Firma windykacyjna przestała wykupywać swoje obligacje. Pieniędzy brakuje, bo wcześniej wydawała je lekką ręką.
W zeszłym roku spółka na zakupy portfeli wierzytelności w Polsce i za granicą wydała 1,9 mld zł. Ekspansję finansowała przede wszystkim kosztownymi emisjami obligacji. Zobowiązania z ich tytułu mogą wynosić ok. 2 mld zł. W ostatnich tygodniach w inwestorach zaczęło narastać przeświadczenie, że GetBack nie będzie miał dość pieniędzy, żeby spłacić swoje długi. W czwartek Quercus TFI poinformował, że GetBack nie wykupił obligacji o wartości 5,5 mln zł. Windykacyjnej firmie brakuje dziś pieniędzy, bo wcześniej wyjątkowo łatwo je wydawała.
W zeszłym roku spółka przejęła jednego z konkurentów, firmę EGB. Za 99,4 proc. akcji zapłaciła 207,6 mln zł. W przeliczeniu na jedną akcję – 16 zł. Umowę podpisano w maju. Sprzedającymi było 15 funduszy zarządzanych przez Altus TFI. Altus przejął kontrolę nad EGB w listopadzie 2015 r., płacąc niecałe 4 zł za akcję. W ciągu blisko 2 lat wartość firmy wzrosła przeszło 4-krotnie.
– Zainwestowaliśmy w rozwiązania informatyczne, zwiększyliśmy zatrudnienia. Doprowadziliśmy proces windykacji do standardów rynkowych. Przekazaliśmy firmie do zarządzania fundusz sekurytyzacyjny, a następnie utworzyliśmy dwa kolejne. Ich łączne aktywa wynosiły 300 mln zł. Spółka na moment przejęcia miała w obsłudze ok. 60 mln zł portfeli detalicznych, zwiększyliśmy tę wartość prawie 6-krotnie. Całkowicie zmieniliśmy tę firmę – wyjaśnia Jakub Ryba, były członek zarządu Altus TFI i rady nadzorczej EGB.
Ze sprawozdania finansowego EGB za rok 2016, który był ostatnim znanym GetBackowi, kiedy negocjował zakup firmy, znacząca poprawa rezultatów nie wynika. Według przedstawicieli Altusa polskie standardy rachunkowości, zgodnie z którymi raportowało EGB, nie pasują do działalności firm windykacyjnych. Dlatego raport finansowy spółki za 2016 r. nie oddawał jej rzeczywistej wartości. Altus przekonuje, że swoimi działaniami doprowadził do sytuacji, w której EGB miało 30 mln zł nadwyżki gotówkowej rocznie z podstawowej działalności. Tym samym płacąc ok. 7-krotności tej wartości, GetBack nie przepłacił za EGB. W tym czasie analogiczny wskaźnik wyceny dla Kruka, lidera branży, wynosił ok. 5,4. GetBack zapłacił za EGB 30 proc. więcej.
Nim kupił spółkę, dokonywał z nią innych transakcji. Wiosną 2016 r. nabył certyfikaty funduszu EGB Wierzytelności 1 NSFIZ za 19 mln zł. W księgach EGB były one wyceniane na 10 mln zł, dzięki czemu spółka zrealizowała zysk ekstra, widoczny w sprawozdaniu rocznym za 2016 r. GetBack dał więcej, bo rozpoznał „wartość firmy” w wysokości 9 mln zł. Zapewne doszedł do wniosku, że z portfela wierzytelności posiadanego przez fundusz jest w stanie wycisnąć więcej niż EGB, bo w egzekwowaniu należności jest lepszy. Takie wyjaśnienie usłyszeliśmy od Altusa. Z drugiej strony GetBack podpisał z EGB umowę dotyczącą obsługi jednego ze swoich funduszy. Dlaczego, skoro z egzekwowaniem należności radził sobie lepiej od konkurenta? Według Altusa umowa nigdy nie weszła w życie. Analizując relacje między GetBack i EGB, można odnieść wrażanie, że GetBack starał się zwiększyć wartość firmy, którą niebawem miał przejąć.
Kupując EGB od Altusa, windykacyjna firma podpisała ze sprzedającym jeszcze jedną umowę. GetBack zgodził się zapłacić 22 mln zł za to, że do połowy 2022 r. będzie miał wyłączność na obsługę funduszy wierzytelności znajdujących się w ofercie Altusa. Ten zaś zobowiązał się także, że będzie zbierał kapitał dla funduszy obsługiwanych przez GetBack. – Tę umowę później renegocjowaliśmy. GetBack zachował wyłączność na obsługę funduszy, ale zrezygnowaliśmy z naszego wynagrodzenia. Wciąż jesteśmy gotowi do dystrybucji, jak tylko pozwolą na to warunki rynkowe – wyjaśnia Jakub Ryba.
Dlaczego? W umowie znajdowała się określona kwota aktywów, którą Altus powinien zebrać dla GetBacku. TFI zorientowało się, że sprzedaż certyfikatów funduszy obsługiwanych przez GetBack nie idzie zbyt dobrze (zamiast kupować certyfikaty klienci woleli inwestować w atrakcyjnie oprocentowane obligacje GetBacku) i ze względu na zmieniające się warunki rynkowe może mieć kłopoty z wypełnieniem swoich zobowiązań. GetBack obsługuje trzy detaliczne fundusze wierzytelności zarządzane przez Altusa.
Podobną umowę, w sierpniu zeszłego roku, GetBack podpisał z Trigonem TFI. Kwota i szczegółowe warunki nie zostały ujawnione. Od kilku osób związanych z branżą usłyszeliśmy, że chodzi o 40 mln zł. Na rozmowę o relacjach z GetBackiem przedstawiciela Trigonu nie udało nam się nakłonić. Windykator obsługuje dziewięć funduszy znajdujących się w ofercie Trigonu, w których znajduje się 330 mln zł aktywów. Obydwie umowy budzą w branży zarządzania aktywami duże zdziwienie.
– Przez cały czas trwają intensywne prace nowego zarządu nad zebraniem wszystkich niezbędnych faktów i zapoznaniem się z kompleksową sytuacją spółki. Dopóki nie będziemy mieli całościowego obrazu, nie udzielamy komentarzy. Mogłyby one bowiem wprowadzać w błąd i jeszcze bardziej pogłębiać chaos informacyjny, z którego spółka usilnie chce wyjść, w interesie jej akcjonariuszy i obligatariuszy – napisał GetBack w odpowiedzi na nasze pytania.