W tym roku nastąpi kumulacja niekorzystnych czynników, które pogorszą nasz bilans. Ze wstępnych danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w grudniu sprzedaliśmy towary o wartości 64,9 mld zł, czyli za kwotę o 10,4 proc. wyższą niż rok wcześniej.
Wartość importu zwiększyła się w tym czasie o 12,7 proc., do 65,5 mld zł. Mimo że w grudniu zanotowaliśmy niewielki deficyt, to w całym 2016 r. saldo obrotów towarowych było 7,1 mld zł na plusie. To kontynuacja trendu zapoczątkowanego rok wcześniej, kiedy zanotowaliśmy pierwszą nadwyżkę od transformacji ustrojowej w wysokości 9,4 mld zł.
– Po kryzysie w Polsce bardzo mocno wzrosła wydajność pracy, co poprawiło naszą konkurencyjność na rynkach zagranicznych. W ten sposób przeszliśmy od głębokiego deficytu do nadwyżki w wymianie towarowej z zagranicą. Ale w kilku najbliższych latach trudno ją będzie utrzymać – przewiduje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Ekspert wymienia kilka czynników, które będą zwiększały popyt na towary z importu. Chodzi o szybki wzrost konsumpcji, związany z rosnącymi wynagrodzeniami i programem „Rodzina 500 plus”. W tym roku ekonomiści oczekują także odbicia w inwestycjach, co dla kraju znajdującego się na takim etapie rozwoju jak Polska również z reguły oznacza zwiększone zapotrzebowanie na import, związany z trafiającymi do kraju maszynami i urządzeniami.
Nie bez znaczenia są także zmiany cen ropy naftowej. Kiedy jej notowania w 2015 r. gwałtownie spadały, NBP szacował, że na imporcie tego surowca zaoszczędziliśmy ponad 10 mld zł. W zeszłym roku notowania ropy spadły do najniższych poziomów od kilkunastu lat, średnia cena znalazła się poniżej 50 dol. Łącznie przez cały rok na jej import, jak wynika z wyliczeń Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty banku Credit Agricole Polska, wydaliśmy ponad 40 mld zł. Jednak w pierwszych dwóch miesiącach tego roku notowania oscylują w przedziale 54–58 dol. za baryłkę gatunku Brent. W porównaniu do zeszłorocznej średniej wzrosły o niemal 20 proc. Z punktu widzenia rachunku obrotów towarowych z zagranicą oznacza to pogorszenie salda wymiany towarowej. Jeśli ceny do końca roku nie będą spadać, a tak mówi większość prognoz, to na import ropy wydamy o blisko 8 mld zł więcej niż rok wcześniej. Czyli tyle, ile wynosiła zeszłoroczna nadwyżka w handlu towarami.
/>
– To nie będzie obniżać nam bezpośrednio tempa wzrostu PKB, ale ze względu na zwiększone wydatki na paliwo będziemy mieli mniej pieniędzy do wydania na inne towary. Wyższa cena ropy obniża konsumpcję i tempo wzrostu PKB – przy założeniu obecnych parametrów i niezmienionych innych czynnikach – o blisko 0,2 pkt proc. – ocenia Jakub Borowski.
Zniwelowanie nadwyżki w handlu towarami i związane z tym pogorszenie salda obrotów bieżących, które obejmuje także saldo usług i dochodów z inwestycji oraz napływ środków z tytułu Wspólnej Polityki Rolnej, nie oznacza pogorszenia kondycji krajowej gospodarki.
– Deficyt na rachunku obrotów bieżących rzędu 2–3 proc. PKB, równoważony napływem zagranicznego kapitału, to sytuacja normalna dla kraju nadganiającego dystans do najbogatszych – uważa Jakub Borowski.
Gospodarka wyszła z dołka
2,7 proc. wyniosło tempo wzrostu gospodarczego Polski (w ujęciu rocznym) w ostatnich trzech miesiącach zeszłego roku. Było o 0,2 pkt proc. wyższe niż kwartał wcześniej. W ujęciu kwartalnym PKB podskoczył aż o 1,7 proc. – to najlepszy wynik od dziewięciu lat. Dane potwierdzają prognozy, zgodnie z którymi w III kw. 2016 r. osiągnęliśmy apogeum spowolnienia, związanego głównie ze spadkiem inwestycji. Teraz gospodarka będzie przyspieszać.
– Można szacować, że na tak wysoką dynamikę PKB złożył się istotny wzrost zapasów, ale i tak opublikowane dane są bardzo optymistyczne. Silnie rośnie konsumpcja i tak samo powinno być w przyszłym roku. Są także wyraźne sygnały w inwestycjach publicznych, teraz jedynym znakiem zapytania pozostają inwestycje firm prywatnych – ocenia Łukasz Tarnawa, główny ekonomista BOŚ Banku. Według tego eksperta tempo wzrostu gospodarczego będzie stopniowo rosnąć, żeby w drugiej połowie roku sięgnąć 3,5 proc. TJ