- Liczę, że gen. Andrzejczak przełoży swoje doświadczenie na całe Siły Zbrojne - mówi w wywiadzie dla DGP Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Mamy trzeciego szefa Sztabu Generalnego w ciągu zaledwie półtora roku. Czy to jest dobre dla wojska?
W 2016 r. prezydentowi zależało na zachowaniu ciągłości na stanowisku szefa Sztabu Generalnego do czasu szczytu NATO w Warszawie, tymczasem trzyletnia kadencja gen. Gocuła kończyła się tuż przed nim. Dlatego w uzgodnieniu z ministrem obrony zaproponował gen. Gocułowi drugą kadencję, z dopuszczeniem możliwości, że nie będzie ona pełna. Natomiast obecna zmiana ma przede wszystkim związek z reformą systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi. Przygotowywaliśmy się do tego. Ten proces jest planowy i racjonalny. Więc jeżeli uwzględnimy powyższe powody zmian, zarzuty tego rodzaju okazują się nieuzasadnione.
Nie niepokoi pana to, że gen. Gocuł sugeruje, że Antoni Macierewicz mógł chcieć wyprowadzić wojsko przeciwko Polakom i to było jednym z powodów jego odejścia?
Przyjąłem to z dużym zdziwieniem. Gdy rozmawiałem z gen. Gocułem, jako powód odejścia przedstawiał powody osobiste. Ani w sposób formalny, ani jako plotek nie słyszałem tego, że Wojsko Polskie miało być przygotowywane do innej roli niż obrona państwa przed zagrożeniem z zewnątrz.
Dlaczego odchodzi kolejny szef sztabu gen. Leszek Surawski?
Jak już powiedziałem, jest to związane z wprowadzanymi zmianami w systemie kierowania i dowodzenia. Prezydent chce, aby za wdrożenie zmian odpowiedzialny był szef sztabu, który docelowo obejmie to stanowisko w nowej strukturze. Uznał też, że najlepszym kandydatem będzie tu gen. Rajmund Andrzejczak.
Andrzejczak ma świetną opinię, ale do wczoraj był generałem dwugwiazdkowym. Otrzymał właśnie trzecią gwiazdkę. Ale osoba na stanowisku szefa sztabu powinna mieć cztery. Nie uważa pan, że to dowód na przetrzebienie kadry dowódczej przez ostatnie lata?
Gen. Surawski też miał trzy gwiazdki, gdy obejmował funkcję szefa sztabu. Problem jest szerszy. Kadra dowódcza poniosła radykalne straty jeszcze w wyniku katastrofy smoleńskiej. Proces jej odbudowy postępuje, ale dziś nie narzekamy na nadmiar wysoko wykwalifikowanej kadry. Przypomnę, że proces kształcenia generała w wojsku trwa około 20–25 lat. Nie jest też tak, że na wysokie stanowiska są promowani oficerowie bez doświadczenia. I nominacja gen. Andrzejczaka to potwierdza. To jeden z najzdolniejszych oficerów w polskiej armii ostatnich lat.
W ostatnich trzech latach odeszło wielu stosunkowo młodych generałów, choćby szef Inspektoratu Uzbrojenia gen. Adam Duda czy wspominany gen. Gocuł. Jaki pomysł ma państwo na zagospodarowanie doświadczenia tych ludzi?
Rzeczywiście to stosunkowo młodzi ludzie jak na generałów. Niewiele ponad 50-letni. Na pewno w jakiś sposób powinno się z ich wiedzy korzystać. Myślimy nad tym. Przypomnę, że w prezydenckiej radzie rozwoju jest np. gen. Edward Pietrzyk. Niektórzy z byłych wojskowych chcą też po prostu prowadzić inną działalność, czy to w biznesie, czy jako niezależni eksperci. Ale jeżeli chodzi o samych generałów, to chcemy też wspierać ich w strukturach NATO. Na przykład bardzo dobrą decyzją było zagospodarowanie generała Janusza Adamczaka na stanowisku Polskiego Przedstawiciela Wojskowego przy Komitetach Wojskowych NATO i UE. To trzygwiazdkowy generał o dużym doświadczeniu – takich ludzi nie powinniśmy tracić. Z kolei dowódca operacyjny, gen. Sławomir Wojciechowski, obejmie niesłychanie istotne z sojuszniczej perspektywy dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północ–Wschód w Szczecinie.
Czy gen. Bogusław Samol, który w MON pełnił ważną rolę w czasach ministra Antoniego Macierewicza, zostanie ambasadorem w Kijowie?
Nic o tym nie wiem.
Wróćmy do gen. Andrzejczaka. Jakie cele są przed nim stawiane?
Z jednej strony przygotowanie nowej struktury dowodzenia i przekształcenie sztabu w strukturę dowódczą, zgodnie z obecną reformą. Dalej, przygotowanie kolejnych zapowiadanych zmian w systemie dowodzenia polegających na przywróceniu dowództw rodzajów Sił Zbrojnych i rozstrzygnięciu kwestii dowództwa sił połączonych. Kolejna sprawa to podniesienie zdolności Wojska Polskiego. Zarówno samych wojsk operacyjnych, jak i przygotowania do osiągnięcia gotowości do działań Wojsk Obrony Terytorialnej. Do tego czasu WOT będą podlegały ministrowi obrony. Potem zostanie podporządkowany szefowi sztabu, na równi z innymi rodzajami sił zbrojnych.
Rozwój armii to głównie modernizacja, ale kluczowy jest też system szkolenia bojowego i przygotowywania kadr. Gen. Andrzejczak jest znany z niekonwencjonalnych metod prowadzenia ćwiczeń i sprawdzania gotowości bojowej. Liczymy, że swoje doświadczenie przełoży teraz na przygotowanie całości Sił Zbrojnych.
Co nie zmienia faktu, że wciąż ślimaczą się zakupy zbrojeniowe.
Podpisaliśmy niedawno umowę na dostawę Patriotów. Prezydent ma zaufanie do deklaracji ministra Błaszczaka co do kontynuowania programów modernizacyjnych i widzi jego determinację. Popieramy też przyjętą przez ministra politykę, aby w sprawach modernizacji nie szastać deklaracjami bez pokrycia i mówić przede wszystkim o dokonaniach, a nie planach.