Rządy nie chcą płacić za cudze błędy, dlatego nakładają na instytucje finansowe nowe normy bezpieczeństwa. Mogą się one okazać kosztowne nie tylko dla największych międzynarodowych grup, lecz także dla tych działających w Polsce.
Największe międzynarodowe banki będą musiały zdobyć nawet 1,1 biliona euro, aby spełnić nowe wymogi nadzorcze – wynika z szacunków Rady Stabilności Finansowej (Financial Stability Board – FSB), która monitoruje sytuację w globalnym systemie finansowym i przygotowuje rekomendacje dla liderów G20, grupy najważniejszych światowych gospodarek. Wczoraj FSB przedstawiła szacunki dotyczące wchodzących w życie za trzy lata wymogów TLAC – zdolności banków do pokrywania strat. – Chodzi o to, by ograniczyć koszty dla podatnika wynikające z przymusowej restrukturyzacji, uporządkowanej likwidacji lub upadłości banków – mówi Artur Szeski, analityk agencji ratingowej Fitch.
Konieczność ratowania banków przed bankructwem z pieniędzy podatników była powodem wzrostu zadłużenia i kryzysu w krajach strefy euro. Gdy dosięgnął on Cypru, zdecydowano się na tzw. bail-in, czyli pokrycie strat nie tylko z pieniędzy akcjonariuszy i budżetu, ale i posiadaczy depozytów nieobjętych gwarancjami. TLAC to rozwiązanie pośrednie: obejmuje kapitał pochodzący od udziałowców, ale zalicza się do niego też inne instrumenty – pożyczki podporządkowane (czyli te zaliczane za zgodą nadzoru do funduszy własnych), specjalne obligacje, które w określonych przypadkach są przekształcane w kapitał akcyjny (tzw. CoCo), w jego skład mogą wchodzić także obligacje niezabezpieczone. Fundusze TLAC od 2019 r. mają odpowiadać co najmniej 16 proc. aktywów ważonych ryzykiem. Trzy lata później wymóg wzrośnie do 22 proc.
I właśnie do spełnienia tych wymogów największym grupom finansowym brakuje setek miliardów, a być może nawet ponad biliona euro. Sprawa dotyczy 30 instytucji, które znajdują się na liście „globalnych systemowo istotnych banków” aktualizowanej co roku przez FSB. Obecnie jest na niej osiem instytucji z USA i po cztery z W. Brytanii, Francji i Chin. Te ostatnie są jednak największe: ich aktywa przekraczają 10 bln euro. Ale Chińczycy, którzy zmagają się z problemem złych kredytów i spowolnieniem gospodarki, uzyskali dodatkowe okresy przejściowe. Docelowy poziom powinni osiągnąć w 2028 r.
TLAC może mieć konsekwencje również dla naszych banków. Te, które mają właścicieli znajdujących się na liście, też mogą być zmuszone do poszukiwania dodatkowych funduszy – wiele będzie jednak zależało od rozstrzygnięć w konkretnych grupach finansowych. Zdaniem specjalistów rosnące wymogi nadzorcze już powodują mniejsze zainteresowanie międzynarodowych banków zagraniczną ekspansją.
Mniejsze banki z Unii Europejskiej, w tym z Polski, nie będą objęte wymogiem TLAC, ale będą musiały spełniać podobne wymogi nałożone przez przyjętą w ub.r. dyrektywę dotyczącą uporządkowanej likwidacji. Zostaną one wprowadzone przez nową ustawę o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym, nad którą rząd pracuje od ponad dwóch i pół roku. Dla każdego z banków norma będzie ustalana oddzielnie. Zdaniem jednego ze specjalistów zajmujących się tą sprawą dla naszych banków jej koszt może wynieść co najmniej kilkanaście miliardów złotych.
Kosztowne kredyty we frankach
W Polsce minimalny wymagany przez nadzór współczynnik kapitałowy wynosi obecnie 12 proc., ale od przyszłego roku – w związku z wejściem w życie ustawy o nadzorze makroostrożnościowym – zostanie podniesiony do 13,25 proc. Z punktu widzenia całego sektora to nie problem: według Komisji Nadzoru Finansowego w połowie tego roku współczynnik wynosił 15,3 proc. przy kapitałach banków na poziomie 147,6 mld zł. Tyle że niedawno Komisja Nadzoru Finansowego nałożyła na banki domiary kapitałowe – dodatkowe wymogi związane z zaangażowaniem poszczególnych instytucji w kredyty mieszkaniowe denominowane we frankach. Dla niektórych graczy oznacza to konieczność zaliczenia do funduszy zysków, a nawet szukanie sposobu na zwiększenie funduszy własnych.
W tej grupie są giełdowe Getin Noble Bank, Millennium i Bank Ochrony Środowiska. Powiększy się ona jednak w przyszłym roku, gdy podstawowy wymagany współczynnik urośnie o 1,25 pkt proc. Wtedy znajdą się w niej prawdopodobnie Raiffeisen Bank Polska i Deutsche Bank Polska. Pierwszemu zabraknie ok. 400 mln zł (w I półroczu bank miał 107 mln zł zysku netto), drugiemu – ok. 470 mln zł (zysk brutto za pierwsze trzy kwartały wyniósł tam 234 mln zł). – Bank nie komentuje swoich planów kapitałowych – przekazało nam biuro prasowe Raiffeisena. Z kolei w Deutsche Banku usłyszeliśmy, że nie ma tam planów emisji akcji, możliwe jest natomiast zaciągnięcie pożyczki podporządkowanej.