W grudniu resort rozwoju przedstawił projekt strategii rządu odnośnie PPP. W założeniu strategia ta ma rozkręcić PPP w Polsce. Co się dzieje z tym dokumentem?
Właśnie zakończyliśmy konsultacje międzyresortowe. W najbliższym czasie Polityka rządu w zakresie rozwoju PPP trafi na Komitet Stały Rady Ministrów i następnie zajmie się nią rząd. Mamy nadzieję, że dokument do końca marca zostanie przyjęty przez Radę Ministrów. Jest to dokument od lat oczekiwany przez rynek i podmioty publiczne, gdyż do tej pory brakowało jednoznacznego stwierdzenia rządu, że ta formuła jest alternatywną i równoważną metodą realizacji zadań publicznych. Jego zatwierdzenie powinno być samo w sobie zachętą dla sektora publicznego do częstszego stosowania PPP, a przekaz jaki w sobie niesie jest swojego rodzaju rewolucją w myśleniu przez sektor publiczny o partnerstwie publiczno-prywatnym w Polsce. Działania rządu z niego wynikające są zaprojektowane tak, aby przyniosły wymierne efekty przed końcem 2020 roku.
Plan zakłada m.in. 100 nowych umów PPP w okresie 2017-2020, wszczęcie przez sektor rządowy co najmniej 10 postępowań celem wyboru partnera prywatnego.
To są cele, które chcemy osiągnąć. Do tych kryteriów z inicjatywy wicepremiera Morawieckiego doszło jeszcze jedno, najbardziej znaczące kryterium, mówiące o tym, że do 2020 roku 5 proc. wszystkich nakładów inwestycyjnych w sektorze publicznym w Polsce ma być realizowanych w formule PPP. Jeśli chodzi o rząd, to mamy wytypowanych na dziś 6 odcinków dróg które potencjalnie mogłyby być realizowane w tej formule. Do tego mamy zielone światło na dwa inne duże projekty rządowe. Jeden dotyczy zagospodarowania otoczenia Stadionu Narodowego w Warszawie. Rozważa się powstanie tam centrum konferencyjnego, hoteli oraz obiektów sportowych. Drugi to rozbudowa Muzeum Narodowego w formule PPP. Mowa o nowym, dodatkowym budynku muzeum o kubaturze ok. 30 tys. mkw, z czego 20 tys. będzie pełnić funkcję muzealną, a pozostałe 10 tys. - komercyjną. Rozmawiamy też o kolejnych projektach ze wszystkimi resortami i jednostkami im podległymi.
A co z inwestycjami samorządowymi?
One też będą niezwykle ważne dla osiągnięcia tych 5 proc. wszystkich inwestycji publicznych realizowanych w formule PPP. Według aktualnego stanu, abstrahując od koncesji na pięć odcinków autostrad zawartych na podstawie innych regulacji prawnych niż ustawa o PPP, mamy łącznie 112 funkcjonujących umów PPP. A wśród nich tylko jedno PPP jest rządowe, czyli budowa nowej siedziby sądu rejonowego w Nowym Sączu. Pozostałe partnerstwa to inwestycje i usługi samorządowe co pokazuje że samorządy są poważnie zainteresowane to formułą.
Tylko jak chcecie przekonać samorządy do wchodzenia w PPP?
Przede wszystkim poprzez szeroko rozumiane wsparcie samorządów w przygotowaniu takich projektów – jako Ministerstwo Rozwoju będziemy gotowi na prośbę samorządów opiniować pomysły takich projektów, oceniać stan ich przygotowania, planujemy również organizację szkoleń i warsztatów z zakresu PPP dedykowanych administracji samorządowej, chcemy przygotować system finansowych instrumentów wsparcia fazę przygotowania oraz realizacji projektów PPP, przewidujemy propagowanie dobrych praktyk i dokumentów niezbędnych dla właściwej realizacji projektów w tej formule i wreszcie planujemy szeroką promocję konkretnych projektów PPP np. poprzez bazę projektów PPP jaką będziemy prowadzić na stronie ministerstwa.
Ale pamiętajmy też, że niektóre samorządy są dość mocno zadłużone i nie zawsze dysponują własnymi środkami na finansowanie przedsięwzięć unijnych. Wkład własny to minimum 15 proc. wartości projektu, ale jak doliczymy jeszcze koszty niekwalifikowane (ich katalog zawierają wytyczne w zakresie kwalifikowalności wydatków, dostępne na stronie www.funduszeeuropejskie.gov.pl), to ten wkład realnie rośnie do jednej trzeciej wartości projektu. Dlatego opcja w postaci PPP staje się atrakcyjna, gdyż nie wpływa istotnie na wskaźniki zadłużenia samorządów. Inna sprawa, że po wyłonieniu partnera prywatnego, samorządy mają święty spokój, tzn. mają gotowy obiekt, nie muszą się martwić o jego utrzymanie czy zarządzanie. Płacą uzgodnioną wcześniej z partnerem prywatnym stałą opłatę i oczekują, że w okresie trwania umowy obiekt będzie utrzymany przez niego w określonym standardzie. Dzięki temu prognozowanie tych zobowiązań finansowych w budżetach samorządów staje się prostsze, bo opłata jest na tym samym, znanym wcześniej poziomie.
Tylko jak mamy osiągnąć ten 5-procentowy poziom PPP w zakresie wszystkich inwestycji publicznych, skoro PPP w Polsce to przede wszystkim samorządowe projekty, a średnia wartość jednej takiej inwestycji to zaledwie 50 mln zł?
W Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wpisaliśmy, że PPP jest równorzędnym źródłem finansowania rozwoju naszego kraju, podobnie jak finansowanie budżetowe czy z grantów unijnych. Przewidzieliśmy też konkretne działania (ujęte w Polityce). Wśród nich jest dokonanie około 40 zmian legislacyjnych - zarówno w samej ustawie o PPP, jak i innych regulacjach. Wspólnie z ekspertami z rynku przygotowaliśmy odpowiedni projekt ustawy wprowadzający te zmiany, prowadząc jednocześnie konsultacje społeczne oraz międzyresortowe. Istotną rolę do odegrania będzie miał proponowany przez nas mechanizm w postaci negatywnego testu PPP. Zgodnie z nim, jeśli wartość planowanej inwestycji publicznej przekroczy 300 mln zł i będzie to kwota finansowana z budżetu Państwa, wówczas trzeba będzie wytłumaczyć, dlaczego inwestycja miałaby nie być realizowana w formule PPP.
Czy ten próg nie jest ustalony zbyt wysoko? Ze 112 obecnie umów PPP zaledwie 7 przekroczyło pułap 300 mln zł.
Na razie zaproponowaliśmy taki pułap. Test ma dotyczyć projektów, których realizację zakłada się w sposób tradycyjny z wykorzystaniem tylko środków publicznych, a nie tych, które są już planowane w PPP. Kwota ta wzięła się z obserwacji projektów realizowanych z budżetu państwa i planowanych na najbliższe lata. Nie chcemy, by każdy projekt publiczny musiał taki test przechodzić. To jest jednak dodatkowe zobowiązanie, jakie nakładamy na promotora projektu, gdyż wymaga opracowania dodatkowej analizy i uzgodnień. Dlatego test ma dotyczyć tylko znaczących inwestycji, dla których zastosowanie PPP może przynieść widoczne korzyści dla budżetu Państwa.
Jakich konkretnie inwestycji ten negatywny test ma dotyczyć?
Uznaliśmy, że każda inwestycja publiczna, która nie jest realizowana ze środków unijnych, a jednocześnie nie jest inwestycją w zakresie obronności, powinna być przeanalizowana pod kątem możliwości i zasadności realizacji w formule PPP. Promotor tej inwestycji będzie musiał przeprowadzić test, z którego wyniknie, że optymalna droga, czyli PPP, nie jest właściwa. Mówiąc krótko - traktujemy PPP jako pierwszy wybór.
Czyli nie dość, że ustaliliście wysoki próg, to jeszcze odchodzą nam inwestycje unijne, z których dziś finansowana jest lwia część projektów.
Podam przykład w zakresie inwestycji drogowych. Wartość krajowego programu drogowego wynosi ok. 200 mld zł, podczas gdy finansowanie zapewnione jest na 107 mld zł. Większość będzie sfinansowana ze środków unijnych, ale część z nich będzie musiała być zrealizowana tylko i wyłącznie ze środków budżetowych. Gdyby część inwestycji obowiązywał negatywny test PPP, wówczas Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa dokona analizy czy warto dla ich realizacji zaangażować środki prywatne, stosując PPP. W wypadku pozytywnej odpowiedzi rezerwowane na ten cel środki budżetu państwa będą mogły być wykorzystane na inne odcinki dróg, dla których brakowało zapewnienia finansowania.
Jak idzie nam z realizacją największych projektów unijnych? W tym roku Polska zamierza przesłać do akceptacji KE ponad 30 dużych inwestycji powyżej 50 mln euro kosztów kwalifikowanych. Czy na tym się skończy?
W sumie w perspektywie 2014-2020 tego typu projektów zgłosimy między 160 a 180 i to z samego Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (POIiŚ). Dokładnej liczby nie znamy, bo wynikać to będzie po części z rozstrzygnięć konkursowych. Nie wiemy też, jacy beneficjenci przystąpią do konkursów, czy jaki będzie kurs euro. Na chwilę obecną z 42 projektów zgłoszonych do końca 2016 roku KE zaakceptowała 33, a wśród nich jest m.in. znacząca inwestycja kolejowa - linia Warszawa-Lublin, a konkretnie odcinek między Otwockiem a Lublinem, a także ważne projekty drogowe takie jak: budowa autostrady A1, odc. Pyrzowice – Częstochowa, czy budowa drogi ekspresowej S7 Gdańsk - Elbląg, odc. Koszwały – Elbląg W tym roku jak na razie planujemy przekazać do zatwierdzenia przez KE 30 projektów w ramach POIiŚ, a ich łączna wartość to ok. 36 mld zł.
Ministerstwo przygotowało pulę ponad 2 mld zł, po które mogą sięgnąć miasta chcące budować np. obwodnice. Wszystkie pieniądze już rozdysponowano?
Działanie 4.2 POIiŚ dedykowane jest budowie dróg krajowych poza siecią TEN-T, które przechodzą przez miasta na prawach powiatu w celu odciążenia ruchu w centrach tych miast. Tak więc są to głównie obwodnice. Łączne zainteresowanie konkursem było trzykrotnie większe niż dostępna pula środków. Wartość złożonych przez samorządy projektów przekroczyła 6 mld zł, natomiast budżet konkursu to 2,15 mld zł. Z tego powodu udało nam się sfinansować tylko 16 z 26 ocenionych pozytywnie projektów. Przy czym pierwotnie 12 miast otrzymało najwyższy możliwy poziom dofinansowania, czyli 85 proc., a pozostałe 4 samorządy, które w konkursie uzyskały jednakową liczbę punktów - po 27 proc. Jednakże dzięki oszczędnościom poprzetargowym w zakontraktowanych już projektach dofinasowanych z działania 4.2, a także przesunięcia środków w ramach POIiŚ, mogliśmy podnieść do maksymalnego poziomu 85 proc. dofinasowanie także tych czterech inwestycji. Spośród wszystkich 16 dofinansowanych projektów, największy to długo wyczekiwany przez mieszkańców Świnoujścia tunel pod Świną, łączący wyspy Uznam i Wolin. Koszt całkowity tego przedsięwzięcia to ok. 900 mln zł.
Będą kolejne takie konkursy dla miast?
Dokładamy starań, by zwiększyć możliwości finansowania w działaniu 4.2. Dlatego jeśli pojawią się oszczędności w przetargach, przeniesiemy je na nowe projekty. Rozważamy też możliwość przesunięcia środków w ramach POIiŚ na ten konkurs.
Wpierw trzeba będzie poprosić o zgodę Komisję Europejską?
To zależy od skali tych przesunięć. Jeśli są to przesunięcia w ramach jednego priorytetu, to wtedy leży to w naszych kompetencjach. Chcemy, by jak najwięcej beneficjentów mogło skorzystać z dofinansowania.
Nie martwią pana nasze nie najlepsze relacje z Komisją Europejską?
Nasze relacje w aspekcie środków unijnych i wdrażania polityki spójności są - wbrew pozorom - bardzo dobre. W połowie ubiegłego roku mieliśmy trudniejszy okres, bo był audyt KE w zakresie funkcjonowania POIiŚ. Zwrócono nam uwagę, że Urząd Zamówień Publicznych powinien znajdować się w strukturze instytucji zaangażowanych we wdrażanie programu. Trochę nas to zaskoczyło, bo w poprzedniej perspektywie finansowej 2007-2013, a nawet tej krótkiej 2004-2006, UZP nie był włączony w system instytucjonalny i nikomu ten fakt nie przeszkadzał. Mimo to nie polemizowaliśmy z wynikami audytu, lecz sprawnie wprowadziliśmy zmiany.
Na początku listopada ubiegłego roku pan premier Morawiecki zapytał mnie, jakich płatności z Unii możemy spodziewać się z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko do końca 2016 roku. Powiedziałem mu, że niestety prawdopodobnie żadnych, bo KE ma 60 dni na rozpatrywanie naszych wniosków o płatność, a jeszcze zbliżał się okres świąteczno-noworoczny. Ale okazało się, że mimo to wszystkie wnioski, które złożyliśmy, włącznie z jednym wysłanym dzień przed Wigilią, zostały zrefundowane do 31 grudnia. Łączna kwota refundacji listopadowo-grudniowej wyniosła ok. 6,62 mld zł. Można powiedzieć, że to rekord świata, jeśli chodzi o działania urzędników unijnych. Ale też potwierdzenie wysokiej jakości przedkładanych przez nas do KE dokumentów i najlepszy dowód na naszą nienaganną współpracę.