Po trzech dekadach szybkiego nadrabiania dystansu Polska dotarła do momentu granicznego – wynika z najnowszego raportu Warsaw Enterprise Institute. Najnowszy „Bilans Otwarcia” przygotowany przez WEI pokazuje, że dotychczasowy model wzrostu gospodarczego Polski wyczerpał swój potencjał, a tempo doganiania najbogatszych gospodarek Europy słabnie. Bez głębokich zmian strukturalnych Niemcy pozostaną poza naszym zasięgiem co najmniej do 2037 r.
Jeszcze niedawno Polska była podręcznikowym przykładem sukcesu transformacji. Dynamiczny wzrost, szybki przyrost zamożności, wzrost wynagrodzeń (w ujęciu nominalnym i realnym) pozwoliły zbliżyć się do poziomu życia Zachodu szybciej, niż przewidywały to prognozy sprzed lat. Dziś jednak – jak wynika z raportu WEI – ten etap rozwoju dobiega końca. A nowy model wciąż nie został zbudowany.
Pułapka średniego dochodu i inwestycyjna zadyszka
Autorzy raportu nie mają wątpliwości: wejście Polski w pułapkę średniego dochodu przestaje być teoretycznym zagrożeniem, a staje się scenariuszem bazowym. Bez jakościowego skoku w produktywności, innowacjach i inwestycjach Polska może utknąć na poziomie 70–80 proc. zamożności UE. Dogonienie Niemiec – nawet w sprzyjającym wariancie – przesuwa się na okolice 2037 r.
Najpoważniejszym hamulcem wzrostu jest zapaść inwestycji prywatnych. Ich udział w PKB spadł z 23–24 proc. do około 17 proc., a inwestycje przedsiębiorstw obniżyły się do zaledwie 9,3 proc. PKB. To poziom wyraźnie niższy niż w Czechach, na Słowacji czy nawet w Niemczech. Problem pogłębia płytka krajowa baza kapitałowa: stopa oszczędności gospodarstw domowych wynosi tylko 7,4 proc. dochodu rozporządzalnego, lokując Polskę bliżej peryferii UE niż jej rdzenia.
Coraz bardziej napięta staje się też sytuacja finansów publicznych. Relacja długu publicznego do PKB wzrosła do 52,6 proc., a koszty jego obsługi sięgają 1,4 proc. PKB – tyle, ile państwo wydaje rocznie na naukę i szkolnictwo wyższe. To, jak wynika z raportu, ogranicza przestrzeń do aktywnej polityki rozwojowej w przyszłości.
Demografia, Niemcy i energia – nowe bariery wzrostu
Na horyzoncie rysuje się także koniec tzw. dywidendy demograficznej. Polska należy do najszybciej starzejących się społeczeństw UE. Do 2050 r. współczynnik obciążenia demograficznego ma wzrosnąć z obecnych 29 proc. do ponad 55 proc. W takich warunkach wzrost płac coraz częściej wynika z niedoboru pracowników, a nie z rosnącej wydajności.
Dodatkowym ryzykiem staje się silne uzależnienie od niemieckiego modelu gospodarczego. Niemcy odpowiadają za ponad jedną czwartą polskiego eksportu i niemal jedną czwartą importu, a 35–40 proc. krajowej wartości dodanej jest powiązane z niemieckimi łańcuchami dostaw. Model, który przez lata napędzał wzrost, dziś – w obliczu stagnacji i problemów strukturalnych niemieckiej gospodarki – może działać jak kanał przenoszenia spowolnienia.
Niskie wydatki na Badania i Rozwój
Do tego, jak podają ekonomiści Warsaw Enterprise Institute, dochodzą wysokie koszty energii i niepewność regulacyjna w sektorze energetycznym. Polska należy do krajów o najdroższej energii dla przemysłu w UE, a tempo zielonych inwestycji jest zbyt wolne, by transformacja klimatyczna stała się źródłem przewagi konkurencyjnej. Najsłabszym ogniwem pozostają innowacje: choć wydatki na B+R wzrosły do 1,4–1,5 proc. PKB, wciąż są około dwukrotnie niższe niż w Niemczech i dalekie od poziomów nordyckich.
Wniosek z „Bilansu Otwarcia” jest chłodny, ale jednoznaczny: Polska wyczerpała łatwe źródła wzrostu. Jeśli nie nastąpi głęboka zmiana modelu rozwoju – oparta na kapitale, innowacjach i produktywności – cud gospodarczy pozostanie w przeszłości, a dystans do Zachodu przestanie się zmniejszać.