Większe dochody banków z prowizji to efekt nie tyle zmian w taryfach, ile tego, że sprzedają nam więcej produktów.
W drugiej połowie ubiegłego roku bankom udawało się uzyskiwać przychody z prowizji przekraczające 4,5 mld zł kwartalnie – wynika z danych Narodowego Banku Polskiego. Zbiorczych informacji o wynikach sektora w I kwartale tego roku jeszcze nie ma, ale w bankach giełdowych generalnie dominuje wzrostowa tendencja, jeśli chodzi o wyniki prowizyjne.
To efekt podwyżek opłat czy w grę wchodzą inne czynniki?
Z danych Eurostatu, unijnego biura statystycznego, wynika, że w tym roku usługi finansowe w Polsce wyraźnie potaniały. W lutym statystycy zanotowali 10-proc. spadek cen w kategorii „inne usługi finansowe”. Obejmują one nie tylko prowizje płacone przez klientów banków, ale również usługi pocztowe, kantory, sprzedawców produktów inwestycyjnych czy prywatne fundusze emerytalne. Eurostat nie odpowiedział w piątek na pytanie DGP, z czym był związany spadek cen usług finansowych.
W dół i w górę
Biuro statystyczne bierze pod uwagę ceny płacone przez konsumentów. Ten segment monitoruje również Narodowy Bank Polski, który co pół roku sprawdza cenniki kilkunastu największych banków.
„Średnia miesięczna opłata za prowadzenie standardowego rachunku płatniczego dla klientów detalicznych w polskich bankach w drugim półroczu 2017 r. wyniosła 5,03 zł i wzrosła w stosunku do czerwca 2017 r. o 6,12 proc.” – napisano w ostatnim takim raporcie, opublikowanym w marcu. Według NBP w tym czasie spadły ceny usług powiązanych z rachunkiem. W dół poszły też opłaty za korzystanie z kart wydawanych do rachunków.
Bank centralny ocenia, że główny powód zmian to upraszczanie oferty. „Ponadto polityka cenowa banków nadal faworyzowała samoobsługową realizację usług płatniczych przez klientów przy wykorzystaniu zdalnych kanałów komunikacji przy jednoczesnym ograniczaniu sieci bankomatów krajowych umożliwiających bezprowizyjne wypłaty gotówki” – stwierdzają autorzy analizy.
Tak sytuacja wygląda w krótkim okresie. A jak jest w dłuższym? Obawy, że ceny usług bankowych wzrosną, pojawiały się w związku z wprowadzeniem na początku 2016 r. podatku od instytucji finansowych. Dlatego w ustawie, która wprowadziła podatek, znalazł się tez zakaz podwyżek uzasadnianych nowym obciążeniem.
Według ostatniego podsumowania NBP przed wejściem w życie podatku pod koniec 2015 r. średnia miesięczna opłata za prowadzenie standardowego rachunku wynosiła 4,09 zł. Oznacza to, że w ciągu dwóch lat wzrosła o prawie 23 proc. W przypadku opłaty za korzystanie z karty debetowej wzrost wynosi prawie 15 proc., i to już po spadku w porównaniu z czerwcem ub.r. (w grudniu 2017 r. średnia opłata wynosiła 4,45 zł). Wzrosła też przeciętna prowizja za przelew w oddziale banku. To jednak ma stosunkowo niewielkie znaczenie, bo klienci coraz rzadziej transferują gotówkę w taki sposób. Wizyty w oddziałach zastępowane są przez przelewy internetowe, a te są darmowe albo prowizja od nich jest bardzo mała.
Duzi zarabiają więcej
Wpływy z prowizji rosną, widać też wzrosty w niektórych pozycjach cenników banków. Nie oznacza to jednak, że przeciętny posiadacz konta płaci więcej. DGP przyjrzał się temu, jak wyglądają wyniki prowizyjne w przeliczeniu na klienta w poszczególnych bankach, których akcje są notowane na giełdzie. Porównaliśmy dane za I kwartał tego roku z podobnym okresem sprzed roku i dwóch lat.
Jak się okazuje, w tym roku wzrosty zanotowały największe banki. W mniejszych instytucjach dochody w przeliczeniu na klienta lekko spadły. 7-proc. zwyżkę zanotował PKO BP. Liczba klientów wzrosła tam w ciągu roku o 3 proc., ale wpływy z prowizji – o 11 proc. – Wzrost wyniku prowizyjnego PKO Banku Polskiego w segmencie detalicznym jest efektem zarówno przyrostu liczby klientów, ich „uproduktowienia”, jak i istotnego zwiększenia skali transakcyjności. Na wynik wpływa także silny rozwój działalności biznesowej w najbardziej dochodowych obszarach, takich jak fundusze inwestycyjne, leasing czy pożyczki gotówkowe – wyjaśnia Aneta Styrnik-Chaber z biura prasowego banku.
U lidera krajowego sektora bankowego wzrost, choć w mniejszej skali, miał miejsce również w I kwartale poprzedniego roku. To po części mógł być efekt zmian w taryfie opłat i prowizji zapowiedzianych na początku 2016 r.
Wynik prowizyjny na klienta urósł także w Pekao – tam rok wcześniej był spadek w podobnej skali, czy w Banku Zachodnim WBK (rok wcześniej był minimalny wzrost). Z kolei w ING Banku Śląskim i w Millennium miał miejsce spadek (po ubiegłorocznym wzrostach).
Ważne tempo
Banki zwracają jednak uwagę, że wyniki dla jednego kwartału mogą nie być miarodajne. Tak jest w ING BSK, który w przeliczeniu na klienta zanotował w tym roku spadek dochodu. – Niższa dynamika wyniku z tytułu opłat i prowizji to głównie skutek ujemnej dynamiki wyniku na kartach płatniczych i kredytowych – tłumaczy Maciej Kałowski z biura relacji inwestorskich Banku Śląskiego. – Jest to związane z różnym ujęciem (dodatniego) rozliczenia współpracy z partnerami, czyli organizacjami Visa i MasterCard. W 2017 r. rozliczenie zostało zaksięgowane w I kwartale, w tym roku spodziewamy się tego w II kwartale – dodaje.
Artur Kulesza, odpowiedzialny za relacje inwestorskie w Millennium, wskazuje z kolei, że w ubiegłym roku bankom pomagała niska baza z 2016 r., związana ze zmianami dotyczącymi oferowania ubezpieczeń. Wprowadzenie przez Komisję Nadzoru Finansowego tzw. rekomendacji U wymusiło modyfikację oferty, co doprowadziło do spadku dochodów. Rekomendacja weszła w życie wiosną 2015 r. (pierwszym pełnym rokiem jej obowiązywania był 2016). Wcześniej wpływ z prowizji obniżały ustawowe cięcia prowizji za transakcje kartowe.
W przypadku niektórych banków wpływ na dynamikę dochodów w przeliczeniu na klienta ma tempo zdobywania rynku. Osoby, które otwierają rachunek, początkowo nie dają dużego zarobku: opłata za prowadzenie rachunku jest często zredukowana, klienci korzystają z konta – i dodatkowych usług – w ograniczonym zakresie, niewielkie są też zgromadzone na koncie oszczędności. Dopiero z czasem sytuacja zaczyna się zmieniać. Na przykład wówczas, gdy klient skorzysta z oferty pożyczki gotówkowej. To jeden z najbardziej dochodowych produktów. Podnosi on jednak głównie marżę odsetkową, a nie prowizyjną. Tej drugiej sprzyjała natomiast do niedawna korzystna koniunktura giełdowa. Wzrosty cen akcji w połączeniu z niskim oprocentowaniem depozytów zachęcały klientów do kupowania funduszy inwestycyjnych. To zaś bezpośrednio przekłada się na wynik prowizyjny. Na taki efekt zwraca uwagę Artur Kulesza z Millennium.