Już ponad pół roku klienci funduszy Inwestycje Rolne, Lasy Polskie, Inwestycje Selektywne i Vivante bezskutecznie walczą o ujawnienie, w co zainwestowane zostało ich pół miliarda złotych. Zamiast gwarantowanych zysków liczą straty.Więźniowie funduszy: Klienci nie mogą się dowiedzieć, w co zainwestowano ich pół miliarda złot
Do dystrybuowanych przede wszystkim wśród klientów bankowości prywatnej Alior Banku i Banku Ochrony Środowiska około 2 tys. osób wpłaciło niemal 600 mln zł. Nie mogą wycofać się z inwestycji, bo ich zlecenia umorzeń certyfikatów są w tym roku redukowane przynajmniej o 98 proc. Gotówka w funduszach się skończyła, a zarządzający tłumaczą, że posiadane aktywa trudno jest szybko sprzedać. Według inwestorów brak wypłat może mieć także inną przyczynę – podejrzewają, że osoby kontrolujące firmę do niedawna zarządzającą funduszami traktowały kapitał inwestorów jak swój prywatny rezerwuar gotówki. I korzystali z niego na szeroką skalę, sprzedając funduszom swoje prywatne aktywa. Już wiadomo, że niektóre tego typu transakcje przyniosły inwestorom straty, co znajduje odbicie w wycenie certyfikatów. Łączna kwota podejrzanych inwestycji przekracza 100 mln zł, ale ich rzeczywistą skalę poznamy, kiedy zakończy się śledztwo prowadzone przez prokuraturę.
O problemach funduszy Inwestycje Rolne, Lasy Polskie, Inwestycje Selektywne i Vivante pisaliśmy jako pierwsi w maju.
– Inwestorzy nadal wiedzą o majątku swoich funduszy, które zarządzają przecież ich pieniędzmi jedynie tyle, ile naszej kancelarii udało się ustalić w toku badania sprawy z rejestrów spółek, ksiąg wieczystych, nieoficjalnych rozmów oraz badania przeprowadzonego przez wywiadownię gospodarczą – mówi Grzegorz Boguski z kancelarii Matczuk Wieczorek i Wspólnicy, która działa w imieniu grupy ponad tysiąca posiadaczy certyfikatów.
W czerwcu zgromadzenia inwestorów przegłosowały zmiany statutów czterech funduszy, dające inwestorom daleko idące uprawnienia w dostępie do informacji i nadzorze nad zarządzaniem.
– Niestety zarządzający do dzisiaj ignorują żądania o większą transparentność – dodaje Grzegorz Boguski.
Posiadacze certyfikatów mają nadzieję, że już pod koniec listopada ich wiedza na temat inwestycji funduszy znacznie się powiększy. Na walnych zgromadzeniach inwestorów informacji o tym, jakie aktywa kryją się za skomplikowaną strukturą spółek kontrolowanych przez fundusze, domagają się od obecnego zarządzającego – FinCrea TFI.
– Jesteśmy całkowicie otwarci na współpracę, inwestorzy mają pełne prawo patrzeć nam na ręce. Mam jednak pewne wątpliwości, czy powinniśmy pokazywać, które konkretnie nieruchomości czy działki posiadamy. To może negatywnie wpłynąć na ich wartość i utrudnić nam zarządzanie – mówi Rafał Prądzyński, prezes FinCrea.
Towarzystwo blokuje zmiany w statutach dające inwestorom pełen wgląd w księgi funduszy. Nakazać zmianę zapisów mogłaby Komisja Nadzoru Finansowego. Dlaczego tego nie zrobiła, choć nadzorca powołał kilkunastoosobowy zespół, który pracuje nad rozwiązaniem kryzysu w funduszach? Na to pytanie do zamknięcia numeru KNF nie odpowiedziała.
Lasy, ale i obligacje
Ani działania Komisji, ani firmy zarządzającej nie budzą entuzjazmu inwestorów. Z naszych szacunków wynika, że od początku 2012 r. do połowy 2016 r. wpłacili do funduszy łącznie 587 mln zł.
Zanim powstały problemy z wypłatami, klienci zdążyli odzyskać 110 mln zł. Pozostałe w funduszach aktywa wyceniane są na około 430 mln zł. Łącznie zatem fundusze straciły 50 mln zł. Na tym może się nie skończyć, bo inwestorzy – wiemy to od kilku osób, z którymi rozmawialiśmy – podejrzewają, że ceny, po jakich fundusze przeprowadzały podejrzane transakcje, mogły być zawyżone bądź wartość przejmowanych aktywów została sztucznie wykreowana. To jeden z wątków sprawy badanych przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi.
Przedmiotem zainteresowania śledczych jest m.in. transakcja, w wyniku której właściciela zmieniła firma zarządzająca funduszami. W Investment Fund Management, działającą następnie pod nazwą Meridian Fund Management (MFM), w maju zeszłego roku za 80 mln zł kupiła cypryjska firma Vapour Fund Management. Skąd pieniądze na zakup? Vapour wyemitował obligacje, które objęła jedna ze spółek funduszu Vivante.
/>
W Investment Fund Management sprzedawał Piotr Wiśniewski, który stworzył fundusze w strukturach domu maklerskiego W Investments. Po drugiej stronie transakcji stali Artur Jabłoński, Michał Krawczyk i Michał Matynia. Fundusz Vivante objął obligacje Vapour o wartości 47 mln zł. Później strony umowy popadły w konflikt i dalsze płatności zostały wstrzymane.
Jak deklaruje Michał Krawczyk, dotychczas Vapour wykupił papiery o wartości 10 mln zł. Pozostałe obligacje zmieniły właściciela i są w posiadaniu funduszu Lasy Polskie. Stanowią około jednej czwartej jego aktywów. Być może wycenę tych papierów trzeba będzie zredukować do zera.
Dotychczas dług Vapour spłacała firma MFM. Jej dochody pochodziły z opłat za zarządzanie funduszami Inwestycje Rolne, Lasy Polski, Inwestycje Selektywne i Vivante. Jednak w połowie października – pod naciskiem działającej w imieniu klientów kancelarii – FinCrea TFI, która zlecała MFM zarządzanie funduszami, zlecenie to cofnęła. MFM utraciła dochody i likwiduje działalność.
Na razie wycena certyfikatów funduszu Lasy Polskie nie uwzględniała korekty wartości obligacji – na koniec sierpnia wynosiła 991 zł i była bliska historycznemu maksimum. Właśnie ze względu na obligacje Vapour FinCrea i sprawujący funkcję depozytariusza funduszu Raiffeisen Bank nie są w stanie uzgodnić, ile tak naprawdę warte są aktywa.
– Z wszelkich danych, którymi dysponowaliśmy w momencie przeprowadzania transakcji, wynikało, że ona jest dla klientów funduszy korzystna, bo firma MFM była wyceniana na 120 mln zł. Umowę analizowaliśmy pod kątem prawnym i także nie było żadnych zastrzeżeń – mówi Michał Krawczyk.
Jeden z wątków badanych przez prokuraturę dotyczy rzetelności założeń, na podstawie których sporządzono wycenę MFM.
– Taka transakcja nie mieści się w standardach branży i jest naganna od strony etycznej. Niezależnie od poziomu zabezpieczeń systemowych również na rynku funduszy, przy złych intencjach, mogą pojawiać się przypadki nadużyć i przekrętów – mówi Michał Duniec, prezes firmy Analizy Online, monitorującej rynek funduszy.
Jedna z zagadek, która nurtuje inwestorów: skoro obligacje Vapour „przewędrowały” z funduszu Vivante do Lasów Polskich, to w tym pierwszym powinno pojawić się 47 mln zł gotówki. Ale tych pieniędzy nie ma. Rozwiązanie może tkwić w powiązaniach między spółkami kontrolowanymi przez fundusze. Firmy pożyczały sobie kapitał, obejmowały wzajemne emisje papierów dłużnych. Takich operacji przeprowadziły kilkaset. W skomplikowanej strukturze łatwiej ukryć pieniądze przed oczami inwestorów. Co w takim razie znajduje się w aktywach Vivante, funduszu powołanego przede wszystkim po to, żeby wybudować w Otwocku luksusowy dom spokojnej starości? Inwestorzy mają jedynie pewność, że jest w nich działka, na której miał powstać obiekt.
Gwarancji nie będzie
W najgorszym położeniu są posiadacze certyfikatów funduszu Inwestycje Selektywne. Ich wycena spadła w tym roku o jedną czwartą. To za sprawą inwestycji w spółkę Winterfox kontrolującą firmy rozpoczynające działalność na rynku chwilówek. Transakcję przeprowadzono tuż przed zeszłoroczną zmianą właściciela firmy zarządzającej. Za 25 proc. udziałów w Winterfoksie fundusz zapłacił 37,5 mln zł. Obecnie wycena tych aktywów spadła do zera, a firma MFM domagała się od sprzedającego, cypryjskiej spółki Monterregi, zwrotu zapłaconej kwoty.
– Otrzymaliśmy oferty kupna udziałów w spółce Winterfox, ale decyzji, co z tą inwestycją zrobimy, jeszcze nie podjęliśmy – mówi Rafał Prądzyński, prezes FinCrea.
W przypadku tej transakcji prokuratura bada m.in., czy po obydwu jej stronach, dzięki powiązaniom kapitałowym i personalnym, nie stał Piotr Wiśniewski (on sam wielokrotnie temu zaprzeczał).
Także bezpośrednio przed zmianą właściciela spółki MFM fundusz Inwestycje Selektywne kupił nieruchomość w Warszawie na rogu ulicy Wilczej i Marszałkowskiej, której pośrednim właścicielem był Michał Krawczyk. On sam zapewnia, że zapłacona cena nigdy nie budziła zastrzeżeń ze strony depozytariusza czy biegłego rewidenta, a budynek przyniósł funduszom więcej gotówki niż wszystkie pozostałe inwestycje łącznie. Już po przejęciu kontroli nad MFM przez nowych właścicieli do funduszy trafiły magazyny w Czekanowie (województwo śląskie) za 7 mln zł, a niemal 40 mln zł zainwestowano w firmę Talis, produkującą odzież hip-hopową. Udziały w tych aktywach miała spółka JGA Investment, w której w przeszłości Michał Krawczyk kontrolował połowę kapitału. Krawczyk wyjaśnia, że było to związane z funkcjami powierniczymi, które jako prawnik sprawował dla jednego ze swoich klientów. Przed kupnem magazynów i firmy odzieżowej zarządzający funduszami badali inwestycje, także pod kątem powiązań osób stojących za transakcjami.
Bez względu jednak na to, jakie decyzje inwestycyjne podejmowały fundusze, posiadacze ich certyfikatów teoretycznie powinni spać w miarę spokojnie. Ponad połowa wszystkich wyemitowanych papierów objęta jest gwarancjami udzielonymi przez firmę Baltic Bridge. To jeden z podmiotów kontrolowanych przez Piotra Wiśniewskiego. Na przykład inwestorzy, którzy kupili certyfikaty funduszu Inwestycje Selektywne serii A24, A25 i A26 w sierpniu i wrześniu 2015 r., mieli zagwarantowaną roczną stopę zwrotu na poziomie 5 proc. Ale w tym roku Baltic przestał je wypłacać, a w czerwcu wystąpił z pozwem wobec FinCrea TFI o stwierdzenie nieważności umów gwarancji. Niepokój inwestorów budzi wyprzedaż aktywów Baltic Bridge i spadająca wartość rynkowa firmy. Na GPW wyceniana jest już na zaledwie 25 mln zł, gdy wartość udzielonych przez nią gwarancji sięgała na koniec czerwca 59 mln zł. Kancelaria ostrzega klientów funduszy, żeby na wypłatę gwarancji nie liczyli. To jeszcze jeden wątek badany przez łódzką prokuraturę.
Raportów nie ma, może być likwidacja
Inwestorzy w dalszym ciągu nie mogą się doczekać publikacji raportów finansowych funduszy za pierwsze półrocze, choć te powinny się ukazać najpóźniej pod koniec sierpnia. Z naszych informacji wynika, że zastrzeżenia do wyceny aktywów ma EY. Według Michała Krawczyka ma to związek z utratą niezależności przez firmę audytorską, która także wcześniej badała sprawozdania funduszy. Do końca zeszłego roku nie miała uwag. Na czym miałaby polegać utrata niezależności?
Na tym, że do niedawna dla EY pracował Michał Chyczewski, obecny prezes Alior Banku. Bank był głównym dystrybutorem funduszy. I tak jak klienci poczuł się oszukany poczynaniami zarządzających.
– Przykład funduszy dowodzi, że po stronie dystrybutorów zawiodło zarządzanie ryzykiem reputacyjnym. Problemem jest również to, że tylko część funduszy zamkniętych, które w rzeczywistości trafiają do sprzedaży detalicznej, publikuje sprawozdania. Taka praktyka ogranicza transparentność całego rynku – mówi Michał Duniec.
Bank również złożył zawiadomienia do prokuratury. Alior, wspólnie z BOŚ i DM BOŚ, wykłada pieniądze na działania reprezentującej klientów kancelarii. Chyczewski odegrał decydującą rolę w tym, że do pracy na poważnie wzięły się także organy państwa. To on nakłonił Marka Chrzanowskiego, szefa KNF, do powołania specjalnego zespołu. Osobiście jeździł także do łódzkiej prokuratury, żeby wymóc przyspieszenie śledztwa.
Jednak stało się dopiero w czerwcu tego roku. Klienci mają żal, że wcześniej, kiedy próbowali swoją sytuacją zainteresować i KNF, i prokuraturę, zmarnowanych zostało kilka miesięcy. Dla ich sytuacji ma to znaczenie, bo pieniądze z podejrzanych transakcji wykonywanych przez zarządzających funduszami, choć często za pośrednictwem firm zarejestrowanych na Cyprze, krążyły początkowo po polskim systemie bankowym. Wtedy można było je zablokować. Teraz nie, bo wszystko wskazuje na to, że znalazły się za granicą.
Inwestorom pozostaje na listopadowych walnych zadecydować o tym, czy postawić fundusze w stan likwidacji. Klienci, którzy korzystają z usług kancelarii Matczuk Wieczorek i Wspólnicy, są posiadaczami ok. 60 proc. certyfikatów funduszu Vivante, 50 proc. certyfikatów funduszu Inwestycje Selektywne i około jednej trzeciej certyfikatów funduszach Lasy Polskie i Inwestycje Rolne. To oni będą mieli w tej sprawie decydujący głos.
– Nie podejmiemy takiej decyzji samodzielnie, bez poparcia większości reprezentowanych przez nas inwestorów. Rekomendacji będziemy mogli udzielić inwestorom dopiero w momencie, gdy FinCrea TFI ujawni nam pełną informację o aktywach i sytuacji finansowej każdego z funduszy – mówi Grzegorz Boguski.
Kancelaria ostrzega klientów, że w przypadku decyzji o likwidacji na pieniądze będą musieli poczekać nawet kilka lat.