Bezwarunkowość dochodu podstawowego sprawia, że ludzie będą bardziej skłonni podjąć się pracy, także dorywczej, krótkoterminowej.
Idea, by zagwarantować wszystkim podstawowy byt, bez wymagania przy tym pracy, wciąż budzi w naszych społeczeństwach dość powszechne niedowierzanie. Niemniej zwolennicy bezwarunkowego dochodu podstawowego (BDP) twierdzą, że to zapewnienie ludziom pieniędzy wystarczających na zaspokojenie podstawowych potrzeb jest najskuteczniejszym rozwiązaniem dla pogłębiającego się kryzysu kapitalizmu i państwa dobrobytu. Debata nad słusznością tego stanowiska trwa od wielu dekad: międzynarodowa sieć Basic Income Earth Network (BIEN) działa od trzydziestu lat; wciąż powstają nowe sieci krajowe i regionalne powiązane z BIEN, jak chociażby Unconditional Basic Income Europe czy założona w 2016 r. Polska Sieć Dochodu Podstawowego.
O BDP głośniej się zrobiło jednak dopiero niedawno, na co z pewnością wpływ miał z jednej strony kryzys gospodarczy, a z drugiej obecność BDP w programach wielu partii politycznych, nie tylko zresztą młodej lewicy (jak hiszpańskie Podemos), lecz również liberałów (m.in. Liberalna Partia Kanady), a także różnych ruchów populistycznych (np. włoski Ruch Pięciu Gwiazd). W Polsce do popularyzacji tej idei szczególnie przyczyniły się akcja zbierania podpisów pod Europejską Inicjatywą Obywatelską w sprawie BDP (2013–2014) oraz dyskusja o prekariacie (czy też o „umowach śmieciowych”). Do światowych mediów BDP przebił się szerzej dzięki zeszłorocznemu referendum w Szwajcarii, w którym stosunkiem głosów 77 proc. do 23 proc. Szwajcarzy odrzucili projekt wprowadzenia tego rozwiązania. Po latach spierania się z neoliberalną ideologią i udowadniania, że darmowy obiad jest nie tylko skutecznym środkiem zwalczania biedy, ale również efektywnym czynnikiem stymulującym gospodarkę, zwolennicy BDP przeszli do działania. Przeprowadzają eksperymenty w wybranych miastach i regionach, a w najbliższym czasie rozpoczną się pierwsze eksperymenty na skalę krajową.
Czym jest bezwarunkowy dochód podstawowy
Ocena tych eksperymentów wymaga najpierw zdefiniowania BDP i wskazania tego, czym różni się od innych świadczeń. Jest to, po pierwsze, dochód bezwarunkowy, co oznacza, że powinien być wypłacany każdemu obywatelowi danego państwa niezależnie od tego, czy dana osoba pracuje, ile zarabia i jaki jest jej stan cywilny (dla dzieci najczęściej przewiduje się niższą kwotę). Bezwarunkowość BDP jest kluczowa, gdyż dzięki niej otrzymujemy narzędzie pozwalające uniknąć sytuacji, w której podjęcie pracy najemnej wiąże się z utratą świadczeń. W wielu krajach prowadzi to do tego, że po odliczeniu wszystkich podatków od dochodu z podjętej pracy oraz po odjęciu pieniędzy ze świadczeń utraconych w wyniku podjęcia pracy zarabiamy niewiele więcej niż na zasiłku. Przy coraz mniejszym udziale płac w PKB i coraz większej niestabilności zatrudnienia wszelkie programy wspierania osób z niskimi dochodami lub bezrobotnych, które mogą zostać odebrane w przypadku podjęcia pracy (lub chociażby obniżone o zarobioną sumę pieniędzy), po prostu nie będą działać. Wyobraźmy sobie osobę, która staje przed wyborem: albo podejmie niepewną niskopłatną pracę, albo utraci mniej lub bardziej pewny dochód z programów socjalnych. Większość zdecyduje się zachować świadczenia lub przejdzie do szarej sfery. Bezwarunkowość dochodu podstawowego sprawia, że będą oni bardziej skłonni podjąć się pracy, także dorywczej, krótkoterminowej oraz takiej, która w ogóle nie będzie wiązała się z wynagrodzeniem (opieka, wszelkiego rodzaju wolontariat itd.).
Możliwość tę zapewni im druga fundamentalna cecha BDP – jest to dochód „podstawowy”, czyli wystarczający do zaspokojenia podstawowych potrzeb. To właśnie ta cecha sprawia, że BDP jest w stanie nie tylko zwiększyć siłę nabywczą pracowników, a przez to efektywny popyt w gospodarce, lecz także poprawia ich pozycję w negocjacjach z pracodawcami. Mogą zmienić pracę czy przerwać ją na jakiś czas bez strachu, że nie starczy im środków na życie. W takiej sytuacji poprawią się warunki zatrudnienia ze względu na to, że nie będzie już przymusu akceptowania jakiejkolwiek pracy za jakąkolwiek płacę.
Nie należy mylić BDP z zasiłkami z pomocy społecznej, które wypłacane są tylko ubogim i pod wieloma warunkami. Nawet jeżeli te warunki zostaną złagodzone czy nawet usunięte, to ani nie rozwiązują one problemu pułapki bezrobocia, ani nie przyczyniają się do poprawy pozycji negocjacyjnej pracowników. Przykładem rozwiązań niestawiających warunków i wyprowadzonych z pomocy społecznej jest negatywny podatek dochodowy, którego zwolennikiem był neoliberalny ekonomista Milton Friedman. W uproszczeniu: osoby z zerowymi lub niskimi dochodami otrzymują kwotę wyrównującą do określonego progu dochodowego, a po jego przekroczeniu świadczenie stopniowo się zmniejsza. Jak widać, wsparcie tego rodzaju jest jednak zależne od dochodu i ma miejsce dopiero po wystąpieniu problemu ubóstwa – a co więcej, wypłacane jest dopiero po roku rozliczeniowym – podczas gdy BDP ma być wypłacane bezwarunkowo, skutecznie zapobiegając ubóstwu.
W debacie europejskiej podkreśla się, że BDP zastępowałby część świadczeń pieniężnych, ale z pewnością nie będzie miał wpływu na dobrze rozwinięte usługi społeczne. Jest kwestią otwartą, które z form wsparcia dochodowego miałyby zostać zastąpione przez BDP, mogłyby być to np. zasiłek dla bezrobotnych, renta socjalna, zasiłki z pomocy społecznej. Poziom BDP poza tym, że ma wystarczyć na podstawowe potrzeby, może również podlegać dyskusji w poszczególnych krajach.
Czego nas uczy 500+
Na świecie możemy wskazać wiele przykładów świadczeń, które w ograniczonym zakresie realizują ideę bezwarunkowego dochodu. Przykładowo działający w Nowej Zelandii od 1977 r. program New Zealand Superannuation zapewnia każdej osobie po 65. roku życia, niezależnie od innych źródeł emerytury, tę samą kwotę świadczenia. Efekt? Nowa Zelandia ma jeden z najwyższych odsetków pracujących emerytów w krajach OECD i jednocześnie jeden z najniższych odsetków ubóstwa wśród osób starszych. Dobrym przykładem jest również wprowadzony w kwietniu rządowy program 500+: świadczenie to należy traktować nie tyle jako służące poprawie sytuacji demograficznej kraju, ile przede wszystkim jako środek do walki z ubóstwem i patologiami polskiego rynku pracy. Na podstawie szacunków dostarczonych przez dwa niezależne ośrodki (Instytut CenEA i Bank Światowy) oraz Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej możemy stwierdzić, że po wprowadzeniu 500+ ubóstwo relatywne zmniejsza się o prawie 1,5 mln z 6,5 mln, a ubóstwo dzieci o ponad połowę – o 900 tys. z 1,6 mln. Jeszcze ważniejsze są dane dotyczące skrajnego ubóstwa w Polsce: Bank Światowy szacuje, że zmniejsza się ono o co najmniej 1,1 mln z 2,9 mln, w przypadku skrajnego ubóstwa dzieci o co najmniej 591 tys. z 772 tys.
Ważne jest również to, na co ostatecznie idą te pieniądze. Z badań Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych oraz Szkoły Głównej Handlowej na reprezentatywnej grupie Polaków wynika, że najwięcej środków z 500+ wydawane jest na zakup żywności i odzieży (43 proc. respondentów) lub na edukację dzieci czy opiekę nad nimi (34 proc.). Tylko 16 proc. beneficjentów programu zwiększy oszczędności, co oznacza, że zdecydowana większość tych pieniędzy wraca do gospodarki i ją stymuluje. Nie można też z pewnością mówić o masowym marnotrawstwie pieniędzy na dzieci – wygląda na to, że ludzie najczęściej wiedzą, jak dane im środki wykorzystać.
Na oszacowanie dokładnego wpływu 500+ na rynek pracy trzeba będzie jeszcze poczekać, m.in. na publikowane przez GUS Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności. Niemniej już teraz w licznych artykułach prasowych można przeczytać wypowiedzi przedstawicieli pracodawców o tym, że coraz więcej osób składa wypowiedzenia i rezygnuje z pracy, zwłaszcza za stawkę minimalną. Tomasz Limon ze stowarzyszenia Pracodawcy Pomorza mówi wprost o tym, że obecnie to pracownik dyktuje warunki – przy czym jednocześnie narzeka, że matki wolą zostać w domu z dziećmi i „nic nie robić”. Ograniczona, ale jednak bezwarunkowość 500+, które to świadczenie będzie wypłacane niezależnie od tego, czy ktoś pracuje, czy nie, dało wielu ludziom warunki do tego, by zacząć szukać lepszej pracy lub po prostu skupić się na pracy opiekuńczej związanej z rodzicielstwem (która z pewnością nie jest „nicnierobieniem”). Zastanówmy się zresztą, co to mówi o gospodarce i rynku pracy w Polsce, że dodatek na dziecko w wysokości obecnie ok. 1/3 płacy minimalnej netto (licząc według stawki na rok 2016) może zniechęcić pracowników do podjęcia pracy. Dodatkowo wszystko wskazuje na to, że 500+ będzie niezwykle skutecznym narzędziem zwalczania biedy i ograniczania nierówności dochodowych w rodzinach.
Co pokażą eksperymenty w najbliższej przyszłości
Ostatnio coraz więcej mówi się o BDP jako narzędziu walki z biedą i wykluczeniem ekonomicznym w krajach rozwijających się. W latach 2011–2012 w indyjskim stanie Madja Pradeś prowadzono eksperyment w wybranych wioskach z podobną liczbą wiosek jako grupą kontrolną. Mimo krótkiego okresu trwania oraz relatywnie niskiej kwoty pieniędzy wyniki eksperymentu były niezwykle obiecujące, twierdzi Rasmus Schjoedt z Development Pathways. Michael Faye i Paul Niehaus z GiveDirectly zapowiedzieli, że przygotowują program dochodu podstawowego dla 6 tys. osób w Kenii, który ma trwać od 10 do 15 lat. Większość eksperymentów z różnymi formami wsparcia pieniężnego w krajach rozwijających się pokazała, że mogą być one często dużo skuteczniejsze od dotowania cen żywności czy przekazywania gotowych produktów. Sekretarz generalny Narodów Zjednoczonych podsumował to krótko: „programy oparte na transferach pieniędzy powinny być podstawową i preferowaną metodą wsparcia”.
W najbliższych latach będziemy świadkami wielu nowych eksperymentów z BDP również w krajach rozwiniętych, m.in. w Kanadzie, w Holandii, we Włoszech czy w Finlandii. Największy rozpoczął się właśnie w Finlandii, gdzie rząd liczy przede wszystkim na aktywizację ludzi na rynku pracy, uproszczenie systemu zasiłków i ograniczenie biurokracji. Ville-Veikko Pulkka, badacz w Kela, fińskim odpowiedniku naszego ZUS, który odpowiedzialny jest za przeprowadzenie eksperymentu, podkreśla, że obecna stopa bezrobocia w Finlandii to prawie 10 proc., a wiele z istniejących świadczeń dla bezrobotnych zależnych od zarobków pokrywa się ze sobą. 25 sierpnia ubiegłego roku fiński rząd ogłosił, że eksperymentem zostanie objęta grupa 2 tys. osób wybranych spośród bezrobotnych w wieku między 25. a 58. rokiem życia. Każda z osób będzie otrzymywać 560 euro miesięcznie. Ma to być jednak znacznie mniejsza grupa, niż pierwotnie planowali badacze z Kela.
Idea BDP dyskutowana jest przez rządy i największe partie reprezentujące szerokie spektrum polityczne – od brytyjskiej Partii Pracy i Zielonych przez nominalnie przynajmniej lewicowy rząd we Francji po fińskich liberałów i konserwatystów. Programy eksperymentujące z BDP mają różne cele – w niektórych chodzi o reformę kosztów państwa dobrobytu, w innych o zwalczanie ubóstwa, w jeszcze innych o reformę rynku pracy. Nie da się jednak ukryć, że BDP jest coraz powszechniej traktowany jako potencjalnie skuteczna odpowiedź na kryzys wielu instytucji współczesnych społeczeństw oraz nowe zjawiska na rynku pracy i w gospodarce.
Czy Polskę stać na BDP
Podnosi się często krytykę, że Polski nie stać na program 500+ – tym bardziej zatem na wprowadzenie BDP. To, że sfinansowanie BDP jest w średnio dużym kraju europejskim w pełni możliwe, wykazali w studium ekonomicznym dla Hiszpanii badacze z Barcelony: Jordi Arcarons, Antoni Domenech, Daniel Raventós i Lluís Torrens. Ich dogłębna analiza dowodzi nie tylko, że budżet może spokojnie udźwignąć tę reformę, ale również, że prawie 80 proc. Hiszpanów i Hiszpanek by na tym zyskało.
Istnieje kilka potencjalnych źródeł finansowania BDP. Pierwszym jest likwidacja niektórych zbędnych po wprowadzeniu BDP świadczeń (zasiłków dla bezrobotnych, z pomocy społecznej itp.). Przy likwidacji tych warunkowych świadczeń ograniczamy również wiele kosztów administracyjnych. Koszty administracyjne BDP są w porównaniu minimalne. Drugim źródłem finansowania jest podwyżka podatków. Jest na to w naszym kraju spora przestrzeń, ponieważ Polska znacząco odstaje od średniego poziomu wydatków publicznych w UE: do unijnej średniej brakowało nam w 2014 r. 6,3 pkt proc., do poziomu Węgier – 8,3 pkt proc., a do Finlandii aż 16,9 pkt proc. Trzecim źródłem finansowania może być deficyt budżetowy, wokół którego narosło w ekonomii głównego nurtu wiele nieprawdziwych, negatywnych mitów. Czwartym zaś – wzrost wpływów podatkowych będący efektem zwiększonej aktywności gospodarczej wynikającej z redystrybucji środków od lepiej uposażonych (i więcej oszczędzających) do tych uboższych warstw społecznych (które więcej wydają). Ten efekt częściowo uwzględniają również twórcy programu 500+.
W każdym razie jasne jest, że najważniejsze przeszkody względem projektu BDP nie leżą po stronie finansowania, ale mają charakter polityczny. Eliminacja ubóstwa, zapewnienie wszystkim podstawowego bezpieczeństwa socjalnego i wzmocnienie siły przetargowej pracowników kosztem większych obciążeń dla 20 proc. najbogatszych mogą rodzić opór tych, którzy na tej reformie stracą. Wprowadzenie BDP wymaga więc nie tylko rządu, który nie będzie realizował głównie interesów tej uprzywilejowanej warstwy, ale także szerokiego poparcia społecznego. Możemy się spodziewać, że pozytywne efekty programu 500+ będą sprzyjać poparciu dla bezwarunkowych świadczeń pieniężnych, co otworzy drogę do poważniejszej debaty nad możliwością wprowadzenia BDP.
Największą przeszkodą pozostaje polityka. Bo eliminacja ubóstwa, zapewnienie wszystkim bezpieczeństwa socjalnego i wzmocnienie siły przetargowej pracowników kosztem większych obciążeń dla 20 proc. najbogatszych mogą rodzić opór tych, którzy na tej reformie stracą