Powody są odmienne, ale i w bankach, i w SKOK-ach udziałowców systematycznie ubywa.
Od początku 2012 r., kiedy Komisja Nadzoru Finansowego po raz pierwszy zebrała w bankach spółdzielczych szczegółowe dane na temat ich właścicieli, ich liczba zmniejszyła się o niemal 100 tys., do 969 tys. Tak wynika z ogłoszonego w ubiegłym tygodniu raportu na temat sytuacji BS.
Członkowie i kapitały / Dziennik Gazeta Prawna
Jak tłumaczy prof. Jan Szambelańczyk z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, w przeszłości przez ponad 20 lat członek rady Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, banki spółdzielcze zostały poddane takiemu samemu reżimowi jak komercyjne. To w istotnym stopniu ograniczyło ich spółdzielczy charakter, upodabniając je do banków uniwersalnych. Przy okazji poważnie ograniczono nie tylko korzyści dla udziałowców, lecz także ich wpływ na działanie banku. Ponadto na jednolitym rynku finansowym ich działalność została skomercjalizowana. A wymuszona względami ekonomicznymi lub regulacyjnymi konsolidacja skutkowała poszerzaniem terenu ich działania, co powodowało oddalanie banków od spółdzielców.
Jeszcze szybciej niż liczba posiadaczy udziałów maleje wartość ich zaangażowania. W marcu 2012 r. tzw. fundusz udziałowy opłacony wynosił 710 mln zł. W końcu ub.r. było to już niewiele ponad pół miliarda złotych. To efekt nie tylko wykruszania się udziałowców, lecz także przepisów: nowych wpłat od udziałowców nie można zaliczać do kapitału. Te dokonane w przeszłości często są objęte przez same banki zakazem wypłaty. Efekt: pieniądze są zamrożone. W tej sytuacji jedyną korzyścią może być dywidenda.
– Bodźcem do zahamowania spadku liczby spółdzielców byłby rozwój profesjonalnego doradztwa. To służyłoby m.in. poprawie jakości wyborów finansowych klientów. Przyczyniłoby się do kształtowania zaufania do ich banku i budowania dobrych relacji, a pośrednio do wzrostu znaczenia banku spółdzielczego w środowisku lokalnym – uważa Szambelańczyk. – Być może powstają znów warunki, aby wrócić do zasady podziału dywidendy nie według udziałów, ale według kryterium wartości obrotu z bankiem spółdzielczym – dodaje ekonomista. To – jego zdaniem – zwiększyłoby „zysk z bycia członkiem” BS.
Według Europejskiego Stowarzyszenia Banków Spółdzielczych ten sektor ma 80 mln członków (najnowsze dane pochodzą z 2016 r.). Liczba klientów przekracza 200 mln.
Zmniejsza się również liczba członków spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. Tam główny powód spadku to bankructwa, czyli efekt restrukturyzacji prowadzonej od momentu objęcia tych podmiotów nadzorem KNF pod koniec 2012 r. Liczba członków kas, które w tym czasie upadły lub zostały przejęte przez banki, przekracza 700 tys. To co czwarta osoba należąca do kasy w chwili największej ekspansji tego sektora. Tylko w ubiegłym roku ubyło ponad 220 tys. członków.
Ale w SKOK-ach, które działają, nie jest tak źle. W końcu ub.r. były 34 takie podmioty (półtora tygodnia temu nadzór zdecydował o przejęciu gdańskiej SKOK Rafineria przez BGŻ BNP Paribas Bank). Tam w 2017 r. liczba członków spadła o niecałe 20 tys. (a na początku roku nawet szła w górę).
Jedną z różnic między SKOK-ami a bankami spółdzielczymi jest to, że w tych pierwszych objęcie nawet drobnego udziału członkowskiego jest warunkiem korzystania z usług kasy. Wzrost liczby członków SKOK wskazuje, że pojawili się nowi klienci. Ale liczba posiadaczy udziałów nie jest tożsama z liczbą aktywnych klientów. W przeszłości nadzór szacował, że tylko około połowy członków faktycznie korzysta z usług swojej kasy.
Inaczej niż w bankach spółdzielczych, w kasach fundusz udziałowy rośnie. W ub.r. zwiększył się o prawie 15 proc. „Wiąże się to z dodatkowym zaangażowaniem się przez Kasę Krajową w pomoc dla kas” – podaje KNF w czwartkowej informacji o sytuacji sektora. Krajowa SKOK to „czapa” systemu. W przeszłości to ona zajmowała się nadzorem nad poszczególnymi SKOK-ami.