Na boom przyjdzie jeszcze poczekać. Dopiero pod koniec roku dla koniunktury ważniejsze od wydatków Polaków staną się nakłady firm
GOSPODARKA
Ubiegłoroczne spowolnienie wzrostu gospodarczego zostało zgodnie zrzucone na karb inwestycji. Nakłady na środki trwałe w 2016 r. spadły o 7,9 proc. – najmocniej w XXI w., a ich proporcja do PKB była najniższa w ostatnich dwóch dekadach. Głównym winowajcą został okrzyknięty brak unijnych euro ze starej perspektywy finansowej i powolny start wydawania z nowego wieloletniego budżetu Unii Europejskiej. W tym roku euro z Brukseli miało już płynąć szerokim strumieniem i dać paliwo inwestycjom publicznym, które miały pociągnąć w górę nakłady sektora prywatnego. W I kwartale skłonność do wydawania wciąż była jednak niewielka, chociaż inwestycje spadły już tylko symbolicznie – o 0,4 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. Spytaliśmy kilkanaście zespołów analitycznych, jakie są szanse, że kolejne kwartały przyniosą w tej kwestii dobrą zmianę.
– W perspektywie najbliższych miesięcy oczekujemy stopniowego odbicia nakładów inwestycyjnych, związanego przede wszystkim z szybszym napływem środków w ramach funduszy strukturalnych UE. Dynamikę powinny wspierać również nieco lepsze nastroje wśród przedsiębiorstw – uważa Rafał Starościk, ekonomista BGŻ BNP Paribas.
II kwartał zasadniczej zmiany jednak jeszcze nie przyniesie, a na boom inwestycyjny przyjdzie jeszcze poczekać. Mediana oczekiwań analityków wskazuje, że nakłady na środki trwałe zwiększą się o zaledwie 2,7 proc. rok do roku. Z czasem jednak przyspieszą. – Coraz wyższa produkcja budowlana, wysokie wykorzystanie mocy produkcyjnych czy przyznanie już 22 proc. całej puli środków europejskich z nowej perspektywy na konkretne projekty to sygnały, że wzrost nakładów inwestycyjnych powinien przyspieszać w kolejnych kwartałach – ocenia Katarzyna Rzentarzewska, analityk Erste Banku.
Ekonomiści spodziewają się, że dopiero końcówka roku pokaże wyraźny, blisko 8-proc. wzrost wydatków majątkowych. Wzrostowi inwestycji w sektorze publicznym powinno towarzyszyć ożywienie aktywności prywatnego biznesu.
Najwięksi optymiści zakładają, że w III i IV kwartale inwestycje będą rosły w tempie przekraczającym 10 proc., a ich źródłem będzie coraz głębsze czerpanie z perspektywy budżetowej UE na lata 2014–2020. O ile ekonomiści zakładają, że cały ten rok pokaże nakłady wyższe o zaledwie 4,6 proc. niż rok poprzedni, to już w przyszłym przewidywane jest przyspieszenie do 7,6 proc.
To istotne dla utrzymania dobrej koniunktury gospodarczej, bo dzisiaj PKB ciągną w górę głównie portfele Polaków. W I kwartale konsumpcja indywidualna była o 4,7 proc. większa niż w pierwszych trzech miesiącach poprzedniego roku. – Szacujemy, że w II kwartale zwiększyła się ona o 5,1 proc. w skali roku. Wciąż pozytywny wpływ miał program „Rodzina 500 plus” – zwraca uwagę Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego.
Jego prognoza jest obecnie najbardziej optymistyczna, chociaż wielu analityków szczyt wydatków konsumpcyjnych też widzi między kwietniem a czerwcem. To zasługa nie tylko nowych świadczeń dla dzieci, ale również bardzo dobrej sytuacji na rynku pracy z rosnącymi płacami i zatrudnieniem oraz rekordowo niskim bezrobociem. Jednak statystyczny i pozytywny wpływ na konsumpcję wypłat z programu „Rodzina 500 plus” zacznie niknąć w drugiej połowie roku.
– W dłuższym terminie spożycie indywidualne ograniczy wyższa inflacja, przekładająca się na zmniejszenie siły nabywczej gospodarstw domowych. Wraz z niekorzystnym efektem bazy statystycznej poskutkuje to mniejszym udziałem konsumpcji prywatnej w kreacji PKB w przyszłym roku – zwraca uwagę Rafał Starościk.
Dlatego eksperci, od których zebraliśmy prognozy, w 2017 r. widzą wzrost konsumpcji na najwyższym od wybuchu światowego kryzysu poziomie, ale już w 2018 r. zakładają, że spowolni do 3,5 proc.
– Inwestycje będą zatem kluczowym czynnikiem w utrzymaniu w przyszłym roku solidnego wzrostu gospodarczego – uważa Katarzyna Rzentarzewska. ⒸⓅ
Nakłady na środki trwałe zwiększą się o zaledwie 2,7 proc. rok do roku