Koniunktura w strefie euro jest najlepsza od sześciu lat i ciągle się poprawia. U nas jest dobra, ale od kilku miesięcy optymizm firm słabnie.
Lipiec był kolejnym miesiącem wzrostu naszego przemysłu, ale w porównaniu z początkiem roku nastroje firm pogorszyły się – wynika z opublikowanych wczoraj danych o PMI, wskaźniku menedżerów logistyki. To indeks obliczany przez brytyjską firmę Markit – w podobny sposób dla kilkudziesięciu światowych gospodarek. W lipcu PMI w polskim sektorze przetwórczym nieoczekiwanie spadł do 52,3 pkt z 53,1 pkt miesiąc wcześniej. Analitycy spodziewali się stabilizacji, a niektórzy nawet lekkiego wzrostu.
Według Rafała Beneckiego, głównego ekonomisty ING Banku Śląskiego, wczorajsze dane są spójne z oczekiwaniami niższego wzrostu produktu krajowego brutto w połowie roku. W I kwartale PKB był o 4 proc. wyższy niż rok wcześniej.
Lipcowy wynik PMI (zapowiedź tego, co będzie się działo w gospodarce już w III kwartale) był najsłabszy od listopada ubiegłego roku, ale pozostawał wyraźnie powyżej granicy 50 pkt. Dopiero zejście poniżej tego poziomu sugerowałoby tendencje spadkowe.
Ekonomiści zwracają uwagę, że o ile u nas ma miejsce stopniowe osłabienie, o tyle w Unii Europejskiej, której kraje są największymi odbiorcami naszego eksportu, sytuacja ciągle się poprawia. Już wcześniej wskaźniki były na najwyższym poziomie od sześciu lat. Teraz jeszcze poszły w górę.
Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku, pozostaje optymistą. – Dane świadczą o tym, że w przemyśle mamy stabilny wzrost. To samo sugerują zresztą wskaźniki koniunktury Głównego Urzędu Statystycznego. Przejściowe wahnięcia z miesiąca na miesiąc nie zmieniają generalnego pozytywnego trendu – mówi DGP ekspert.
Przemysł wrzuca niszy bieg / Dziennik Gazeta Prawna
Bardziej pozytywne tendencje dotyczą produkcji na eksport. „Tempo wzrostu zamówień eksportowych wyprzedziło tempo wzrostu całkowitej liczby zamówień otrzymanych przez polskie firmy z sektora wytwórczego. Lipcowe wyniki zasygnalizowały więc, że popyt płynący z rynków zagranicznych był silniejszy od popytu na rynku rodzimym” – oceniają analitycy Markit.
– Ożywienie w strefie euro nie dotyczy już tylko Niemiec. Ono rozprzestrzenia się także na inne kraje, co będzie sprzyjać naszym eksporterom – zauważa Rafał Benecki.
Według wstępnych danych Eurostatu w II kwartale produkt krajowy brutto Eurolandu był realnie o 2,1 proc. wyższy niż rok wcześniej. Ponad 2-procentowy wzrost PKB był w unii walutowej notowany ostatnio w I kwartale 2011 r.
Gorzej jest w tych firmach, które zaspokajają popyt krajowy, przede wszystkim inwestycyjny. Za słabość inwestycji powszechnie obwiniany jest brak projektów realizowanych z funduszy unijnych. – Tempo wypłaty nowych środków z Unii Europejskiej faktycznie nie jest zbyt dynamiczne. Mamy wprawdzie odbicie, ale czekamy tu na bardziej zdecydowany impuls – mówi ekonomista ING Banku Śląskiego. Równocześnie jednak dodaje, że inwestycje hamuje „bardziej rygorystyczna polityka podatkowa”. Przykręcenie śruby przez resort finansów sprawia, że część przedsiębiorców wstrzymuje się z planowanymi przedsięwzięciami.
Jakie znaczenie ma polityka? Fitch Ratings jako druga z trzech największych agencji ratingowych w ciągu dwóch dni (w poniedziałek zrobił to Moody’s) przedstawiła ocenę potencjalnego wpływu konfliktu Polski z Brukselą wokół zmian w sądownictwie. Według agencji Fitch pogarszające się relacje z UE mogą negatywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy naszego kraju i finanse publiczne, ale w średnim terminie. W najbliższej przyszłości takiego zagrożenia raczej nie ma.
Dane o PMI pozwalają ocenić nie tylko to, jakie są perspektywy wzrostu produkcji, ale także to, co dzieje się na rynku pracy albo jak firmy radzą sobie z kosztami. „Ekspansja na rynku pracy nieco przyspieszyła. Zwiększone potrzeby produkcyjne skutkowały koniecznością zatrudnienia nowych pracowników. Trwająca ekspansja gospodarcza będzie oznaczać, że przedsiębiorstwa będą napotykały coraz większe problemy ze znalezieniem nowych pracowników, co powinno wzmagać presję płacową” – napisali w komentarzu po danych ekonomiści PKO BP. Na koszty produkcji firmy skarżyły się w najmniejszym stopniu od trzech kwartałów. Mimo to, jak podkreślają autorzy badania, „inflacja kosztów produkcji utrzymała szybkie tempo wzrostu”, co zapowiada wzrost cen wyrobów gotowych.