Zdaniem ekonomistów spadek mógłby być mniejszy, gdyby mniejsza była ubiegłoroczna wpłata banku do budżetu państwa.
Fundusze i kapitały Narodowego Banku Polskiego zmniejszyły się w ubiegłym roku o ponad 53 mld zł. W końcu grudnia wynosiły niespełna 4,3 mld zł. Z tak niskim ich poziomem NBP nie miał do czynienia od 2008 r.
To dane na podstawie bilansu banku „w ujęciu monetarnym”. W ostatnich latach różniły się o 1,3–1,5 mld zł od sprawozdania finansowego ujętego w raporcie rocznym. Jeśli podobnie było teraz, oznaczałoby to, że kapitały, rezerwy i różnice z wyceny NBP wyniosły ok. 3 mld zł. Z tego 1,5 mld zł to fundusz statutowy banku.
Spadek „kapitałów i rezerw” w takiej skali to sygnał, że wypracowanie dodatniego wyniku w ubiegłym roku było mało prawdopodobne.
Bank centralny nie tłumaczy powodów zmniejszenia „kapitałów i rezerw”. Biuro prasowe informuje, że wyjaśnienie znajdzie się w sprawozdaniu finansowym. Jest ono przyjmowane na przełomie marca i kwietnia przez Radę Polityki Pieniężnej. Publikacja następuje w połowie roku.
– Spadek był prawdopodobnie związany z umocnieniem złotego. Do tego dochodzi wypłata z zysku za 2016 r. – uważa Andrzej Bratkowski, były członek Rady Polityki Pieniężnej i wiceprezes NBP.
Wzmocnienie złotego skutkuje zmniejszeniem rezerw walutowych w przeliczeniu na rodzimą walutę. Tak jest w aktywach. Musi to znaleźć odzwierciedlenie również po drugiej stronie bilansu – w pasywach. Stąd spadek w kategorii kapitały i rezerwy. Zysk banku centralnego w 2016 r. wyniósł 9,2 mld zł. Zgodnie z ustawą o NBP 95 proc. z tej kwoty (w tym przypadku ponad 8,7 mld zł) idzie do kasy państwa.
– Jeśli kapitały zrobiłyby się ujemne, ale byłoby to związane z wydarzeniem jednorazowym, to nic specjalnego się nie dzieje. Problem może się zacząć, gdy bank centralny ma trwale ujemne kapitały i robi emisję pieniądza tylko po to, by pokrywać swoje zobowiązania – mówi Andrzej Bratkowski. W Polsce nie mamy do czynienia z taką sytuacją. Ekonomista uważa, że zeszłoroczna aprecjacja złotego powinna być traktowana jako wydarzenie jednorazowe.
– Pojawiają się wątpliwości, najchętniej wyrażają je bankierzy centralni, czy ujemny kapitał nie skutkuje ograniczeniem niezależności od decydentów politycznych. Przy krótkotrwałym osłabieniu pozycji kapitałowej NBP spowodowanej przez zmiany kursowe nie ma powodów do zmartwienia. Sytuacja poprawi się automatycznie w momencie osłabienia złotego – uspokaja Mateusz Szczurek, były minister finansów, a obecnie ekonomista Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Zaznacza jednak, że w bankach centralnych krajów rozwiniętych ujemne kapitały banków centralnych mogą zdarzać się coraz częściej.
Choć nasi rozmówcy nie widzą zagrożenia z powodu niskich funduszy własnych NBP, to zaznaczają, że problemu można było uniknąć – gdyby nie duża wypłata z zysku przed rokiem. Chociaż dzięki uszczelnieniu podatków budżet był w dobrej kondycji, to „dywidenda” z banku centralnego była dużym zastrzykiem dla państwowej kasy.
– Wypłacanie zysków w przededniu tak dużego spadku kapitałów może rodzić pytanie, czy nie było wydawania na zapas – mówi Mateusz Szczurek. Zaznacza, że choć ustawa przewiduje przekazanie budżetowi określonej proporcji wyniku finansowego, to w określeniu tego wyniku bank centralny ma dość dużą swobodę. Może np. powiększyć rezerwę na ryzyko kursowe, dzięki czemu budżet otrzymałby mniej, ale finanse NBP byłyby w większym stopniu zabezpieczone przed gwałtownym skokiem notowań złotego.
W latach 2008–2016 NBP miał łącznie ponad 42 mld zł zysku. Stratę wykazał tylko raz – w 2007 r. Wyniosła 12,4 mld zł.
/>