To, że główna stopa NBP od marca 2015 r. wynosi 1,5 proc., nie oznacza, że restrykcyjność polityki pieniężnej się przez te lata nie zmieniała.
Ostatnią zmianę głównych stóp procentowych w Polsce przeprowadził jeszcze poprzedni prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka wraz z Radą Polityki Pieniężnej poprzedniej kadencji (z jej składu w gronie, które obecnie decyduje o wysokości stóp procentowych, pozostaje Jerzy Osiatyński oraz... Adam Glapiński – dzisiejszy prezes NBP był wtedy szeregowym członkiem rady). Na początku marca 2015 r. tzw. stopa interwencyjna banku centralnego została zmniejszona do 1,5 proc. Dziś i jutro odbywa się kolejne regularne posiedzenie RPP. Ponieważ analitycy nie spodziewają się zmian stóp, minie trzecia rocznica ich rekordowo niskiego poziomu.
Niewykluczone, że doczekamy się i czwartej. Adam Glapiński deklaruje, że do końca tego roku nie widzi potrzeby zmian stóp. – Sytuacja będzie zależała od tego, co będą robić główne banki centralne na świecie. Kluczowe będzie podejście Europejskiego Banku Centralnego. Jeśli z jego strony zaczną pojawiać się deklaracje dotyczące podwyżek stóp, niewykluczone, że u nas nastąpi nawet ruch wyprzedzający – ocenia Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego. Jego zdaniem pierwsza podwyżka stóp w Polsce nastąpi w I kw. 2019 r.
/>
Według Goldman Sachs trzeba będzie na nią poczekać niemal do końca przyszłego roku. Bo ich zdaniem dopiero w drugiej połowie 2019 r. EBC zabierze się do zaostrzania polityki pieniężnej w strefie euro. Analitycy amerykańskiego banku inwestycyjnego zwracają uwagę na wzrost kursu złotego. „Spodziewamy się, że NBP będzie się starał równoważyć tę presję, opóźniając podwyżki stóp do tego samego momentu, w którym zacznie zaostrzać politykę EBC” – napisali w piątkowym raporcie.
Na razie umocnienie złotego powoduje, że chociaż dzięki rosnącej inflacji realne stopy procentowe są ujemne, to restrykcyjność polityki pieniężnej rośnie. Wyższy kurs zbija wzrost cen towarów importowanych. Zmniejsza też atrakcyjność naszych towarów za granicą. Jak wynika z danych BIS – Banku Rozliczeń Międzynarodowych, skala realnej aprecjacji kursu walutowego w Polsce (bez podnoszenia stóp procentowych) była dokładnie taka sama jak w Czechach, które od pół roku podnoszą już stopy procentowe.
O tym, że mimo braku podwyżek stóp trudno zarzucać naszemu bankowi centralnemu nadmierną łagodność, przekonuje przykład Węgier. Główna stopa procentowa wynosi tam 0,9 proc., ale trzymiesięczna stopa rynku międzybankowego, która jest podstawą do wyznaczania oprocentowania kredytów: 0,02 proc. To efekt ograniczeń w lokowaniu wolnej gotówki przez banki komercyjne w banku centralnym. Do tego dochodzą prowadzone od kilku lat kolejne programy wspomagania rynku kredytowego tanimi pieniędzmi z banku centralnego – węgierska wersja programów ilościowego luzowania polityki pieniężnej. W efekcie na Węgrzech udział krajowych aktywów w bilansie banku centralnego wynosił w ostatnich miesiącach 16–17 proc. Ponad trzy razy więcej niż w Polsce, gdzie o dodruku pieniądza nikt w ostatnich latach poważnie nie myślał.