem UE i nigdy na jej terenie nie mieszkał. Wówczas jest oczywiście możliwość wystąpienia do kraju jego pochodzenia z wnioskiem o wydanie zaświadczenia o niekaralności, ale wymaga to dodatkowo znajomości reżimu prawnego tego kraju oraz zapewnie poniesienia dodatkowych kosztów.
Jednak największy problem będą miały te podmioty, w przypadku których w kręgu udziałowców znajdzie się osoba, która rzeczywiście była niegdyś karana. Zasadniczo w takim przypadku firma nie spełni wymogu, jaki postawił ustawodawca, aby mogła uzyskać decyzję.
– Wówczas spółka może znaleźć się w bardzo trudnym położeniu. Można oczywiście próbować procesować się z takim wspólnikiem, próbując zmusić go do odejścia, ale to może zająć lata – mówi mec. Dominik Gajewski.
Konieczna nowelizacja?
Konfederacja Lewiatan wystąpiła do Ministerstwa Środowiska z postulatem zmiany przepisów. Proponuje zawęzić wymóg tak, aby żądanie zaświadczeń i oświadczeń o niekaralności wspólników dotyczyło wyłącznie spółek osobowych, a więc np. spółki jawnej czy cywilnej. Dominik Gajewski argumentuje, że w obecnym kształcie przepisy zbyt mocno uderzają w spółki z o.o. i w legalnie działających przedsiębiorców. Dodaje, że nawet tak restrykcyjne przepisy nie wyeliminują do końca problemu. Przestępcy i tak bowiem najczęściej wykorzystują w swojej działalności tzw. słupy. A zatem nowe wymogi w żaden sposób ich nie obejmą.
Nieco ostrożniejszy jest jednak dr Bartosz Draniewicz. Według niego rozsądniejsze byłoby wprowadzenie progu procentowego posiadanych udziałów w spółce, który by wskazywał, od kogo żądać zaświadczeń. Ekspert zauważa, że można też rozważyć objęcie obowiązkiem przedstawiania zaświadczeń jedynie wspólników ujawnionych w KRS. Zgodnie bowiem z art. 38 pkt. 8 lit. c ustawy z 20 sierpnia 1997 r. o Krajowym Rejestrze Sądowym (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 986 ze zm.) w rejestrze przedsiębiorców zamieszcza się oznaczenie wspólników posiadających samodzielnie lub łącznie z innymi co najmniej 10 proc. kapitału zakładowego oraz ilość posiadanych przez tych wspólników udziałów i łączną ich wysokość.