Zadłużone kraje w Europie muszą w ciągu najbliższych trzech lat zwrócić wierzycielom – najczęściej posiadaczom obligacji rządowych – prawie 2 biliony euro. Absolutnym liderem w rankingu dłużników nie jest wcale Grecja, lecz są nim Włochy.

Z szacunków przeprowadzonych przez Bank of America wynika, że do 2013 roku Włochy potrzebują gigantyczną sumę 1,07 bilionów euro dla sfinansowania swego zadłużenia. Na drugim miejscu w tym rankingu znajduje się Hiszpania, która musi znaleźć 546 mld euro.

Grecja, której kryzys fiskalny otworzył europejską puszkę Pandorry, lokuje się na trzecim miejscu – z kwotą 152,6 mld euro. Portugalia i Irlandia idą „łeb w łeb”, gdyż oba te kraje muszą znaleźć w ciągu trzech lat po 80 mld euro.

Są to tylko dane dotyczące długu, którego tzw. dojrzewalność, czyli konieczność spłaty, jest rozłożona na najbliższe 36 miesięcy. Całe zadłużenie może być jeszcze większe.

Poziom zadłużenia Węgier nie jest wcale taki zły, jak Grecji, a akcje z regionu Europy Wschodniej nadal są „interesujące” – przekonuje Mark Mobius, szef funduszu inwestycyjnego Templeton Basset Managment z siedzibą w Singapurze, wyspecjalizowanego w rynkach wschodzących. Mobius przez wielu inwestorów jest uznawany za wiodący autorytet, niemalże guru.

Faktem jest, że w zeszłym roku dług publiczny Węgier wynosił 80 proc. PKB kraju, podczas gdy w Grecji – przekraczał 120 proc.

Według szacunków agencji Bloomberg w tym roku Węgry na spłacenie długu muszą wydać 26,9 mld dolarów.