Wcześniej klub wyróżniał w ten sposób ministrów z Czadu, Egiptu czy Azerbejdżanu.
Zaproszenie wicepremiera Mateusza Morawieckiego na szczyt G20 zostało przez niektórych zinterpretowane jako szczególne wyróżnienie dla Polski. Z pewnością obecność na spotkaniu ministrów finansów i szefów banków centralnych największych gospodarek świata to coś nietypowego. Z euforią nie ma co jednak przesadzać.
Regułą na spotkaniach tego eksluzywnego klubu jest zapraszanie liderów z krajów nienależących do niego. Dla przykładu gośćmi ubiegłorocznego szczytu były takie kraje, jak Czad i Egipt, reprezentowane przez prezydentów Idrissa Déby’ego oraz Abd al-Fattaha as-Sisiego. Z kolei dwa lata temu gośćmi szczytu były Azerbejdżan i Singapur. Niemcy, które sprawują prezydencję w G20 w tym roku, zaprosiły w charakterze gości na lipcowe spotkanie przywódców Holandii i Norwegii. Goście są również zapraszani na spotkania na szczeblu ministerialnym, w tym na narady ministrów finansów i szefów banków centralnych. Dla przykładu, kiedy w 2014 r. prezydencję w G20 pełniła Australia, Canberra postanowiła zaprosić ministra finansów Nowej Zelandii Billa Englisha.